piątek, 31 stycznia 2014

7. Nieupoważnionym wstęp wzbroniony

W tym momencie jej oczom mógł pokazać się każdy.
Jakiś z piłkarzy Barcy, nawet Realu, kurde papież nawet to mógł być! Ale nie Neymar...
-Cześć Isabell!
Powoli zbliżał się do towarzystwa zebranego obok basenu.
-Ney! Cześć słońce!
Blondynka wyszła z basenu, owinęła się w jasno żółtą chustę i stanęła przed Neymarem, a obok niej stał jej mąż.
-Nie masz nic przeciwko, żebym kilka dni tutaj pomieszkał?
Spojrzał na nią.
-No co ty! Będzie wesoło!
Przytuliła Brazylijczyka całego przy tym go mocząc. Na szczęście nie zrobił z tego problemu.
-Chciałabym Ci przedstawić moją siostrę. Bibi.
Wskazała palcem na brunetkę stojącą w basenie. Przez te kilka chwil była zupełnie nie zauważalna. Chciała taka być.
Wtedy farbowany blondyn na nią spojrzał. Nie od razu ją poznał. Fakt, miała oklapnięte, mokre włosy, które zasłaniały jej kawałek twarzy, była kompletnie nie pomalowana. Wyglądała bardzo niewinnie i dziecinnie. Nie taką ją znał.
-Bibi?!
Podszedł do krawędzi basenu, gdy coś mu w tej pustej główce zaświtało.
Brunetka wiedziała, że ją poznał. Zrobiła kamienną minę i wyszła z basenu.
-Tak, Bibi.
Stanęła naprzeciwko niego i odgarnęła włosy do tyłu.
-No nie wierzę! To naprawdę ty?!
Nic mu nie odpowiedziała, tylko sztucznie się uśmiechnęła, zabrała swoje ciuchy i po chwili zniknęła zniknęła w murach domu.
-Wy się znacie?
Spytała zdziwiona Shakira podchodząc do syna, który akurat się obudził.
-No, jakby Ci to powiedzieć... No tak jakby ją znam. Ale nie chcę o tym teraz mówić. Pokażesz mi Gerard gdzie będę spał?
Nie było mu łatwo wracać wspomnieniami do tamtych sytuacji. Bardzo wtedy cierpiał, bardzo został zraniony. Nie dość, że stracił dziewczynę, którą jakby nie było-kochał, to jeszcze najlepszego przyjaciela.
Resztę dnia spędzili tak:  Bibi w swoim pokoju słuchając muzyki, a cała reszta w salonie na kanapie. Na darmo poszły wołania Shakiry, by przyszła spędzić z nimi czas. Chciała obmyślić sobie plan, jak teraz zabawić się Neymarem. To nie było do końca normalne...

***

Następnego dnia zeszła na śniadanie. Jak zwykle na takich posiedzeniach, państwo Pique przedstawiali plan na cały dzień. Byli wszyscy, oprócz Neymara. On jeszcze spał.
-To co robicie dzisiaj? Macie jakieś obowiązki dzisiaj dla mnie?
Mówiąc to, spojrzała na Milana, który zajadał się zupką w foteliku.
-Ja jadę na dwa dni dzisiaj do Londynu. Mam sesję zdjęciową, mówiłam Ci ostatnio. Wracam jutro w południe. Więc będziesz musiała zająć się Milanem, bo Geri będzie pewnie zajęty...
-Tak troszkę będę. Po południu trening, wieczorem spotkanie z fanami. Jutro rano znów trening, a wieczorem mecz. Praktycznie w ogóle mnie w domu nie będzie.
Troszkę nie na rękę była jej ta odpowiedź. Nie widziało jej się kolejny dzień,a nawet dwa niańczenia Milana. Cóż, w sumie to po to ją tutaj ściągnęli.

***

Około godziny trzynastej została sama z Milanem. Przynajmniej tak myślała. Gerard pojechał zawieść Shak na lotnisko.
Włączyła bajkę na telewizorze wiszącym w salonie na ścianie i wzięła Milana na kolana.
Oglądali dosłownie przez pięć minut, gdy usłyszała kroki po drewnianych schodach.
-O, widzę, że niańką jesteś?
Zaczął mężczyzna schodząc po schodach.
Nic mu nie odpowiedziała, tylko oglądała bajkę dalej.
-Co słychać u Ciebie?
Usiadł na fotelu z boku pokoju.
-Tak po prostu co u Ciebie słychać? Już zapomniałeś?
Spojrzała na niego.
-Nie, nie zapomniałem, ale wybaczyłem. Nie jestem typem, który do końca życia potrafi się gniewać. Po za tym, nie mam Ci tego za złe. Wytłumaczyłem sobie wszystko z Vincente, wiem, że chciałaś po prostu zwrócić na siebie uwagę.
-Co ty pierdolisz w ogóle? Jaką uwagę na siebie?!
Ze złości aż wstała z kanapy.
-Zawsze byłaś nerwowa... Nic się nie zmieniłaś.
Mówił ze spokojem w głosie spoglądając na nią.
-Nie Tobie oceniać, czy zmieniłam się, czy nie! Gówno Cię to obchodzi!
Krzyczała na niego, a Milan tylko siedział na kanapie z przerażoną miną.
-Nie krzycz, zaraz dziecko zacznie płakać...
Próbował ją uspokoić.
-Nie uciszaj mnie idioto!
Na reakcję Milana nie trzeba było długo czekać. Słysząc krzyk, tak się przestraszył, że zaczął głośno płakać.
-I patrz co zrobiłeś!
Wzięła chłopca na ręce.
-Ja?! To ty drzesz się nawet nie wiem o co!
Wstał z fotela.
-Nie wiesz... Ty nic kurwa nie wiesz!
Krzyknęła raz jeszcze i przytulając dziecko poszła na piętro do jego pokoju.
Neymar został sam w salonie i kompletnie nie wiedział co o tym myśleć! Przecież on nic nie odpowiedniego nie powiedział, był miły, spokojny, a ona darła się na niego, jakby nie wiadomo co zrobił...
Nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, poszedł się ubrać i wyszedł z domu. Za dwie godziny trening, będzie musiał poszwendać się po mieście, lub odwiedzić któregoś z kumpli. Woli to, niż towarzystwo Maribel...

***


-Bibi! Wróciłem!
Usłyszała krzyk Gerarda dochodzący z piętra domu. Po ponad dziesięciu minutach udało jej się uspokoić Milana, który teraz śpi. Po cichu wyszła z pokoju i zeszła do szwagra.
-Milan śpi?
Zaczął od razu.
-Tak, już jakieś pół godziny.
Oparła się o komodę stojącą w korytarzu.
-To dobrze. Dziękuję Ci raz jeszcze, że nam pomagasz.
Położył swoją rękę na ramieniu dziewczyny i przyjacielsko się do niej uśmiechnął.
-Nie ma sprawy, ale będziecie mieć u mnie dług.
Powiedziała żartobliwie.
-Tylko nie wymyśl niewykonalnego!
-Spokojnie, zawsze mam dobre pomysły. Jakoś to przeżyjecie.
Miała już zamiar iść do kuchni, po szklankę soku, gdy zatrzymał ją wysoki brunet.
-A gdzie Neymar? Zaraz na trening jedziemy.
-A nie wiem nawet, może wyszedł.
-Wyszedł?!
Zdziwił się.
-No dobra, trudno. Do zobaczenia wieczorem.
Podszedł do drzwi i wziął swoja torbę treningową.
-Możesz wpaść na stadion, jak chcesz...
Dodał i wyszedł z domu udając się w stronę samochodu.
W sumie, to nie jest taki zły pomysł. Lepiej to, niż siedzenie samej w domu.
Gdy tylko Milan się obudził, nakarmiła go, wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i po włożeniu malca do wózka, ruszyła w stronę Camp Nou.

***

Nie często bywała na tym obiekcie. Ale trudno jej trafić nie było. W całym mieście były znaki, które prowadziły do Dumy Katalonii. Na Stadiom Marzeń, na Twierdzę. Po prostu do Królestwa Barcelony i całej Hiszpanii.
Idąc chodnikami, myślała o tym, co zamierza teraz zrobić. A dokładniej o swoich zamiarach co do Neymara... Chciała zrobić drugie podejście. Drugie podejście do jego cierpienia.
Ochroniarz nie chętnie chciał ją wpuścić. Biorąc pod uwagę jeszcze to, że w środku odbywa się trening... Nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Ale w końcu, gdy zaczęła go przekonywać, że dziecko- Milan, bardzo chce się zobaczyć z tatą i ogólnie wspomniała, że jest siostrą Shakiry i szwagierką Gerarda, to ją wpuścił. Bo w sumie jakie szkody może  wyrządzić taka mała, bezbronna istotka? Oj duże, jeszcze się przekonasz...

***

Zostawiła niebiesko czarną spacerówkę w korytarzu, nie daleko tunelu prowadzącego do wejścia na murawę. Wzięła Milana na ręce i ruszyła w stronę murawy. Już z daleka słyszała śmiechy i krzyki stamtąd dobiegające. Już po kilkunastu sekundach ujrzała około dwudziestu mężczyzn ćwiczących na murawie. 
Nawet nie pomyślała o tym, że może im przeszkadzać, że ich może peszyć to, że ktoś na nich patrzy. Albo po prostu, że nie może tutaj być. Z tupetem usiadła na ławce rezerwowych i założyła nogę na nogę. Milana położyła krzesełko dalej i objęła go jedną ręką. Po chwili biegł już do niej Gerard z uśmiechem na twarzy.
-Cześć Bibi.
Pocałował syna w czoło.
-Fajnie, że wpadłaś. Lepiej posiedzieć tutaj z nami, niż nudzić się samej w domu. Jak chcesz coś do picia, to idź do klubowego bufetu, powołaj się na mnie i weź co chcesz. Jest tam, też telewizor, możesz coś pooglądać. Mamy też taras widokowy, możesz obejrzeć stadion z nieco innej perspektywy oraz panoramę miasta. Właściwie to tylko najbliższą okolice, to taras nie jest zbyt wysoko, ale zawsze to coś. To co? Co wybierasz?
Spojrzał na nią po czym wypił łyk wody z butelki leżącej na ziemi.
-Wiesz, póki co posiedzę tutaj i pooglądam.
Uśmiechnęła się lekko. Lekko, ale prawdziwie. To tak rzadko jej się zdarza. Bardzo jej się spodobało, że Gerard tak się troszczy, że tak go obchodzi. W końcu poczuła, że może się między nimi ułożyć. Że serio, może być dobrze.
-Okey, to ja wracam do gry.
I już go nie było, pobiegł do kolegów z drużyny.
A jak było z jej podejściem do piłki nożnej? Do FC Barcelony? Cóż... Piłkę nożną lubiła, nawet bardzo. Potrafiła też zrobić jakieś triki z piłką. Ale jakoś specjalnie żadnej drużynie nie kibicowała. Nawet posiadanie szwagra w Barcelonie tego nie zmieniło. Lubiła sobie pograć, to wszystko. Dlatego też, gdy przyglądała się ćwiczącym mężczyznom, nie potrafiła rozpoznać nikogo, poza Gerardem i tym farbowanym blondynem- Neymarem. A co do reszty, to ich kojarzyła. Z niektórymi nawet wymieniła kilka słów. W końcu oni są wszechobecni w życiu "trójki", musiała ich kojarzyć. Ale za nic w świecie, nie mogła sobie przypomnieć ich imion. Cóż, właściwie na co to jej potrzebne?
-Chcesz Milan pograć?
Wzięła siostrzeńca na ręce i podeszła do linii bocznej boiska. Tam leżała niebieska piłka. Stwierdziła, że skoro jej nikt nie używa, to przecież nic się nie stanie, jak pogra z dzieckiem.
Postawiła chłopca na nogi i oddaliła się o około metr. Lekko kopnęła piłkę w jego kierunku. Cóż, podaniem tego nie dało się nazwać. Mils podszedł do piłki, chciał ją kopnąć, ale coś mu nie wyszło. Wylądował brzuchem na piłce i śmiał się wniebogłosy.
-Oj Milan, Milan, musimy jeszcze trochę poćwiczyć.
Niestety, nie było łatwo. Pique Junior jest jeszcze za mały na takie zabawy. Niedawno nauczyć się chodzić, nie potrafi jeszcze kopnąć piłki. Ale już niedługo. W końcu football ma we krwi, geny po takim piłkarsko uzdolnionym ojcu, w końcu muszą dać o sobie znać. Prędzej czy później, muszą.


#########

Stwierdziłam, że rozdział dość krótki, więc macie kolejny! :)

########

8. Egoistka

Po półtorej godzinie w końcu trening się skończył. I co się dzieje, gdy tak długo i intensywnie się ćwiczy? Śmierdzi się! Śmierdzi się jak skunks! A wyobraź sobie to! Do jednego pomieszczenia wchodzi dwudziestu wypoconych, mokrych i śmierdzących mężczyzn. Wyobrażasz sobie, jak tam musi cuchnąć? Aż na samą myśl mi niedobrze... No, ale oni jakoś musieli to przeżyć. W sumie, to byli już przyzwyczajeni, aż tak bardzo im to nie przeszkadzało.
-Gerard, a siostra Shak, to długo u Was jeszcze będzie?
Neymar stał przy swojej szafce owinięty tylko w biały ręcznik i szukał coś w niej.
-Bibi? Nie wiem właściwie... Pożyjemy, zobaczymy. A co, przeszkadza Ci, czy coś?
Gerard, w odróżnieniu od kolegi, był w lepiej ubrany niż on. A lepiej, w jego przypadku znaczy- czarne bokserki w czerwono żółte kropki oraz biała koszulka. W taki stroju szukał w swojej torbie treningowej skarpetek.
-Nie, tak pytam...
Wyciągnął z szafki dezodorant, którego szukał.
No skoro tak mówi, to tak chyba musi być... Wyciągnął skarpetki i zaczął kompletować cały swój strój.
-Gerard!

Usłyszał głos Valdesa.
-Z kim ty dzisiaj masz to spotkanie z fanami? Bo jakoś z głowy mi wyleciało...
Bramkarz siedział na ławce i wiązał buty.
-No ja, Pinto, Fabs i Iniesta. A co do Andresa, to nie jestem pewny. Skoro nie było go na treningu, to coś musiało się stać. Wspominał coś o chorej córce. Więc raczej będziemy we troje. A co? Chcesz się wbić do nas?
Spojrzał na kolegę.
-Nie, muszę z Dylanem do fryzjera jechać. Od kilku dni jęczy mi, że włosy wpadają mu do oczu. Jak mu mówię, żeby wziął je za ucho, to mówi, że nie, bo tak jest nie modnie i że nie będzie się koleżankom podobał. A jak mu mówię, że sam go obetnę, to ucieka. i weź zrozum to dziecko...
Wstał z ławki i wziął torbę treningową do ręki.
-Wiesz, może boi się, że zrobisz mu taką fryzurę, jak ty masz. A powiem Ci, że nie dużo masz na głowie...
Fakt, bujną czupryną to Valdes nie grzeszył.
Victor tylko z poirytowaniem spojrzał w stronę Hiszpana i po pożegnaniu się wyszedł z szatni. Teraz zostali w niej tylko Gerard, Neymar i Fabregas, który robił coś na komórce.
-Te, Fabs, wychodzisz?
Spytał Neymar, gdy we dwoje stali już przy drzwiach wyjściowych.
-Zaraz, zaraz. Idźcie już.
Skoro chce.
Poszli w stronę samochodu Pique. Powiedział Bibi, że ma tam na niego czekać. Dziewczyna zrobiła tak jak prosił ją Gerard. Gdy wyszli na zewnątrz, ujrzeli opartą o maskę samochodu brunetkę i Milana w wózku.
-Co tak długo?
Spytała od razu.
-Nie narzekaj, wsiadaj.
Otworzył samochód i zajął się zapinaniem syna w foteliku, po czym włożył wózek do bagażnika. Bibi usiadła z tyłu, obok Milana, który już prawie spał, a piłkarze Barcelony usiedli z przodu, Gerard za kierownicą. On nikomu nie pozwalał prowadzić tego samochodu. Nawet Shakira miała zakaz dotykania kierownicy. Ten samochód był tylko jego, cóż, każdy ma jakieś schizo.
Droga do domu minęła w spokoju. Bez żadnych spięć i kłótni. Bibi była bardzo miła i kulturalna, nawet w stosunku do Neymara. W końcu, to była część jej planu. Musi być dla niego miła, by znów zdobyć jego zaufanie...
Po kilku minutach byli już pod domem. Zjedli wspólnie obiad, później Gerard poszedł uspać syna, Bibi posprzątała do obiedzie, a Neymar poszedł do swojego pokoju. Nie był chętny to pomocy domowej.

***

Około godziny osiemnastej, Gerard znów wyszedł do domu. To spotkanie z fanami...
Usiadła z Milanem w pokoju. Rozłożyła mu kocyk i zabawki na podłodze i posadziła go obok nich. Sama włączyła muzykę i położyła się na kanapie. Chciała choć chwilę odpocząć, jednak to nie było jej dane. Po prawie dwóch godzinach nieobecności, do salonu wszedł Neymar.
-Nie przeszkadzam?
Wolał się upewnić, ostatnim razem niezbyt pozytywnie przyjęła jego osobę.
Dziewczyna tylko usiadła na kanapie i poprawiła fryzurę.
-Nie, siadaj.
Założyła nogę na nogę. Brazylijczyk usiadł na fotelu, naprzeciwko brunetki.
-Jak tam?
Spytała pierwsza.
-No wiesz, zależy o co pytasz.
Spojrzał na nią.
-O wszystko. Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie, było nie na miejscu. Nie gniewasz się?
Jak wyglądał jej plan w którym Neymar odgrywał główną rolę? No cóż... Chciała go jak najszybciej przekonać do siebie. Wiedziała, że ma niezbyt dużo czasu. Został jej jeszcze tutaj miesiąc, musiała zdążyć. Gdy już będzie między nimi wszystko okey, rozkocha go w sobie. Rozkocha do szaleństwa! W końcu wiedziała, jak na niego działa. Miała nadzieję, że to się nic nie zmieniło. Później, gdy już "oficjalnie" będą razem, to już coś wymyśli, by znów złamać mu serce. Tak samo mocno, jak on złamał je jej. Egoistka.
-Nie no, co ty. Nie potrafię się na Ciebie gniewać.
Odpowiedział jej z uśmiechem, po czym wstał z fotela i usiadł obok dziewczyny. Już czuł się pewniej.
-To dobrze. Wiem, że to moje zachowanie, to w Brazylii, było głupie, żałuję tego...

Chciała udać słodką i niewinną.
-Tak w ogóle, to skąd wiesz co tam się wydarzyło?
-Vincente mi powiedział.
-Tak? A co dokładnie?
Musiała się upewnić na czym stoi.
-No... Jeżeli chodzi o mnie i jego, to wszystko jest w porządku, dalej się przyjaźnimy. Nawet czasem odwiedza mnie w Hiszpanii. Powiedział mi, że go z Tobą nic nie łączyło, że ty tak po prostu zaczęłaś go całować. Ja sobie to tłumaczyłem tak, że chciałaś zwrócić na siebie uwagę, chciałaś dać o sobie znać. Zaniedbywałem Cię trochę, wiem, ale nie pomyślałem, że posuniesz się do takiego czynu... Bardzo mnie wtedy zraniłaś, tym zerwaniem... Kompletnie nie wiem ,co Cię do tego skłoniło. Bardzo cierpiałem, w ogóle nie mogłem o Tobie zapomnieć... I teraz spotykam Cię w domu Gerarda...
Opuścił głowę w dół. Dało się zauważyć, że nie jest mu obojętna. To jeszcze bardziej jej się spodobało. Wiedziała, że łatwo mu z nim pójdzie.
-Przepraszam Cię.
Przytuliła go.
-Bardzo Cię przepraszam. Ja też nie wiem dlaczego tak zrobiłam.
Wtuliła się w jego umięśnione ciało i mówiła mu do ucha.
-Bardzo mi Ciebie brakowało. Cholernie tęskniłam...
Jak można aż tak okłamywać ludzi? Mówiąc te słowa, szatański uśmiech aż sam malował jej się na twarzy. Żeby tylko nie wpadła w większe bagno, jak te kłamstwa...
-Bibi...
Brazylijczyk tego wyznania kompletnie się nie spodziewał. Schodził do salonu z myślą, że znów może zacząć się na niego wydzierać, że znów oberwie nie wiedząc za co. A tu kompletnie inna sytuacja! Wcześniej wrzeszcząca i zła brunetka, zmieniła się w miłą i kochaną osobę, która mówi mu te wszystkie ciepłe słowa i wtula się w jego ciało. Ta wersja dużo bardziej mu się podobała.
-Mi Ciebie też bardzo brakowało.
Objął ją dwiema rękami i zaciągnął się zapachem jej perfum. Nie zmieniła ich od czasu kiedy byli razem. Nadal uwodziła go swoim zapachem.
-Między nami wszystko dobrze?
Oddaliła się od niego kawałek. Siedziała przed nim i wpatrywała się w jego duże, brązowe oczy.
-A chcesz, żeby tak było?
Przegryzł dolną wargę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo!
Liczyła, że chłopak ją pocałuje. Niestety, ten tylko uśmiechnął się tym samym uśmiechem, który kiedyś sprawiał, że miękły jej nogi. Teraz, nie robi on na niej większego wrażenia. Musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Widząc zakłopotanie na twarzy chłopaka, przysunęła się bliżej niego i delikatnie go pocałowała. Nie sądziła, że pójdzie jej tak szybko i tak łatwo. Nie mogła wymarzyć sobie lepszego potoczenia sytuacji.

***

Resztę popołudnia spędzili we troje w salonie. Rozmawiali, śmiali się. Z każdą minutę upewniała się, że Neymarowi na niej nadal zależy. Że jej plan uda się w stu procentach i będzie łatwy jak bułka z masłem! Każdy może się mylić...

Siedzieli wtuleni w siebie na kanapie, Milan spał w łóżeczku obok, a drzwi wejściowe do domu właśnie się otworzyły.
Do salonu wszedł z wymęczonym wyrazem twarzy Gerard. Gdy ujrzał "zakochanych" stanął jak wryty!
-Coś mnie ominęło?
Był bardzo zdziwiony. Jeszcze rano się wyzywali, nie mogli spędzić przy sobie ani minuty, a teraz leżą przytuleni na kanapie. Chyba coś jest nie tak...
-Zależy o co pytasz.
Odpowiedział mu Neymar.
-Dobra, jestem za bardzo zmęczony, żeby Was ogarnąć, idę wziąć prysznic.
Machnął ręką i poszedł na piętro do łazienki.
-Bibi...
Zaczął Ney bawiąc się jej ciemnymi włosami.
-Właściwie... To...
Nie potrafił się wysłowić. To było dla niego trudne.
-Chodzi Ci o to, czy jesteśmy razem?
Chłopak tylko lekko kiwnął głową.
-A chcesz?
-To raczej ja Ciebie powinienem spytać się, czy chcesz ze mną być.
-To spytaj.
Powiedziała stanowczo.
-Chcesz ze mną być?
Spojrzał w jej czarne oczy.
-Bardzo chcę.
Przytuliła się do niego, a na jej twarzy znów pojawił się ten szatański uśmiech... Jak ona musi być wredna, żeby tak krzywdzić ludzi?
-Kocham Cię Bibi...
Usłyszała po chwili. Była po prostu tak szczęśliwa, że ten "głupek Neymar" tak szybko wpadł w jej sidła, że nie potrafiła opanować  uśmiechu, który cały czas gościł na jej twarzy.
-Co się tak śmiejesz?
Neymar zauważył zadowolenie na twarzy "swojej dziewczyny" i sam też się mocniej uśmiechnął.
-Jestem po prostu szczęśliwa.
Pocałowała go.

***

Tak była szczęśliwa. Ale to nie było szczęście spowodowane posiadaniem chłopaka, uczuciem, że jest się kochanym, bo Neymar naprawdę ją kochał. Mimo, że byli ze sobą tylko kilka godzin, ale wróciło to uczucie sprzed dwóch lat. Wtedy był w niej szalenie zakochany i to wróciło. Szkoda, że nie wie, że ona tylko się nim bawi, że chce żeby znowu cierpiał...


#######

Huehuehe :D
Mi osobiście drugi rozdział bardziej się podoba, a Wam?
Rozdziałów będzie 14. Więc już połowa. Teraz będę dodawała po dwa tak jak tutaj, by szybciej to skończyć. 
Prawdopodobnie dwa kolejne w niedziele :3

środa, 29 stycznia 2014

6. Czasem okazuje oznaki normalności

Przyglądała się przez chwilę jego zdjęciu. Wydoroślał, wyprzystojniał. Ale zapewne nadal jest takim samym dupkiem. Odłożyła gazetę i poszła do siostrzeńca, który właśnie się obudził. Dało się zauważyć, że chce wyjść na dwór. Mimo, że nie chciała rozmawiać z Mario, to musiała tam pójść, nie chciała, by Milan płakał.
-Podoba się?
Spytał chłopak widząc zbliżającą się do niego postać kobiety z dzieckiem na rękach.
-Taka zwykła huśtawka.
-Włóż go do środka.
Odpowiedział jej i wskazał na huśtawkę. W sumie, to jego, więc musi ją wypróbować.

Huśtawka specjalnie dla takich małych dzieci. Włożyła tam chłopca. Wystawały mu tylko nóżki. Złapał się za drewnianą rzecz i zaczął się głośno śmiać, jak Mario go huśtał. Obok tej pojedynczej huśtawki, była druga, większa. Taka na trzy osoby. Położone na niej były jeszcze specjalne poduszki, by nie było twardo w tyłek. Usiadła na niej i zaczęła przyglądać się dziecku. Tak głośno się śmiało! Serio musiało mu się to podobać.
-Ogólnie to wiesz, o której wróci Gerard, albo Isabel?
Spojrzała na bruneta.
-Gerard będzie koło piętnastej, czyli za chwilę, a Shaki pewnie na wieczór. Sesje jakąś dzisiaj ma. Ponoć.
Wrócił do huśtania dziecka. Już po chwili, usłyszeli ryk wjeżdżającego samochodu na teren posiadłości. To był Gerard. Zamknął samochód i widząc znajome twarze w ogrodzie, poszedł do nich.
-Siema!
Podał rękę Mario na powitanie i spojrzał na Bibi.
-A kogóż to moje oczy widzą... Co Cię skłoniło, że postanowiłaś wrócić?
Dało się zauważyć, że Bibi już jest zdenerwowana. Jeszcze kolejne słowo Hiszpana, a nie wytrzyma i znów na niego naskoczy. 

Nie chciała się z nim kłócić. Wiedziała, że tak czy siak, będzie musiała z nim przebywać. Bo przecież nie rozbije związku własnej siostry. Choć  trzeba przyznać, że już kiedyś była temu bardzo bliska. Mniejsza. Teraz chciałaby się z nim pogodzić. Bo przecież musi z nim mieszkać. A nie widzi jej się codziennie kłócić się z tym idiotą...
-Możesz przestać? Nie mam ochoty znowu się kłócić...
Spojrzała na szwagra. Tego najwyraźniej zdziwiło wyznanie dziewczyny, bo przez pierwsze kilka sekund nie wiedział co ma powiedzieć. Ale w końcu mu się udało.
-Czyli mam rozumieć, że od dzisiaj mamy być dla siebie mili?
-No... Ja postaram się być.
-No dobra!
Wyciągnął rękę na zgodę. Nie wiedziała dlaczego to robi, ale zgodziła się. zawarli oficjalny rozejm. Ciekawe ile on będzie trwał...

***

Póki co, idzie im bardzo dobrze. Minęły już trzy tygodnie odkąd jest w zgodzie z Gerardem. Shakira była z tego powodu bardzo zadowolona. Zawsze chciała, by ta dwójka się pogodziła. A jeszcze teraz, gdy oboje byli blisko jej, to tylko o tym marzyła. I jej marzenie się spełniło. Oczywiście zdarzały się małe kłótnie i nie porozumienia, ale jak każdym. Było o niebo lepiej
niż na początku. Chcieli uszczęśliwić Shakirę, dlatego postanowili dać spokój tym ciągłym kłótnią o właściwie nic i pogodzić się. Jakoś im to wychodzi.

***

Jedli wspólne śniadanie na tarasie. Pogoda była dobra, w sam raz na wylegiwanie się w basenie, który aż prosił się, by do niego wejść.
-Jakie plany na ten jakże piękny dzień?
Shakira spojrzała raz na męża, raz na siostrę jedząc grzankę.
-Ja planów nie mam.
Bibi lekko się uśmiechnęła.
-No ja mam za dwie godziny trening, a później nie wiem.
-Może wybierzemy się gdzieś razem? Nie wiem, może wycieczka rowerowa? Albo na konie?
Shakira aż cała promieniała. Miała tak dobry humor, że on aż wszystkim się udzielał.
-Nie...
Jęknęła Bibi.
-Za gorąco. Lepiej posiedzieć w basenie.
-No co ty? Basen masz na co dzień, konie to wspaniała atrakcja!
-Może dla Ciebie, ja ich nie lubię i nie mam zamiaru tak spędzić czasu.
-No dobra, to była tylko propozycja...
Resztę poranka spędzili w niezbyt dobrych nastrojach. Bibi zaszyła się w ogrodzie, razem z Mario. Bardzo dobrze się dogadywali. Okazał się on całkiem inny niż jego brat. Był po prostu dobrym kolegom.
Isabel leżała na leżaku w tyłu domu, a Milan bawił się w mały, dmuchanym baseniku. Gerard tak jak mówił, pojechał na trening.
-Długo właściwe tutaj będziesz?

Zaczął Mario podlewając kwiatki.
-Nie wiem. Póki co mi się nie śpieszy. Dobrze się tutaj czuje. Mieszkam w pięknym domu, towarzystwo też nie jest najgorsze. Jedyne co muszę robić, to zajmować się Milanem. I powiem Ci, że aż tak bardzo mi to nie przeszkadza, a jeszcze dostaje za to pieniądze!
-Serio? Płacą Ci za to?!
Spytał zdziwiony.
-No!
Siedziała na schodach od bocznego tarasu. Od niego drzwi prowadziły do kuchni.
-Dużo Ci płacą?
Nie widziała przeszkody, by mu o tym nie powiedzieć.
-Wiesz, to zależy co akurat z nim robię, jak długo i w ogóle. Najwięcej dali mi kiedyś sto euro. Bo siedziałam z małym cały dzień i noc. Shakira była w Nowym Yorku i nagrywała teledysk, a Pique miał mecz wyjazdowy w Paryżu. A tak to zwykle coś koło dziesięciu euro. Jak dla mnie, to mogli by mi w ogóle kasy nie dawać, wystarczy, że mogę tutaj mieszkać, no ale jeśli chcą, to niech im będzie.
Mówiła cały czas się uśmiechając.
-Mi najwięcej kiedyś dali osiemdziesiąt euro. Za naprawę telewizora. A tak to coś około trzydziestu za te kilka godzin. Nie jest źle.
Odłożył konewkę i wziął się za znoszenie wszystkiego do schowka, który była w rogu podwórka.
-Jak to się stało, że zacząłeś u nich pracować?
Szła za nim pomagając mu nieść grabie i nożyce.
-W któreś wakacje potrzebowałem kasy na obóz. I rozwieszałem ulotki, że zajmę się wszystkim. Że wszystko potrafię. I tak jakoś wyszło, że Pique do mnie zadzwonił. I tak pracuję tutaj prawie rok.
Odłożyli wszystko do schowka i poszli pod kran zaraz obok niego.
-Ile ty właściwie masz lat?
Oparła się o drewnianą szopkę.
-Niedługo kończę dziewiętnaście.
Zaczął myć swoje całe brudne ciało od ziemi.
-Ile? Serio? Myślałam, że jesteś starszy...
Była przekonana, ze ma około dwudziestu dwóch lat. Może troszkę mniej. Ale na pewno nie dziewiętnaście! Przecież to jeszcze dziecko!
-A tutaj takie zdziwienie. Ale to chyba nie jest żadnej problem, nie? Bo przecież wiek się nie liczy.
Zatkał palcem kran tak, że zaczął tryskać wodą w stronę stojącej obok brunetki.
-Przestań chlapać!
Krzyczała na niego i odeszła kawałek dalej.
-Boisz się wody?
-Nie! Ale nie lubię mieć mokrych ciuchów.
Przetarła twarz, która była cała mokra.
-Bierz przykład ze mnie! Choć ubrana w same spodenki! Albo choć całkiem naga, a nie będziesz mieć takiego problemu!

Wskazał na swoje niemal gołe ciało. Zawsze, gdy pracował w ogrodzie, chodził ubrany tylko w spodenki. Może chciał tylko złapać opaleniznę(była idealna), albo chciał zaimponować dziewczynie. To drugie raczej mu nie wyjdzie. Ona nie gustuje w chłopakach, którzy są chudsi od niej. Ona potrzebuje kogoś, przed kim będzie mogła się schronić, przy kim będzie czuła się bezpieczna. Niestety, Mario miał raczej ciało mało do tego przystosowane. Do tego, dowiedziała się, że jest o cztery lata młodszy. To już całkiem przekreśliło go w jej oczach.
-Właśnie, ubrałbyś się! A nie świecisz gołym tyłkiem!
-Ej! Tyłek mam schowany...
Upewnił się, czy aby na pewno. Tak. Spodenki były na swoim miejscu.
-Mario, Mario...
Zostawiła go i poszła w kierunku siostry leżącej przy basenie.
Stanęła przy drugim leżaku i ściągnęła z siebie luźną, fioletową koszulkę i czarne spodenki. Została tylko w błękitno białym stroju kąpielowym.
-Iss, wchodzisz?
Spytała się podchodząc do Milana bawiącego się w małym basenie.
-Nie, wiesz, wolę się opalać, wejdę później.
Nawet na chwilę nie otworzyła oczu. Leżała ubrana w czarny jednoczęściowy strój. Na głowie miała słomiany kapelusz, pod którym kryły się związane blond włosy.
-Okey.
Wzięła Milana na ręce i powoli weszła do większego basenu.
Jakie to dziecko miało frajdę! Tak się śmiał! Tak chłapał, że Shakira nie mogła tego ominąć. Szybko pobiegła do domu po aparat i zaczęła robić zdjęcia. Nakręcił również filmik, na którym Milan niemal sam pływa. Bibi tylko delikatnie trzyma ręce na jego brzuchu. To dziecko czuje się jak ryba w wodzie!
Po około półgodzinnej zabawie w basenie, Shakira wzięła syna i położyła go na kocu. Koc leżał w cieniu rzucanym przez krzew winogrona. Ten, niemal od raz zasnął. Wyglądał tak ślicznie leżąc w samych majteczkach kąpielowych. Oczywiście to też uwieczniła na zdjęciu. Po tym znów położyła się na leżaku, jednak nie trwało to długo.
-Skończyłem na dzisiaj.
Usłyszała głos Mario. Otworzyła oczy. Stał nad nią i promiennie się uśmiechał.
-Dobrze, dziękuję Mario. Nie mam teraz siły by wstać i dać Ci zapłatę. Na stole w kuchni jest mój portfel. Weź z niego trzydzieści euro.
Gdy chłopak zaczął kierować się do domu usłyszał jeszcze.
-I gdybyś mógł, przynieś mi sok pomarańczowy z lodówki. Sobie też weź jak chcesz.

Ona naprawdę musiała mu ufać, w końcu pozwoliła mu grzebać w swoim portfelu! Przecież mógł z niego wziąć wszystko! Wszystkie pieniądze karty kredytowe... Znała go na tyle, że wiedziała, że tego nie zrobi. Przecież, gdyby był złodziejem i chodziłoby mu tylko o pieniądze, już dawno by ich okradł. Nie raz zostawał sam w domu. Co prawda, nie miał kluczy, ale gdy musiał jeszcze dokończyć pracę, a Shakira z Gerardem musieli nagle wyjść, nie zastanawiali się, tylko zostawiali dom pod opieką Mario. Naprawdę ufali temu chłopakowi.
Hiszpan po kilku minutach wrócił do salonu z trzema szklankami soku. Jedną podał Pani domu, drugą Bibi pływającej w basenie, a trzecią wypił sam.
-To kiedy mam przyjść znowu?
Upił łyk soku i usiadł na leżaku obok blondynki.
-A kiedy uważasz? Co trzeba jeszcze zrobić?
-Wie Pani, ogród wygląda teraz dobrze. Więc nie będzie wymagał pracy przez następne trzy tygodnie, basen też jest czysty. Samochody się nie psują... Więc póki co nie trzeba.
-Dobrze. Jakby coś, to będę do Ciebie dzwoniła.
Wstał z leżaka.
-To do widzenia Pani.
Powiedział i spojrzał na brunetkę pływającą w basenie.
-Cześć Bibi.
Uśmiechnął się i poszedł w stronę bramy wyjazdowej. Już po chwili opuścił ich posiadłość.
-Lubisz go?
Wstała z leżaka i powoli weszła do basenu.
-Mario? Lubię. Bardzo pozytywny człowiek.
-Ale nic więcej? Spędzacie razem bardzo dużo czasu. To chyba Twój jedyny znajomy tutaj...
Pływała żabką w krystalicznie czystej wodzie.
-Jakoś nie specjalnie lubię poznawać nowe osoby. A jak on już się nawinął, to niech będzie. Ale to jest jeszcze dziecko. Ani trochę mnie nie kręci.
Stała przy boku basenu i miała ręce położone na krawędziach.
-Tak tylko pytam. A masz w ogóle kogoś?
Zdziwiło ją to pytanie. Shakira rzadko interesowała się sprawami sercowymi siostry. Nie, źle. Ona często się nimi interesowała, tylko Bibi jej nigdy nie mówiła.
-Teoretycznie, to mam... Ale praktycznie, to nie.
Nic kompletnie nie zrozumiała. Położyła się na zielonym kółku ratunkowym, które pływała w basenie i wpatrywała się w młodszą siostrę.
-Ma na imię Carlos. Pamiętasz jak niedawno pożarłam się z rodzicami i wyrzucili mnie z domu? Wtedy u niego mieszkałam. Ja go nie kocham, z nim jest chyba inaczej. Ale po prostu byłam od niego zależna. Musiałam z nim być, musiałam udawać, by przetrwać. Ale osobiście, to mam go w dupie. Nawet mu nie powiedziałam, że tuta jadę. Jak dzwoni, to nie odbieram. Tak właśnie wygląda nasza miłość.
Wypiła resztę soku i postawiła szklankę na kafelkach, które były wokół basenu.
-Bibi... Wiesz, że tak nie można... Musisz zacząć liczyć się z uczuciami innych... Bo do się odbije na Tobie, zobaczysz.
-Przesadzasz.
Nigdy nie lubiła, jak ktoś jej mówił co ma robić. Uważała się za panią własnego losu, sama chciała kierować swoim życiem. Nie pozwalała nikomu wchodzić w nie brudnymi buciorami. Wszystkie sugestie tak odbierała. Nawet nie zauważała, że to były tylko dobre rady.
Usłyszała dźwięk otwierającej się bramy i ujrzały wjeżdżający samochód Gerarda. Już po chwili stał przy basenie, a obok niego kilka walizek.
-Wyprowadzamy się gdzieś?
Spytała Shakira.
-Nie, wręcz przeciwnie. Mój kolega ma remont w domu, mniejsza, przez kilka dni tutaj pomieszka. Nie macie nic przeciwko?
Isabel bardzo lubiła znajomych swojego męża. Wszystkich, dlatego nie miała nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Była bardzo ciekawa, kogo przywiózł jej mąż. A Bibi nie miała nic do gadania. Mogła tylko czekać na zobaczenie nowego współlokatora.
-Hola!
Krzyknął już z daleka mężczyzna.
Nie wierzyła własnym oczom. To nie może być prawda! Każdy! Każdy, ale nie on!



###########

Szósty :)
Następny w piątek lub sobotę :)
A tak wgl, podoba się?

niedziela, 26 stycznia 2014

5. Bibi-bardzo dziwne imię swoją stroną.

Całą noc siedziała jak na szpilkach. Wiedziała, że nazajutrz ma sesję zdjęciową, że musi wyglądać na wypoczętą. Ale nie potrafiła przestać myśleć o swojej malutkiej siostrze.
Cały czas zamartwiała się o jej zdrowie. Bała się, czy nic jej się nie stało. Nie pomógł nawet Gerard, który powtarzał, że Bibi jest twardą sztuką, że nic jej nie będzie i sobie poradzi. Bardzo się bała.
Mimo, że twierdziła, że to wina Gerarda, nie potrafiła się na niego gniewać. Szybko mu przebaczyła, bo bardzo go kochała. Gerard również ją przeprosił za swoje zachowanie. Dobrze wiedział, że zachował się okropnie, czuł się winny.
Ranek spędzili osobno. Pique pojechał na poranny trening i obiecał, że po nim poszuka Maribel. Isabel chwilę po śniadaniu pojechała na sesję zdjęciową. Znów musiała zabrać ze sobą Milana. Właśnie po to była im potrzebna opiekunka. Nie mogła jednocześnie pozować do zdjęć i jakby nie było pracować i zajmować się synem. To było awykonalne! No, ale nie miała innego wyjścia.
-Shakira, musiałaś znów z nim przyjść?
Przywitał ją mężczyzna zaraz u progu drzwi widząc dziecko na rękach.
-Mogę wyjść.
Było widać, że bardzo zdenerwowało ją jego pytanie.
-Nie denerwuj się... Chodzi mi tylko o to, że on Cię rozprasza. Zrozum też mnie, ja chcę, by Twoje zdjęcia były perfekcyjne i idealne pod każdym względem! A ty będą w jednym pokoju  z synem nie będziesz mogła się skupić. Shakira, proszę Cię ,znajdź dla niego jakąś opiekunkę. Teraz!
Miał rację. Wiedziała, że ją miał. Menadżer poszedł na pierwsze piętro, na plan zdjęciowy, a blondynka usiadła na krześle przy drzwiach. Wybrała numer do siostry. Odebrała już po chwili.
-/Bibi? Skarbie? Nic Ci nie jest?-/
S
pytała, gdy usłyszała jej głos.
-/Nie, wszystko w porządku.-/
-/Bibi, potrzebuję Twojej pomocy... Mogłabyś zająć się przez chwilkę Milanem?-/

Przez dłuższą chwilę nie słyszała jej głosu. Musiała się zastanowić.
-/No dobra.. Rozumiem, że nie ma tam Gerarda? Jeżeli jest, to ja nie przyjdę!-/
-/Nie, nie ma go... Posłuchaj, jestem na Beliamos Asse. Za ile mogłabyś być?-/
-/Jestem jedną ulicę od Ciebie. Będę za kilka minut-/

Bardzo się ucieszyła, że Bibi jej pomoże.
Mimo jej wrednemu charakterowi i podejściu do życia i innych ludzi, wiedziała, że zawsze może na nią liczyć. Bo Bibi w głębi duszy jest bardzo miłą, dobrą i przyjacielską osobą. Tylko za wszelką cenę chce to ukryć...
Po kilku minutach ujrzała swoją siostrę stojącą przed budynkiem na ulicy.
-Dobrze Cię widzieć!
Rzuciła jej się w objęcia.
-Na długo mam się nim zająć?
Nie chciała pokazać swoich uczuć. Nie chciała, by Isabel pomyślała, że jej też jej brakowało. Chciała być niewzruszona.
-Tak ze trzy godzinki... Wiesz, mam sesję, Gerard trening...
Spojrzała na syna siedzącego w wózku. W rączkach trzymał maskotkę na zwór herbu Barcelony, a swoje czarne oczka wlepiał w mamę. Był przesłodki.
-Dobra.
Złapała za rączkę od wózka. Shakira wiedząc, że jest już spóźniona pocałowała syna w czoło i już chciała wejść z powrotem do budynku, gdy usłyszała głos siostry...
-Nie było by problemu, gdybyś dała mi kilka euro? Trochę jestem głodna, Milan pewnie też...
Nie miała czasu, by dyskutować z siostrą. Sięgnęła do torebki i wyciągnęła trzydzieści euro.
-Tam, w torbie pod wózkiem masz mleko Milana, jakieś pieluchy i całą resztę. Dziękuję Ci raz jeszcze.
Dała jej pieniądze i zniknęła za czarnymi drzwiami.
-No to Milan zostaliśmy sami...
Spojrzała na siostrzeńca.

***

Nie miała pojęcia dokąd go zabrać. Kompletnie nie wiedziała, co można robić z tak małym dzieckiem... Przecież ono ani nie wypije piwa, ani nie zapali papierosa, nie pójdzie też potańczyć do dyskoteki, albo pojeździć na motorze. Nic nie da się robić z takim dzieckiem. Nic, co ona lubi.
-Dobra Mils, wyłaź z tych ograniczających Cię pasów.
Miała na myśli szelki, które przytrzymywały chłopca, by nie wypadł z wózka. Wyciągnęła go i usiadła z nim na ławce w parku.
-Jesteś głodny?
Chłopczyk tylko wpatrywał się w nią swoimi czarnymi oczkami.
-Masz jakieś chrupki, czy coś.
Wyciągnęła spod wózka chrupki kukurydziane i podała jednego Milanowi, a drugiego sama zjadła.
-Dobra Mils, chodź do domu. Nie będziemy przecież bez celu włóczyć się po mieście...
Włożyła go znów do wózka i zaczęła kierować się w stronę domu swojej siostry.
Stanęła przed wielkim, betonowym murem.
-No ładnie...
Mruknęła pod nosem. Nie znała hasła, do otworzenia bramki. I jak teraz wejdzie?
-Hej, Mils, ty pewnie też nie wiesz co trzeba wpisać, nie?
Spojrzała na siostrzeńca. Ten tylko siedział z oślinioną buzią i trzymał w ręce zabawkę. Na pewno nie wie.
-No dobra, spróbujemy...
Myślała, że w środku nikogo nie ma, dlatego zaczęła próbować zgadnąć pin.
Najpierw data urodzenia Milana. 22012013. Nie działa. Spróbowała 202022. Jako wspólna data urodzenia państwa Pique. Też nie działało. Nie była pewna, czy próbować dalej. Bo przecież na pewno mają jakieś zabezpieczenia. Jeszcze zacznie wyć alarm i co ona zrobi?
Gdy już chciała się poddać i pójść znów gdzieś, usłyszała głos dochodzący z domofonu.
<Kto tam?>
Zatkało ją. Nie miała pojęcia, że ktoś jest w środku. Może Pique wrócił wcześniej z treningu.
<Eee... Bibi. Otwórz.>
<Jaka Bibi? Przykro, nie znam. Nie mogę Cię wpuścić.>
<A kto ty jesteś? Wpuszczaj! Jestem siostrą Isabel! Masz mnie wpuścić! Ja tutaj mieszkam!>

Niemal krzyczała na chłopaka stojącego po drugiej stronie domofonu. Ją bardzo łatwo zdenerwować i wyprowadzić z równowagi. Ma to po swojej matce. Zawsze wszystko musi być tak jak ona chce. Gdy tylko coś nie idzie po jej myśli, obwinia o to wszystkich, na wszystkich się wyżywa i na wszystkich krzyczy. A nie widzi, że to jej wina... Przez to bardzo szybko traci przyjaciół.
<Podaj hasło>
Jak mogła mu odpowiedzieć, skoro go nie zna? To raczej logiczne, że gdyby je znała, to już dawno by weszła.
<Człowieku, posłuchaj. Nie mam pojęcia kim jesteś, ale jak za chwilę mnie nie wpuścisz, to uwierz, nie będę taka miła dla Ciebie!>
<A czy ty teraz jesteś miła? Raczej wątpię. Poproś ładnie, to Cię wpuszczę.>

Myślała, że oszaleje! Aż warknęła ze złości i zacisnęła mocno zęby.
<Otwieraj to kurwa! Muszę Milana położyć spać!>
<Jakoś nie widzę, żeby był śpiący>

Fakt, nie był. Siedział, szeroko się uśmiechał i przyglądał się swojej cioci. Ale zaraz? Skąd on o tym wiedział? Skoro go tutaj nie ma?
<A ty skąd wiesz czy jest, czy nie jest? Podglądasz mnie?!>
Krzyczała do domofonu rozglądając się.
<Spójrz do góry i trochę na prawo.>
Zrobiła tak jak kazał. Ujrzała białą kamerę, wiszącą nad jej głową.
<Bibi?!>
Usłyszała zdziwienie u rozmówcy. 
<No przecież się przedstawiłam przedtem! Wpuszczaj mnie! To ty Gerard? Już mi się znudziła ta zabawa... Otwieraj tą bramkę!>
Temu chłopakowi chyba też znudziła się zabawa. Już po chwili usłyszała dźwięk otwierającej się bramki. Złapała za wózek Milana i wprowadziła go do środka. Jej oczom ukazał się duży plac wyłożony białą kostką. Prowadził on pod schody od villi państwa Pique. Po bokach placu rosły różane krzewy. Dalej jakieś drzewa i kwiatki. Na podjeździe stały jeszcze dwa samochody. Czarne, sportowe BMW i większa, rodzinna Honda. Na samym środku placu była mała fontanna. Zaraz za nią trzy schodki prowadziły do domu. Trochę się natrudziła, zanim wprowadziła na nie wózek, ale udało jej się. Weszła do środka. Wyciągnęła Milana i położyła go na podłogę. Ten od razu poszedł do salonu. Tam miał swoje zabawki. Usiadł wokół nich i zaczął się bawić. Wózek złożyła, i położyła w rogu, zaraz obok drewnianych schodów. Cały czas zastanawiało ją, kim był ten chłopak, z którym rozmawiała. Ściągnęła buty i weszła w głąb domu. Nikogo nie było. Tylko Milan bawiący się jakimiś samochodami.
-Szukasz kogoś?
Usłyszała głos za swoimi plecami. Odwróciła się i ujrzała bruneta stojącego przy otwartych drzwiach balkonowych.
-Mario? Co ty tutaj robisz?!
Nie  dało się nie zauważyć, że jest zdziwiona jego obecnością tutaj. Bo co może tutaj robić? Nie ma przecież tyle znajomości, by przyjaźnić się z Gerardem, czy Shakirą. Fakt, nie znała go, ale jakoś fakt, że mógłby grać w piłkę w Barcelonie, też do niej nie przemawiał. On był chudziutki jak patyczek i do tego wysoki. Bardzo łatwo byłoby przewrócić go na boisku. Nie wygląda na piłkarza, no ale każdy może się mylić.
-Wiesz, też jestem zdziwiony Twoją obecnością.
Włożył ręce do kieszeni. Teraz zauważyła, w co jest ubrany. A właściwie w co nie jest ubrany. Koszulki nie miał. Było widać jego całe, chude ciało, miał na sobie właściwie tylko kolorowe spodenki, które były całe brudne od jakiegoś smaru, czy coś. Miał również śrubokręt w ręce i gwoździa za uchem.
-Co ty tutaj robisz?
Powtórzyła.
-Lepiej spytaj, czego ja tutaj nie robię.
Podrapał się po głowie.
Nic mu nie odpowiedziała, tylko ukrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała w jego stronę znacząco.
-Jestem pomocą domową. Naprawiam to i tamto, sprzątam tam i tu. Czasem coś ugotuję. Ale to rzadko. Zazwyczaj zajmuję się pracami na zewnątrz. Naprawa samochodu, wymiana wody w basenie. Złożenie huśtawki dla Milana. Właśnie to robię teraz. Chodź do ogrodu, to zobaczysz.
Już chciał wyjść na zewnątrz i pokazać Bibi, ale zauważył, że ta nie jest w humorze.
-Czemu mi nie powiedziałeś, że znasz moją siostrę?
-A skąd ja mogłem wiedzieć, że ty ją znasz? Nie miałem pojęcia! Nic nam przecież nie powiedziałaś o sobie. Wiem tylko to, że jesteś Bibi- bardzo dziwne imię swoją stroną. No i jeszcze teraz, że jesteś siostrą Shakiry. Gdybym wiedział, to bym Ci powiedział, że u nich pracuje, ale nie miałem pojęcia.
Wzruszył ramionami.
-Niech Ci będzie. Wracaj lepiej do tych swoich obowiązków.
Dziewczyna po wypowiedzeniu tych słów wzięła siostrzeńca na ręce i poszła z nim do kuchni. Mario wrócił do skręcania huśtawki. Włożyła chłopca do fotelika i przygotowała mu obiad. Wyciągnęła z lodówki już przygotowane warzywa. Tylko je odgrzała i podała chłopcu.
Nie miała ochoty rozmawiać, ani nawet przebywać z Mario. Sądziła, że jest taki sam jak jego brat. To znaczy zwykły cham i prostak, który myśli, że może mieć każdą dziewczynę. Dlatego, gdy uśpiła Milana i położyła go do łóżeczka, które stało w salonie obok okna, zamiast wyjść na dwór i cieszyć się wspaniałą pogodą, usiadła w fotelu i chwyciła za gazetę leżącą na ławie obok wazonu z kwiatami.
Nic ciekawego w niej nie było. Za bardzo nie interesowała się sportem. A to była gazeta sportowa. Na okładce Messi. Znów pobił jakiś rekord. Nawet nie chciało jej się o tym czytać. Później coś o ostatnim meczu, wywiad z Xavim, a później porównanie do siebie wszystkich napastników. Był Tello, Alexis, Pedro i on. Chłopak w którym kiedyś była szaleńczo zakochana- Neymar. Tak. Nie lubi wracać do niego wspomnieniami. Bardzo ją zranił. Ale nie była by sobą, gdyby nie odegrała się tym samym. Ale może od początku...

***

To było dwa lata temu. Studiowała w Brazylii. Los chciał, że pewnego dnia go poznała. Pomógł jej przy skuterze. i tak jakoś się potoczyło. Byli razem przez osiem miesięcy. Byli szczęśliwi. Nawet mieszkali se sobą. Neymar grał wtedy w Santosie, a Bibi pracowała jako kelnerka w jednym z barów oraz studiowała. Było im naprawdę dobrze. Skończyła studia. Myślała nawet o ich wspólnej przyszłości. Jednak z dnia na dzień oddalali się od siebie. Neymara częściej nie było w domu, wychodził po pretekstem treningu, spotkania z kumplami lub pobycia samemu. Któregoś dnia coś ją tknęło i poszła za nim. Tak jak przypuszczała, zdradzał ją. Czuła się oszukana, nie chciała cierpieć przez faceta! Nie chciała dać mu tej satysfakcji. Nie powiedziała mu, że wie o jego innej dziewczynie. Uknuła sobie już plan. Chciała, by ją raz na zawsze zapamiętał. Chciała, żeby też poczuł się zraniony, ale dużo bardziej niż ona, przez dwie osoby. Neymar miał przyjaciela. Bardzo dobrego, znali się praktycznie od dziecka. Rozmawiali o wszystkim, znali się bardzo dobrze. On bardzo często przebywał w ich domu. Wiedziała, że jest on dla niego jedną z najważniejszych osób. Wiedziała też, że podoba się mężczyznom. Postanowiła go uwieść. Wtedy właśnie zaszła w niej wielka przemiana. Przestała już liczyć się z uczuciami innych. Stała się bezwzględna, taka jest do teraz. Nie było jej z nim łatwo. To byli prawdziwi przyjaciele, wyznawali zasadę, że nie zbliżają się do dziewczyny tego drugiego. Że za nic w świecie, nie wolno jej tknąć. Męczyła się z tym chłopakiem dobry miesiąc. Był twardy. Nie reagował na jej żadne zaczepki. Aż do pewnego wieczoru. Neymara nie było. Miał wieczorny trening. Bardzo dobrze to wszystko sobie uknuła. Siedziała z Vincente na kanapie, ta z kolei stała zaraz naprzeciwko drzwi wejściowych. Gdy usłyszała otwierające się drzwi, po prostu rzuciła się na chłopaka i zaczęła go namiętnie całować. I jak to wszystko się skończyło? Mimo, że Vincente tłumaczył wszystko Neymarowi, ten mu nie wierzył. Zerwał z nim znajomość. A gdy chciał  zerwać również z Bibi, nie zdążył. Ta pierwsza mu powiedziała, że już go nie kocha, że nigdy go nie kochała. Że chciała tylko zabawić się jego kosztem. Na pożegnanie dodała jeszcze, że jest kiepski w łóżku. To dobiło go kompletnie....

***

Czy cierpiała bez niego? Czy w głębi duszy żałowała tego co zrobiła? Skąd że! Była z siebie bardzo dumna! Od tamtej pory nie zakochała się już w nikim. Mimo, że miała z dziesięciu, może piętnastu chłopaków, to żadnego nie kochała. Bo ona bała się miłości.

###############

Podoba się? Następny już w środę :*

środa, 22 stycznia 2014

4. Uczmy się na błędach

Całe po południe spędzili w ogrodzie na rozmowach i wspominkach. Dziwne, bo Bibi ani razu nie zachowała się nie miło dla Shakiry, a tym bardziej dla Gerarda! Była nad wyraz miła i kulturalna. Czemu? Co jej się stało, że nagle jest taka dobra dla innych? Może tak działa na nią Hiszpania i przebywanie ze starszą siostrą i jej rodziną? Nie... Po prostu miała pewny plan co do tej dwójki, zresztą tak samo jak oni dla niej.
Gerard kilka razy dawał Shakirze znaki, żeby zaczęła rozmowę o opiekunce dla Milana. Blondynka jednak nie potrafiła ująć tego w słowa.
Nie chciała psuć dobrego humoru dziewczyny. Wiedziała, że potrafi ona z byle powodu wybuchnąć, nie chciała tego znowu przeżywać. Ale właściwie po to ją tutaj ściągnęła, kiedyś będzie musiała jej to powiedzieć... To kiedyś nadeszło szybciej niż myślała. Gerard znudzony już rozmową o kosmetykach, jaką akurat prowadziły dziewczyny, wziął sprawę w swoje ręce. Wiedział, że jego żona może tak zwlekać w nieskończoność...
-Bibi..
Zaczął.
-Mamy dla Ciebie z Isabel propozycję.
Brunetka tylko poprawiła grzywkę, która akurat opadła jej na lewe oko i spojrzała na szwagra.
Shakira już wiedziała co ma zamiar zrobić jej mąż. Wzięła syna na ręce, który akurat stanął przy jej nogach.
-A właściwie nie propozycje, mamy prośbę. Cholernie wielką prośbę.
Dokończył i znacząco spojrzał na żonę, która poprawiała fryzurę Milanowi.
-Bibi, chcielibyśmy się Ciebie spytać, czy nie zajęłabyś się Milanem.
Powiedziała blondynka i spojrzała na siostrę.
Ta tylko spojrzała raz na nią, raz na Pique. Nie do końca zrozumiała o co im chodzi.
-Teraz? Wychodzicie gdzieś?
Spytała spokojnie.
-Nie, źle zrozumiałaś... Czy nie zajęłabyś się nim, że tak powiem... Na stałe. Potrzebujemy opiekunki dla niego, wiemy, że sobie poradzisz, Twoja pomoc jest nam bardzo potrzebna.
Nie małe zdziwienie ogarnęło jej umysł. Kompletnie nie wiedziała co ma powiedzieć. Chciała tu przyjechać, żeby odpocząć od rodziców, poznać kogoś, poszaleć, to miały być wakacje, a nie harowanie przy jakimś dziecku. Nie tak to sobie wyobraziła.
-Serio myślicie, że uda Wam się mnie tak wrobić?!
Uniosła głos i aż wstała z krzesła.
-Nie przyjechałam tu, żeby niańczyć Wam dziecko!
Krzyczała wymachując rękami. Gerard nie mógł pozwolić, by jakieś dziewuszysko wydzierało się w jego domu i to jeszcze na jego żonę i syna. Tego było za wiele.
Wstał z miejsca i prawą ręką wskazał na drzwi wyjściowe mówiąc...
-Jak masz tak drzeć japę, to wyjdź! Poradzimy sobie i bez Ciebie! Jesteś rozwydrzonym, rozpieszczonym bachorem, który nic nie docenia! Zejdź mi z oczu!
Zrobił się cały czerwony ze złości. Sam nie wiedział czemu tak gwałtownie zareagował. To wszystko zbierało się w nim od dłuższego czasu. Ta dziewczyna zawsze go denerwowała, ale nigdy nie zareagował tak jak teraz. No, w końcu musiał wybuchnąć, bo tego było już za wiele.
Krzyku Gerarda bardzo przestraszył się Milan. Gdy on rzucał kolejną wiązankę w stronę strojącej przed nim Bibi, Shakira próbowała uspokoić Milana, który bardzo mocno płakał. Nigdy jeszcze nie widziała go w takim stanie. Przytulając syna, darła się na męża, by ten przestać krzyczeć. Bez skutku.
Słysząc te wszystkie przykrości na swój temat, Bibi tylko odwróciła się na pięcie i ze wściekłością w oczach wyszła z domu trzaskając białymi drzwiami.
-I coś narobił?!
Wrzeszczała Shakira wstając z krzesła.
-Ja?!
Nie mógł uwierzyć w to co mówi.
-A kto?!
Kierowała się schodami w stronę pokoiku syna. Chciała go uspokoić i położyć spać. Nadal płakał, lecz już troszkę słabiej.
-To jej wina! Zawsze tak na mnie działa!
Nie usłyszał odpowiedzi, tylko trzask drzwi.
-Jasne kurwa! Wszystko moja wina!
Mówił sam do siebie, po czym poszedł do kuchni i wyciągnął butelkę whisky. Wiedział, że nie powinien, jednak był tak zdenerwowany, że musiał.

***

Szła środkiem ulicy przeklinając co chwilę pod nosem. Nie miała pojęcia dokąd iść, nie wiedziała nawet co ma ze sobą robić. Wiedziała, jedynie to, że do ich domu nie wróci. Przynajmniej póki będzie tam Gerard.
Robiło się coraz później, a co z tym idzie, zimniej. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach. Wiedziała, że w takim stroju długo nie wytrzyma. Wsadzając ręce do kieszeni, miała nadzieję, że znajdzie tam jakieś pieniądze. Niestety, była tam tylko komórka, dwa papierosy i papierek po cukierku. Przyjdzie jej marznąć dzisiaj w nocy...
Krocząc ulicami Barcelony, wzrok jej przykuł skate park. W sumie i tak nie ma co robić, ani gdzie pójść, skręciła w uliczkę i poszła za głosami, które z tam tąd dochodziły.
Dwie rampy, jedna większa, przy której stało kilku chłopaków i dwie dziewczyny, przy mniejszej było kilka dzieci.
Usiadła na ławce, niedaleko stojących osób i założyła nogę na nogę.
Siedziała i perfidnie wpatrywała się w stojących kilka metrów dalej ludzi.
-Macie może ognia?!
Krzyknęła do nich, gdy zauważyła, że o niej rozmawiają. Nie trudno było tego nie zauważyć. stali, patrzyli na nią i coś gadali.
Już po chwili podszedł do niej jeden z chłopaków i podpalił jej papierosa.
-Dzięki.
Wsadziła fajkę w usta.
-Nie widziałem Cię tutaj wcześniej...
Chłopak oparł się nogą o ławkę i położył na niej obie ręce przyglądając się brunetce.
Ona mu nie odpowiedziała, tylko wypuściła dym z ust prosto w jego twarz.
-Jestem Costa.
Wyciągnął rękę w jej stronę.
-Bibi.
Ścisnęła jego dłoń i znów włożyła papierosa w usta.
-Chodź, przedstawię Cię reszcie.
Dziewczyna ochoczo poszła za nim. Właśnie o to jej chodziło. Chciała jak najszybciej kogoś poznać, by mieć gdzie spać dzisiejszej nocy. Nie miała zamiaru wracać do siostry i jej wspaniałego męża. Już wolała spać na ulicy, ale to też jej się nie uśmiechało.
Costa przedstawił ją reszcie swoich znajomych. Cristian, Melanie, Sofie, Mario. Wydawali się być bardzo sympatyczni. Nie meli nic przeciwko temu, by Bibi trochę spędziła z nimi czasu.
Po dłuższej chwili, dowiedziała się, że Sofie i Cristian to kuzyni. Melanie jest z Cristianem, a Costa i Mario to bracia. Cała wielka rodzina.
-Co Cię w ogóle sprowadza do Hiszpanii?
Spojrzała na nią rudowłosa dziewczyna trzymając puszkę z piwem w ręku.
-Rodzice mieli mnie dość i przysłali mnie do siostry, żebym jej potruła trochę dupę.
Wzruszyła ramionami.
-To czemu nie jesteś u niej? Późno trochę, a ty szwendasz po ulicy.
-Jakoś nie potrafię dogadać się z jej mężem. To jest skończony idiota, nie mam zamiaru z nim mieszkać. Po za tym, wyrzucił mnie z domu. Nie mam gdzie spać i tak się szwendam.
Wyrzuciła resztę papierosa, którą trzymała w ręku.
-Mamy wolny materac, możesz spać u nas.
Zaproponował Costa i spojrzał na swojego brata. Był on najbardziej nieobecny ze wszystkich. Cały czas rysował coś na kartce, albo się rozglądał.
-Chętnie bym skorzystała.
Odpowiedziała bez skrupułów.
Robiło się naprawdę późno. Melanie, Sofie i Cristian stwierdzili, że pora wracać już do domu. Pożegnali się z pozostałą trójką i ruszyli do siebie.
-To chodź Bibi, pokażemy Ci nasz pałac.
Costa wstał z ławki i wyciągnął rękę w kierunku brunetki. Ta ochoczo złapała go za dłoń i ruszyła razem z nim. Mario tylko leniwie podniósł się i szedł kilka metrów za nimi.
Po około dwudziestu minutach stali pod odrapaną kamienicą.
-Może nie za duże, ale własne.
Przekręcił kluczyk w drzwiach i popchnął je nogą.
Faktycznie, małe mieszkanie. Zaraz po przekroczenia progu mieszkania, stoi się w kuchnio-salono-jadalni. Jedno pomieszczenie, jedynie kuchnia odgrodzona jest pół ścianką. W samej kuchni nie ma nic po za kilkoma szafkami, kuchenką i lodówką. Na przeciwko drzwi jest duże okno zasłonięte czarną, dziurawą koszulką. Obok niego stoi półka na książki. Jednak książek na niej nie ma. Jest tam tylko kilka szklanek i misek oraz jakieś gazety. Niemal na środku pokoju stoi okrągły stoik z trzema krzesłami, ale tylko dwa z nich nadają się do użytku. Jedno ma tylko dwie nogi. Szara kanapa stoi po prawej stronie pod ścianą, obok jasnych drzwi. Obok kanapy, na podłodze leży materac, a kawałek od niego stoi mały, czarny telewizor. Za drzwiami, obok kanapy jest łazienka. Prysznic, umywalka, toaleta, lusterko.
W mieszkaniu jest jeszcze jedno pomieszczenie. Typowa sypialnia. Łóżko, szafka, i pełno ciuchów rozrzuconych dosłownie wszędzie!
Jak to powiedział Costa, może nie duże, ale własne.
Gdy tylko cała trójka była już w mieszkaniu, Costa oprowadził Bibi po nim, a Mario poszedł do kuchni. Wyciągnął z  lodówki jogurt i zaczął jeść.
-Tutaj Bibi będziesz spała.
Wskazał na szarą kanapę.
-Może nie jest wygodna jak jakieś łoże królewskie, ale daje radę.
Uśmiechnął się i rzucił na kanapę koc i poduszkę.
-Ty gdzie będziesz spał?
Rozejrzała się po szarym pokoju.
-Tutaj, na materacu.
Wskazał na niego, leżał na podłodze.
No niech mu będzie. Nie chciała udawać, że przejmuje się jego zdrowiem, kręgosłupem i w ogóle tym wszystkim, co może go boleć po przespaniu nocy na podłodze. Ona chciała mieć wygodnie. Więc skoro chłopak sam zadeklarował się, że będzie spał na podłodze, to przecież nie będzie mu się sprzeciwiała...
-Bibi, a jak ty właściwie masz na nazwisko?
Spytał się Mario, gdy siedzieli i rozmawiali.
Znaczy właściwie nie wszyscy siedzieli. Ona siedziała, po turecku na kanapie, Costa już przyzwyczajał się do tego, że będzie spał na materacu i już teraz na nim leżał, a Mario siedział przy stole i rysował.
Nie chciała mu powiedzieć, że ma nazwisko Meberak. Od razu by się domyślili, że jest siostrą Shakiry, a tego nie chciała.
-Sortez.
Odpowiedziała spoglądając na chłopaka. To nazwisko było pierwsze, jakie wpadło jej do głowy. Dlaczego takie? Bo tak ma na nazwisko Enrique. Jej jedyny prawdziwy przyjaciel. Tylko za nim tęskni będąc w Hiszpanii. Tylko dla niego chce wracać do Kolumbii.
-Niespotykane nazwisko. Pierwszy raz je słyszę.
Powiedział leżący na materacu brunet.
-A wy? Jak macie na nazwisko?
-Berrientos. Tak jak ten sławny aktor
Powiedział dumny Mario. W końcu się ożywił. Praktycznie cały czas był cichy i spokojny. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Gdy się rozkręcił, gadał cały czas! Bez przerwy! Jadaczka mu się dosłownie nie zamykała.
Około godziny drugiej w nocy, zrobiło się cicho, wszyscy zasnęli. Bibi wtuliła się w koc na kanapie, Costa leżał rozwalony na materacu, a Mario poszedł do swojego pokoju, przed tym śpiewał różne piosenki, na szczęście w końcu się zamknął. Można było spokojnie pójść  spać.

***

Obudziły ją szmery. Leniwie otworzyła oczy i ujrzała Mario chodzącego po kuchni. Zaraz później spojrzała na Costę. Nadal spał.
-Wychodzisz gdzieś?
Chłopak na nią spojrzał.
-Tak, to pracy. Muszę utrzymywać tego nieroba. On sam za nic się nie weźmie, więc wiesz..
Schował do plecaka kilka kromek chleba.
-Może jeszcze się zobaczymy jak wrócę, jeśli nie, to miło było Cię poznać.
Wyszedł z mieszkania.
Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Czy zostać tutaj, czy wrócić do Shakiry... Ale gdyby nie ten Gerard... Dlaczego ona go aż tak bardzo nie lubi?
Całe te rozmyślania przerwał Costa.
Poczuła jego rękę na swojej.
-Co ty robisz?!
Spytała zdenerwowana zabierając rękę.
-Chciałem się przywitać.
Przetarł oczy widząc zdenerwowanie u Bibi.
Dziewczyna zaraz po tym wstała z kanapy i poszła do łazienki.
Stojąc przy lusterku, nie wiedziała, czy to zachowanie Costy nie miało żadnych podtekstów. Poprawiła makijaż i fryzurę i wyszła z łazienki.
Costa tym razem leżał na kanapie.
Była bardzo głodna. Ostatnią rzeczą jaką jadła, było ciastko wczoraj w południe. Chcąc uciszyć burczenie w brzuchu otworzyła lodówkę. Znalazła tam tylko jedno jajko, masło i jogurt. Na bogato.
-Jesteś głodna?
Usłyszała głos Costy.
-Możemy wybrać się na wspólne śniadanie.
Mówił podchodząc w jej stronę.
-Nie wiesz, nie mam kasy.
Poczuła jego rękę na swoim biodrze. Co on wyprawiał?
-To nie szkodzi, zajmę się Tobą.
Szeptał jej do ucha. Zaraz po tym, obrócił dziewczynę przodem do siebie. Stali oddaleni od siebie o dosłownie pięć centymetrów. W jej głowie tysiące myśli, nie miała pojęcia co zrobić.
-Co ty wyprawiasz?!
Krzyknęła i próbowała mu się wyrwać, niestety trzymał on ją bardzo mocno, nie miała szans, by mu uciec. On był od niej dużo silniejszy.
-Nie udawaj, że tego nie chcesz... Po za tym, musisz jakoś mi się odwdzięczyć za nocleg... A to nie są takie tanie rzeczy... Jestem pewien, że wiesz o co mi chodzi...
Dokończył i zaczął całować dziewczynę po szyi.
Jej odpowiedź była natychmiastowa! Odsunęła głowę od niego i plunęła mu prosto  w  twarz. Ten czując lepką substancję na swojej twarzy puścił ją lekko i zaczął przecierać oczy. Nie czekając długo, skorzystała z tego i kopnęła go w krocze. Brunet zwijając się z bólu upadł na podłogę.
-Trzeba było trzymać łapy przy sobie.
Nie chciał ani chwili dłużej być w tym mieszkaniu. Nie chciała mieć nic do czynienia z tym człowiekiem. Zabrała swoją komórkę, która leżała na kanapie i szybkim krokiem wyszła z mieszkania. Jest wielką szczęściarą. To mogło się zupełnie inaczej skończyć...







###################################


No :)
I jest następny. Podoba się?  Od teraz, będę rozdziały dodawała szybciej, co jakieś 3-4 dni, zadowolone? :)
AAA i jeszcze, 100 lat Milan! <3



piątek, 10 stycznia 2014

3. Teraz będzie już z górki

Niedzielny poranek. Gerard jak zwykle w ten dzień wybrał się na poranny spacerek po świeże bułeczki. Zawsze tak robił. Czy brzydka pogoda, czy upał, zawsze co niedziele chodził po świeże, mięciutkie bułeczki. Po powrocie zawsze przyszykowywał śniadanie dla swojej małżonki. Robił to, by chodź w ten sposób odwdzięczyć się za cały poprzedni tydzień.
W ten jeden dzień, a właściwie tylko poranek to ona jest najważniejsza. Ale to nie znaczy, że Gerard ją nie wiadomo jak wykorzystuje, nie... Po prostu on ma praktycznie codziennie treningi. Jest zmęczony i to Shakira przygotowuje posiłki. W niedziele jest inaczej.
-Śniadanie do łóżka dla mojej królowej.
Powiedział wchodząc do pokoju z tacką pełną jedzenia.
Shakira tylko leniwie przeciągnęła się na łóżku i przetarła zaspane jeszcze oczy.
-Dziękuję kochanie.
Powiedziała i zabrała się za jedzenie.
-Ty nie jesteś głodny?
-Nie, wiesz pójdę po Milana, bo widziałem że wstał i zajmę się dokończeniem pokoju dla Twojej siostry.
-A to co Ci tam jeszcze zostało?
-Tylko pościel jej muszę dać.
Odpowiedział i po pocałowaniu żony w policzek wyszedł z sypialni.
Wspaniały początek dnia.

***

Pokój dla Bibi był już gotowy. Znajdował się na pierwszym piętrze, zaraz obok pokoju Milana i obok łazienki. Nie za duży ale też nie za mały. W sam raz. Z balkonem i dwoma osobnymi oknami. Pokój jasny i przejrzysty. Duże, miękkie łóżko przy oknie, kawałek za nim komoda. Na drugiej ścianie biurko z komputerem i szafa z lustrem praktycznie na całą ścianę. Dodatkowo dwa fotele i puszysty dywan. Wszystko w odcieniu kawowym i kremowym. Jednym słowem bardzo ładnie.
-No. Może przyjeżdżać.
Powiedział Pique wstając z podłogi.
-Geri...
Zaczęła Shakira.
-Wiem, że między Wami było różnie. Wiem, że nie jest łatwo Wam się porozumieć i znaleźć wspólny język, ale postaraj się być dla niej miły, dobrze?
Spytała podchodząc do męża.
-Przecież ja zawsze jestem miły.
Powiedział lekko szczypiąc ją w nos.
-Geri... Proszę Cię. Wiesz jaki ona ma charakter, nie ukrywam, będzie z nią ciężko, ale to moja siostra. Właściwie to innego rozwiązania nie mamy... Ani ty, ani ja nie zrezygnujemy z kariery. Dobrze o tym wiesz.
-Przecież nie musimy. Ona jest więc nam pomoże.
-Wiem...
-Będzie dobrze. Musi. A teraz idź przygotuj jakiś obiad czy coś, ja już będę się po nią zbierał.
Powiedział i pocałował żonę w czoło.
-Będzie dobrze.
Dopowiedział i wyszedł.

***

Do Kolumbii znów wróciła wspaniała pogoda. Było wręcz upalnie.
-Spakowałaś wszystko?
Usłyszała głos dochodzący zza jej pleców. Rozpoznała, że to jej matka.
-Tak.
Odpowiedziała od niechcenia.
-Maribel, posłuchaj...
-Nie mogę, śpieszę się.
Przerwała jej i zapięła walizkę. Wzięła właściwie tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka  ciuchów, telefon, pieniądze i kilka innych podręcznych rzeczy. Wzięła tego tak mało, bo wiedziała, że Shakira to wszystko ma u siebie i na pewno jej pożyczy.
-Dobrze. Idź.
Odpowiedziała głęboko oddychając blondynka i wyszła z pokoju zamykając się w swojej sypialni. Było jej ciężko. Traciła kolejne dziecko, tylko i wyłącznie przez swoje zachowanie.
Włożyła telefon do kieszeni, torbę wzięła na ramię i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Na podjeździe przed domem czekał już William w samochodzie.
-Gotowa?
Spytał, gdy córka weszła do samochodu.
-Tak, jedźmy już.
Odpowiedziała i zapięła pasy. Droga na lotnisko nie trwała długo trwała bardzo krótko. Za krótko.
-Bibi, telefon Ci dzwoni.
Powiedział Will. Dziewczyna była tak zamyślona, że kompletnie straciła kontakt z rzeczywistoćcią. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Carlos" i jego zdjęcie.
-/Halo?-/
Powiedziała delikatnie.
-/Bibi? Cześć kochanie. To jak, widzimy się dziś wieczorem?-/
-/Carls... Wiesz... Nie dam dziś rady, wytłumaczę Ci później, teraz nie mogę rozmawiać.-/

Odpowiedziała i rozłączyła się. Nie chciała z nim rozmawiać. Teraz był on ostatnią osobą do rozmów.
-No, to jesteśmy.
Powiedział Will zatrzymując auto. Pomógł córce wyciągnąć torbę i zanieść ją do środka.
-Samolot masz za dwadzieścia minut. Mam dla Ciebie jeszcze małą niespodziankę. Stoi tam.
Powiedział i wskazał na mężczyznę stojącego kilka metrów dalej.
-Enrique!
Krzyknęła i podbiegła do chłopaka.
-Jeju, wyszedłeś, jak się cieszę...
Powiedziała przytulając się do niego.
-Dzięki Twojemu tacie i dzięki Tobie, mała.
-Sam jesteś mały!
Krzyknęła na niego.
-Cicho już siedź.
Odpowiedział ze śmiechem przytulając ją mocniej.
Między nimi była prawdziwa przyjaźń. Właściwie to tylko przyjaźń. Mimo tego, że mogli całować się bez przeszkód, spali ze sobą zawsze gdy tylko naszła ich taka ochota, to nie byli razem. Nigdy nie byli ze sobą oficjalnie. Żyją po prostu w otwartym związku opartym tylko na przyjaźni.
-No, to Bibi leć już.
-Tak, wiem. Zobaczymy się za niedługo. Będzie mi brakowało tej Twojej obrzyganej mordy.
Powiedziała odsuwając się od niego.
-Ja za Twoją tęsknić nie będę.
Odpowiedział ze śmiechem.
-GŁUPEK!
Krzyknęła i uderzyła go lekko w ramie.
-Pa skarbie.
Odpowiedział jej i przesłał czułego buziaka.
Teraz tylko pożegnała się z tatą i mogła wsiadać do samolotu. Nałożyła słuchawki na uszy, pod głowę dała poduszkę i zamknęła oczy. W tym momencie świat dla niej nie istniał...

***

Gerard już czekał na lotnisku. A nie było to łatwe. Mimo ciemnemu kapturowi założonego na głowę i okularom przeciwsłonecznych kilka osób i tak go rozpoznało i poprosiło o autograf. Ale jakoś przez to przebrnął.
Samolot miał małe opóźnienie. Jakieś trzydzieści minut. Stał i czekał z tabliczką, na której było napisane "Bibi".
Obudził ją głos kobiety dochodzący z głośnika. Zrozumiała tylko "Dziękujemy, są państwo w Barcelonie". Pora wstawać. Schowała telefon, wyłączyła muzykę i wyszła z samolotu. Po zabraniu torby wyszła na korytarz, gdzie ktoś powinien na nią czekać...
Gdy tylko drzwi się przed nią otworzyły, ujrzała tabliczkę ze swoim imieniem. A właściwie nie! Bardzo ucieszyła się, że jej prawdziwego imienia tam nie było. Tego by nie przeżyła!
Miała nadzieję, że z lotniska odbierze ją Shakira, ewentualnie jakiś szofer, czy coś. Ale nie Pique... Z nim nigdy się nie dogadywała...
-Cześć!
Krzyknął wysoki brunet, gdy tylko ją ujrzał. Ona mu nic nie odpowiedziała tylko ściągnęła kaptur, który miała na głowie.
-Jak lot?
Pytał biorąc jej torbę.
-Nie jestem kaleką.
Odpowiedziała wyrywając mu torbę i sama owinęła ją sobie wokół talii.
-Będzie ciężko...
Powiedział sobie pod nosem Pique i odetchnął głęboko.
Wyszli z lotniska i wsiadając do samochodu udali się w stronę domu, w którym czekała już Shakira z Milanem.
Całą drogę nic nie mówiła. Kompletnie nic. Tylko siedziała i patrzyła się przez okno.
-Przeprowadziliście się?
Powiedziała wreszcie, gdy zatrzymali się pod obcym dla niej domem.
-Nie, zaczekaj tuta chwilę, muszę coś załatwić.
Powiedział i wyszedł z samochodu wchodząc do domu.
-No świetnie!
Przewróciła oczami i założyła ręce na piersi. Nie chciało jej się tutaj siedzieć.
Wielka, biała willa z drewnianymi akcentami. Zapewne mieszka tutaj któryś z kolegów z drużyny Gerarda. Nie pomyliła się. Gdy ujrzała wychodzącego szwagra z domu, za nim pokazała jej się znajoma postać. Wiedziała, że skadś do kojarzy, ale może przez to, że stał tak daleko, a ona miała małe problemy ze wzrokiem nie mogła dokładnie stwierdzić go to. Już niedługo będzie miała okazję..
Stali przed drzwiami i chwilę rozmawiali.
-Pośpiesz się! Chcę już się położyć!
Krzyknęła do niego otwierając okno w samochodzie.
-No już! Zaczekaj!
Odpowiedział jej mężczyzna podając rękę koledze. Ten szybko zniknął za białymi drzwiami.
-Poznałaś go?
Spytał się, gdy usiadł na miejscu kierowcy.
-Wiesz, jest tyle ciekawych rzeczy, które warto znać i zapamiętać, więc czemu mam sobie zaśmiecać głowę jakimiś piłkarzami?
Odpowiedziała mu patrząc przez szybę. Jest to jakiś plus. Przynajmniej odpowiedziała na jego pytanie.
Gerard nic więcej nie mówił, bo przecież obiecał żonie, że będzie dla niej miły...

***

Shakira już czekała na swoją siostrę. Tak dawno się nie widziały... Ostatni raz, gdy Milan się urodził... Już ponad rok...
-Jesteśmy!
Krzyknął u progu drzwi Gerard.
-Bibi!
Powiedziała zadowolona Shakira i podbiegła w stronę nieco zdziwionej brunetki.
-Cześć siostrzyczko, tak dawno się nie widziałyśmy...
Mówiła jej do ucha wtulając się w jej ciało. Bibi tylko bezwładnie spuściła ręce wzdłuż ciała i stała jak wryta.
-No, wchodź, pokaże Ci Twój pokój.
Powiedziała i pociągnęła siostrę za rękę. W tym samym momencie pokazała mężowi, by ten wziął torbę dziewczyny.
-No, to tutaj spędzisz najbliższe noce.
Powiedziała otwierając drzwi od pokoju, a uśmiech ani na moment nie schodził jej z twarzy.
-Chcesz odpocząć po podróży? A może jesteś głodna? A może chcesz obejrzeć dom i okolice?
Pytała stojąc naprzeciwko siostry.
-Nie, dzięki. Chciałabym się przespać...
Powiedziała i chwyciła torbę, którą do tej pory miał w ręku Pique.
-Dobrze, rozumiem, zmiana czasu... My będziemy w salonie, lub w ogrodzie.
Dodała.
-Naprawdę nie wiesz, jak się cieszę, że tutaj jesteś i że się zgodziłaś!
Powiedziała i znów wtuliła się w ciało młodszej siostry, po czym zamykając za sobą drzwi, wyszła z pokoju.
Bibi nie widząc co ma teraz zrobić, wyjrzała przez okno. Widok miała na lewą stronę ogrodu, a dokładniej na altanę z grillem i ogrodem warzywnym. Widziała również dom sąsiada, również bardzo piękny. A gdy wyszła na balkon, ujrzała również garaż z samochodami i ulicę. Bardzo ładnie ogólnie. Gdy tak stała przy oknie, przypomniały jej się słowa siostry: Cieszę się, że się zgodziłaś. Ale na co ona się godziła? Nic sobie nie przypominała...

***

Byli naprawdę udanym małżeństwem. Ba! Udane to mało powiedziane! Oni kochali się jak mało kto. Gotowi są oddać za siebie życie. Między nimi jest miłość ja ta w bajkach. Księżniczka spotyka księcia i żyją długo i szczęśliwie. Z nimi jest dokładnie tak samo.
-Myślisz, że jej się tutaj podoba?
Zaczęła Shakira.
Siedzieli na ławce w ogrodzie. W okół krzewy i kwiaty. Kawałek dalej basen. Milan bawił się w piaskownicy w rog podwórka. Rodzice mieli go cały czas na oku.
-Na pewno! Zobaczysz, jeszcze się rozkręci i będzie z górki.
-Oby tylko rozkręciła się w pozytywny sposób...
Zakończyła Shakira. Dobrze wiedziała jaka jest jej siostra i do czego jest zdolna...
Bibi w tym czasie poprawiała makijaż. Malowała się mocno i starannie. Ale miała w tym już taką wprawę, że trwało to dosłownie kilka minut. Założyła krótkie, jeansowe spodenki, które wzięła ze sobą z Kolumbii i zieloną bokserkę. Nie miała zamiaru się stroić, ponieważ wiedziała, a przynajmniej tak sobie założyła, że nie wyjdzie dziś z domu, więc nie ma potrzeby się pindrzyć nie wiadomo jak.
Na boso zeszła na parter. Przez drzwi tarasowe ujrzała swoją siostrę i Gerarda. Nadal siedzieli na ławce.
Chcąc nie chcąc ruszyła w ich stronę.
-Cześć skarbie! Odpoczęłaś choć troszkę?
Spytała Shakira, gdy dziewczyna była jeszcze na tarasie. A od tarasu do miejsca w którym siedzieli było dobre piętnaście metrów.
-Bywało lepiej.
Odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła. Nie miała już siły na ciągłe kłótnie i sprzeczanie się z każdym.
-Jak chcesz to tam jest Milan. Pewnie się stęsknił za Tobą.
Powiedziała i wskazała na bawiącego się syna w piaskownicy.
-Na pewno nie. Dzieci mnie nie lubią, ale spróbować można.
Powiedziała i po przewróceniu oczami podeszła do siedzącego w piasku chłopczyka.
-Cześć Mils...
Powiedziała delikatnie. Zawsze  się tak do niego zwracała, a to bardzo nie podobało się Gerardowi... Myślała, ze skoro Milan jej tak długo nie widział, to na pewno się przestraszy i zacznie płakać, ale ku jej zdziwieniu, dziecko przysunęło się do niej i nieudolnie próbowało stanąć na własnych nogach trzymając się jej.
-Ale ty już duży jesteś!
Powiedziała już śmielej i podniosła siostrzeńca na ręce.
Państwo Pique tylko przyglądali się temu z zadowoleniem. Ich plan był na jak najlepszej drodze do spełnienia.

----------------

Siema, cześć, witam :)
Wracam po trzech miesiącach do pisania tego opowiadania, cieszycie się?
No, co do rozdziału, to napisałam go już duuużo wcześniej. Taki nijaki jest, ale nie chciało mi się go pisać od nowa i stwierdziłam, że wkleję go tak jak jest. Następny będzie już lepszy, obiecuję :*