Niedzielny poranek. Gerard jak zwykle w ten dzień wybrał się na poranny spacerek po świeże bułeczki. Zawsze tak robił. Czy brzydka pogoda, czy upał, zawsze co niedziele chodził po świeże, mięciutkie bułeczki. Po powrocie zawsze przyszykowywał śniadanie dla swojej małżonki. Robił to, by chodź w ten sposób odwdzięczyć się za cały poprzedni tydzień.
W ten jeden dzień, a właściwie tylko poranek to ona jest najważniejsza. Ale to nie znaczy, że Gerard ją nie wiadomo jak wykorzystuje, nie... Po prostu on ma praktycznie codziennie treningi. Jest zmęczony i to Shakira przygotowuje posiłki. W niedziele jest inaczej.
-Śniadanie do łóżka dla mojej królowej.
Powiedział wchodząc do pokoju z tacką pełną jedzenia.
Shakira tylko leniwie przeciągnęła się na łóżku i przetarła zaspane jeszcze oczy.
-Dziękuję kochanie.
Powiedziała i zabrała się za jedzenie.
-Ty nie jesteś głodny?
-Nie, wiesz pójdę po Milana, bo widziałem że wstał i zajmę się dokończeniem pokoju dla Twojej siostry.
-A to co Ci tam jeszcze zostało?
-Tylko pościel jej muszę dać.
Odpowiedział i po pocałowaniu żony w policzek wyszedł z sypialni.
Wspaniały początek dnia.
***
Pokój dla Bibi był już gotowy. Znajdował się na pierwszym piętrze, zaraz obok pokoju Milana i obok łazienki. Nie za duży ale też nie za mały. W sam raz. Z balkonem i dwoma osobnymi oknami. Pokój jasny i przejrzysty. Duże, miękkie łóżko przy oknie, kawałek za nim komoda. Na drugiej ścianie biurko z komputerem i szafa z lustrem praktycznie na całą ścianę. Dodatkowo dwa fotele i puszysty dywan. Wszystko w odcieniu kawowym i kremowym. Jednym słowem bardzo ładnie.
-No. Może przyjeżdżać.
Powiedział Pique wstając z podłogi.
-Geri...
Zaczęła Shakira.
-Wiem, że między Wami było różnie. Wiem, że nie jest łatwo Wam się porozumieć i znaleźć wspólny język, ale postaraj się być dla niej miły, dobrze?
Spytała podchodząc do męża.
-Przecież ja zawsze jestem miły.
Powiedział lekko szczypiąc ją w nos.
-Geri... Proszę Cię. Wiesz jaki ona ma charakter, nie ukrywam, będzie z nią ciężko, ale to moja siostra. Właściwie to innego rozwiązania nie mamy... Ani ty, ani ja nie zrezygnujemy z kariery. Dobrze o tym wiesz.
-Przecież nie musimy. Ona jest więc nam pomoże.
-Wiem...
-Będzie dobrze. Musi. A teraz idź przygotuj jakiś obiad czy coś, ja już będę się po nią zbierał.
Powiedział i pocałował żonę w czoło.
-Będzie dobrze.
Dopowiedział i wyszedł.
***
Do Kolumbii znów wróciła wspaniała pogoda. Było wręcz upalnie.
-Spakowałaś wszystko?
Usłyszała głos dochodzący zza jej pleców. Rozpoznała, że to jej matka.
-Tak.
Odpowiedziała od niechcenia.
-Maribel, posłuchaj...
-Nie mogę, śpieszę się.
Przerwała jej i zapięła walizkę. Wzięła właściwie tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka ciuchów, telefon, pieniądze i kilka innych podręcznych rzeczy. Wzięła tego tak mało, bo wiedziała, że Shakira to wszystko ma u siebie i na pewno jej pożyczy.
-Dobrze. Idź.
Odpowiedziała głęboko oddychając blondynka i wyszła z pokoju zamykając się w swojej sypialni. Było jej ciężko. Traciła kolejne dziecko, tylko i wyłącznie przez swoje zachowanie.
Włożyła telefon do kieszeni, torbę wzięła na ramię i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Na podjeździe przed domem czekał już William w samochodzie.
-Gotowa?
Spytał, gdy córka weszła do samochodu.
-Tak, jedźmy już.
Odpowiedziała i zapięła pasy. Droga na lotnisko nie trwała długo trwała bardzo krótko. Za krótko.
-Bibi, telefon Ci dzwoni.
Powiedział Will. Dziewczyna była tak zamyślona, że kompletnie straciła kontakt z rzeczywistoćcią. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Carlos" i jego zdjęcie.
-/Halo?-/
Powiedziała delikatnie.
-/Bibi? Cześć kochanie. To jak, widzimy się dziś wieczorem?-/
-/Carls... Wiesz... Nie dam dziś rady, wytłumaczę Ci później, teraz nie mogę rozmawiać.-/
Odpowiedziała i rozłączyła się. Nie chciała z nim rozmawiać. Teraz był on ostatnią osobą do rozmów.
-No, to jesteśmy.
Powiedział Will zatrzymując auto. Pomógł córce wyciągnąć torbę i zanieść ją do środka.
-Samolot masz za dwadzieścia minut. Mam dla Ciebie jeszcze małą niespodziankę. Stoi tam.
Powiedział i wskazał na mężczyznę stojącego kilka metrów dalej.
-Enrique!
Krzyknęła i podbiegła do chłopaka.
-Jeju, wyszedłeś, jak się cieszę...
Powiedziała przytulając się do niego.
-Dzięki Twojemu tacie i dzięki Tobie, mała.
-Sam jesteś mały!
Krzyknęła na niego.
-Cicho już siedź.
Odpowiedział ze śmiechem przytulając ją mocniej.
Między nimi była prawdziwa przyjaźń. Właściwie to tylko przyjaźń. Mimo tego, że mogli całować się bez przeszkód, spali ze sobą zawsze gdy tylko naszła ich taka ochota, to nie byli razem. Nigdy nie byli ze sobą oficjalnie. Żyją po prostu w otwartym związku opartym tylko na przyjaźni.
-No, to Bibi leć już.
-Tak, wiem. Zobaczymy się za niedługo. Będzie mi brakowało tej Twojej obrzyganej mordy.
Powiedziała odsuwając się od niego.
-Ja za Twoją tęsknić nie będę.
Odpowiedział ze śmiechem.
-GŁUPEK!
Krzyknęła i uderzyła go lekko w ramie.
-Pa skarbie.
Odpowiedział jej i przesłał czułego buziaka.
Teraz tylko pożegnała się z tatą i mogła wsiadać do samolotu. Nałożyła słuchawki na uszy, pod głowę dała poduszkę i zamknęła oczy. W tym momencie świat dla niej nie istniał...
***
Gerard już czekał na lotnisku. A nie było to łatwe. Mimo ciemnemu kapturowi założonego na głowę i okularom przeciwsłonecznych kilka osób i tak go rozpoznało i poprosiło o autograf. Ale jakoś przez to przebrnął.
Samolot miał małe opóźnienie. Jakieś trzydzieści minut. Stał i czekał z tabliczką, na której było napisane "Bibi".
Obudził ją głos kobiety dochodzący z głośnika. Zrozumiała tylko "Dziękujemy, są państwo w Barcelonie". Pora wstawać. Schowała telefon, wyłączyła muzykę i wyszła z samolotu. Po zabraniu torby wyszła na korytarz, gdzie ktoś powinien na nią czekać...
Gdy tylko drzwi się przed nią otworzyły, ujrzała tabliczkę ze swoim imieniem. A właściwie nie! Bardzo ucieszyła się, że jej prawdziwego imienia tam nie było. Tego by nie przeżyła!
Miała nadzieję, że z lotniska odbierze ją Shakira, ewentualnie jakiś szofer, czy coś. Ale nie Pique... Z nim nigdy się nie dogadywała...
-Cześć!
Krzyknął wysoki brunet, gdy tylko ją ujrzał. Ona mu nic nie odpowiedziała tylko ściągnęła kaptur, który miała na głowie.
-Jak lot?
Pytał biorąc jej torbę.
-Nie jestem kaleką.
Odpowiedziała wyrywając mu torbę i sama owinęła ją sobie wokół talii.
-Będzie ciężko...
Powiedział sobie pod nosem Pique i odetchnął głęboko.
Wyszli z lotniska i wsiadając do samochodu udali się w stronę domu, w którym czekała już Shakira z Milanem.
Całą drogę nic nie mówiła. Kompletnie nic. Tylko siedziała i patrzyła się przez okno.
-Przeprowadziliście się?
Powiedziała wreszcie, gdy zatrzymali się pod obcym dla niej domem.
-Nie, zaczekaj tuta chwilę, muszę coś załatwić.
Powiedział i wyszedł z samochodu wchodząc do domu.
-No świetnie!
Przewróciła oczami i założyła ręce na piersi. Nie chciało jej się tutaj siedzieć.
Wielka, biała willa z drewnianymi akcentami. Zapewne mieszka tutaj któryś z kolegów z drużyny Gerarda. Nie pomyliła się. Gdy ujrzała wychodzącego szwagra z domu, za nim pokazała jej się znajoma postać. Wiedziała, że skadś do kojarzy, ale może przez to, że stał tak daleko, a ona miała małe problemy ze wzrokiem nie mogła dokładnie stwierdzić go to. Już niedługo będzie miała okazję..
Stali przed drzwiami i chwilę rozmawiali.
-Pośpiesz się! Chcę już się położyć!
Krzyknęła do niego otwierając okno w samochodzie.
-No już! Zaczekaj!
Odpowiedział jej mężczyzna podając rękę koledze. Ten szybko zniknął za białymi drzwiami.
-Poznałaś go?
Spytał się, gdy usiadł na miejscu kierowcy.
-Wiesz, jest tyle ciekawych rzeczy, które warto znać i zapamiętać, więc czemu mam sobie zaśmiecać głowę jakimiś piłkarzami?
Odpowiedziała mu patrząc przez szybę. Jest to jakiś plus. Przynajmniej odpowiedziała na jego pytanie.
Gerard nic więcej nie mówił, bo przecież obiecał żonie, że będzie dla niej miły...
***
Shakira już czekała na swoją siostrę. Tak dawno się nie widziały... Ostatni raz, gdy Milan się urodził... Już ponad rok...
-Jesteśmy!
Krzyknął u progu drzwi Gerard.
-Bibi!
Powiedziała zadowolona Shakira i podbiegła w stronę nieco zdziwionej brunetki.
-Cześć siostrzyczko, tak dawno się nie widziałyśmy...
Mówiła jej do ucha wtulając się w jej ciało. Bibi tylko bezwładnie spuściła ręce wzdłuż ciała i stała jak wryta.
-No, wchodź, pokaże Ci Twój pokój.
Powiedziała i pociągnęła siostrę za rękę. W tym samym momencie pokazała mężowi, by ten wziął torbę dziewczyny.
-No, to tutaj spędzisz najbliższe noce.
Powiedziała otwierając drzwi od pokoju, a uśmiech ani na moment nie schodził jej z twarzy.
-Chcesz odpocząć po podróży? A może jesteś głodna? A może chcesz obejrzeć dom i okolice?
Pytała stojąc naprzeciwko siostry.
-Nie, dzięki. Chciałabym się przespać...
Powiedziała i chwyciła torbę, którą do tej pory miał w ręku Pique.
-Dobrze, rozumiem, zmiana czasu... My będziemy w salonie, lub w ogrodzie.
Dodała.
-Naprawdę nie wiesz, jak się cieszę, że tutaj jesteś i że się zgodziłaś!
Powiedziała i znów wtuliła się w ciało młodszej siostry, po czym zamykając za sobą drzwi, wyszła z pokoju.
Bibi nie widząc co ma teraz zrobić, wyjrzała przez okno. Widok miała na lewą stronę ogrodu, a dokładniej na altanę z grillem i ogrodem warzywnym. Widziała również dom sąsiada, również bardzo piękny. A gdy wyszła na balkon, ujrzała również garaż z samochodami i ulicę. Bardzo ładnie ogólnie. Gdy tak stała przy oknie, przypomniały jej się słowa siostry: Cieszę się, że się zgodziłaś. Ale na co ona się godziła? Nic sobie nie przypominała...
***
Byli naprawdę udanym małżeństwem. Ba! Udane to mało powiedziane! Oni kochali się jak mało kto. Gotowi są oddać za siebie życie. Między nimi jest miłość ja ta w bajkach. Księżniczka spotyka księcia i żyją długo i szczęśliwie. Z nimi jest dokładnie tak samo.
-Myślisz, że jej się tutaj podoba?
Zaczęła Shakira.
Siedzieli na ławce w ogrodzie. W okół krzewy i kwiaty. Kawałek dalej basen. Milan bawił się w piaskownicy w rog podwórka. Rodzice mieli go cały czas na oku.
-Na pewno! Zobaczysz, jeszcze się rozkręci i będzie z górki.
-Oby tylko rozkręciła się w pozytywny sposób...
Zakończyła Shakira. Dobrze wiedziała jaka jest jej siostra i do czego jest zdolna...
Bibi w tym czasie poprawiała makijaż. Malowała się mocno i starannie. Ale miała w tym już taką wprawę, że trwało to dosłownie kilka minut. Założyła krótkie, jeansowe spodenki, które wzięła ze sobą z Kolumbii i zieloną bokserkę. Nie miała zamiaru się stroić, ponieważ wiedziała, a przynajmniej tak sobie założyła, że nie wyjdzie dziś z domu, więc nie ma potrzeby się pindrzyć nie wiadomo jak.
Na boso zeszła na parter. Przez drzwi tarasowe ujrzała swoją siostrę i Gerarda. Nadal siedzieli na ławce.
Chcąc nie chcąc ruszyła w ich stronę.
-Cześć skarbie! Odpoczęłaś choć troszkę?
Spytała Shakira, gdy dziewczyna była jeszcze na tarasie. A od tarasu do miejsca w którym siedzieli było dobre piętnaście metrów.
-Bywało lepiej.
Odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła. Nie miała już siły na ciągłe kłótnie i sprzeczanie się z każdym.
-Jak chcesz to tam jest Milan. Pewnie się stęsknił za Tobą.
Powiedziała i wskazała na bawiącego się syna w piaskownicy.
-Na pewno nie. Dzieci mnie nie lubią, ale spróbować można.
Powiedziała i po przewróceniu oczami podeszła do siedzącego w piasku chłopczyka.
-Cześć Mils...
Powiedziała delikatnie. Zawsze się tak do niego zwracała, a to bardzo nie podobało się Gerardowi... Myślała, ze skoro Milan jej tak długo nie widział, to na pewno się przestraszy i zacznie płakać, ale ku jej zdziwieniu, dziecko przysunęło się do niej i nieudolnie próbowało stanąć na własnych nogach trzymając się jej.
-Ale ty już duży jesteś!
Powiedziała już śmielej i podniosła siostrzeńca na ręce.
Państwo Pique tylko przyglądali się temu z zadowoleniem. Ich plan był na jak najlepszej drodze do spełnienia.
----------------
Siema, cześć, witam :)
Wracam po trzech miesiącach do pisania tego opowiadania, cieszycie się?
No, co do rozdziału, to napisałam go już duuużo wcześniej. Taki nijaki jest, ale nie chciało mi się go pisać od nowa i stwierdziłam, że wkleję go tak jak jest. Następny będzie już lepszy, obiecuję :*
Będziesz prowadziła dwa blogi?!
OdpowiedzUsuńŚwietnie! <3
Bo będą dwa razy częściej pojawiały się nowe posty!
Juuuuupii! <3
Ciekawa jestem, co Bibi wymyśli żeby uprzykrzyć życie swoim współlokatorom...
Znając Ciebie, będzie zabawnie :)
Ewentualnie, wszystkich pozabija, to też możliwe! :D
Jeeest!
UsuńCieszmy się razeeem <3 hahah :D
Tak, to jest bardzo możliwe, to pozabijanie wszystkich :D
Bardzo się ciesze :D
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam i nareszcieeee !! <333
Jest cudowny ! ^^
Widać, że Pique stara się poprawić relacje pomiędzy nima Bibi.
Wydaje mi się, że powoli zachodzi w niej jakaś przemiana :) ciekawe, co będzie, jak się dowie, że musi opiekować się Milanem ?
Ale Milanek to przesłodkie dziecko i, jak się przy nim nie zmienić ?! Awww *-*
Słodko :3
OdpowiedzUsuńOsobiście, bardziej przypadło mi do gustu to drugie opowiadanie, o Susannie, ale to również będę czytała, może bardziej mnie porwie :d
Podoba mi się i to bardzo!
OdpowiedzUsuńFajnie, że postanowiłaś pisać tez tego bloga, wydaje mi się, że może być bardzo nie typowy. Tak samo, jak nietypowy charakter ma Bibi :)
I jeszcze Gerard i Milan <3
Cudnie :)
Bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńI wcale nie jest nijaki, jest fajny :)
Informuj o następnym.
Jasne, że się ciesze :*
OdpowiedzUsuńOby Bibi i Gerard jakoś się dogadali.
Opiekunka Bibi, fajnie :)
no :D
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona bohaterka Twoich opowiadań- Bibi :D
Uwielbiam ją po prostu!
A co do rozdziału, to całkiem fajny, zobaczymy, co wymyślisz później, oby Bibi narozrabiała, będzie ciekawie, to wiem na pewno :D
Tak się podjarałam, gdy weszłam w link tego bloga i zobaczyłam Pique! Normalnie nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chciałam to przeczytać :D
OdpowiedzUsuńCzemu go tak negatywnie ukazałaś? Moim zdaniem jest bardzo negatywną postacią w tym opowiadaniu, tylko się drze... A przecież on jest taaaki cudowny!
Weź popracuj nad jego relacjami z Bibi :D
Ale i tak będę go czytała, bo jest, co z tego, że tak negatywnie, ale jest :D
Informuj mnie tam gdzie przedtem :D
Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że prowadzisz również tego bloga, świetny jest :D
I jeszcze Milanek <3