13.Nastąpiły małe komplikacje
Nikt poza Mario nie wiedział, że nosi pod sercem dziecko. Złe samopoczucie tłumaczyła swojej siostrze jako zatrucie pokarmowe, mówiła jej, że nie ma czym się martwić. Bo czy jest czym się martwić, skoro naprawdę niedługo go nie będzie?
***
Leżała na jednoosobowym łóżku i myślała o tym wszystkim. Myślała co powinna teraz zrobić.
-Bibi, śpisz?
Spojrzała na drzwi. Już po chwili wyłonił się zza nic wysoki brunet. Niepewnie wszedł do pokoju i usiadł obok leżącej dziewczyny.
-Posłuchaj.
Wyglądał się być bardzo poważny. Rzadko mu się to zdarzało, zawsze był uśmiechnięty, wesoły. Nie to co teraz.
Brunetka tylko zawiesiła na nim wzrok. Wiedziała o czym chce z nią porozmawiać. O nim.
-Wiem, że nie powinienem wtrącać się w Twoje życie. Wiem, że tego nie lubisz, a ja nie chcę się Tobie po raz kolejny narażać, a co przy tym idzie i Isabel. Ale posłuchaj. Powinnaś porozmawiać z Neymarem. On odkąd zerwaliście nie jest sobą! Nie jest normalny. Jest w beznadziejnej formie, na treningi niemal w ogóle nie przychodzi. Nie chcę, żebyś do niego wróciła, czy coś. Ale po prostu pójdź i porozmawiaj. Ciebie to nic nie kosztuje, a jemu może dużo pomóc...
Nie była pewna, czy chce z nim rozmawiać. Wiedziała, że gdy już go zobaczy, na pewno powie mu o dziecku. Ale w sumie... W sumie chciała, żeby cierpiał. No to sobie pocierpi.
-No dobra, skoro Tobie to też polepszy humor.
Uśmiechnęła się lekko i wstała z łóżka.
-Jutro wracam do domu. Isabel Ci wspomniała?
Nie, nie miał pojęcia, że tak szybko będzie chciała wrócić. Wszystko miała już załatwione. Bilet kupiony, rodzice poinformowani. Klinika wybrana. Nic tylko pojechać, pozbyć się problemu i znów żyć normalnie.
Nałożyła niebieską bluzę i wyszła z domu z zamiarem większego zniszczenia życia Brazylijczykowi.
***
Stanęła pod bramą i wpisała kod. Wiedziała, że jak zadzwoni, a Neymar usłyszy jej głos, to na pewno jej nie wpuści. Weszła do środka. Drzwi były otwarte.
-Neymar?
Rozszedł się po domu jej głos. Na parterze go nie było. Poszła na piętro.
-Ney?
Powtórzyła raz jeszcze. Usłyszała puszczoną wodę w łazience. Zapukała.
-Kto to?
Zakręcił wodę i przetarł twarz, która była cała mokra.
-Bibi. Musimy porozmawiać.
Myślał, że się przesłyszał. Jak ona tutaj weszła? W pośpiechu wyszedł z pod prysznica i owinął się ręcznikiem. Nawet dokładnie się nie wytarł.
-Co ty tutaj robisz?!
Krzyknął, gdy tylko ją zobaczył.
-Gerard mówił, że z Tobą źle. Kazał mu tu przyjść, więc przyszłam.
-Od kiedy ty się słuchasz innych? A poza tym widzisz, nic mi nie jest, możesz sobie iść!
Stanął przy schodach i wskazał na drzwi wyjściowe. Był bardzo nie miły. W sumie, to dziwisz mu się? Dziewczyna go zdradziła, jakby nie było, drugi raz w ten sam sposób. A teraz jeszcze ma tupet przychodzić do jego mieszkania.
-Nie drzyj się na mnie! Należało Ci się to wszystko! Gdybyś był wierny od początku, to nic by się nie stało!
Zaczęła krzyczeć na chłopaka wymachując przy tym rękami.
-O czym ty mówisz kobieto? Z tego co pamiętam, to ty mnie zdradziłaś!
-Tak?! A kto był pierwszy? Co? Już nie pamiętasz?!
Nie pamiętał. Kompletnie nie wiedział, o co jej teraz chodzi.
-Ale o czym ty mówisz?
Wydawał się trochę uspokoić.
-Jak kurwa o czym? Jak całowałeś się z jakąś dziewczyną, jak jeszcze mieszkaliśmy razem w Brazylii! Co, masz kłopoty z pamięcią?
No chyba na to wychodzi, bo kompletnie nie miał pojęcia o czym ta dziewczyna mówi. Nigdy będąc w związku z Bibi nie pocałował żadnej dziewczyny. To wszystko było tylko wymysłem. On był jej wierny, bo bardzo ją kochał.
-Dobra, nie ważne!
Chciała już wyjść z jego domu, gdy przypomniało jej się o dziecku. No przecież nie opuści takiej okazji...
-A! Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że będziesz tatusiem.
Założyła ręce na piersi.
-Nie wymyślaj już i zejdź mi z oczu.
Pokazał jej drzwi wyjściowe. Ani przez chwile nie pomyślał o tym, że to może być prawda.
-Nie wierzysz? Dobra, nie to nie. I tak je usunę. Ale powinieneś wiedzieć, że zrobiłeś dziecko. Szkoda, że nigdy się nie urodzi.
Spojrzała na niego.
-Jaką mam pewność, że to niby moje dziecko? Ty puszczasz się na prawo i lewo z pierwszym lepszym facetem! Jesteś zwykłą dziwką! Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego!
Tego było za wiele! Nie pozwoli, by żaden facet, by ktokolwiek się tak do niej odzywał! Jej zdenerwowanie plus większa agresywność, to nie jest dobre zestawienie.
Korzystając z tego, że Neymar stał przy schodach, bez zastanowienia go popchnęła.
Bezwładnie zleciał w dół cały się przy tym obijając. Gdy stała na górze i patrzyła na jego ciało, czuła zadowolenie. Wiedziała, że teraz już na zawsze ją zapamięta. To wszystko z niej ulatywało, gdy schodziła po schodach i była coraz bliżej ciała.
Zauważyła krew. Dużo krwi. Chłopak się nie ruszał.
-Neymar!
Krzyknęła kucając obok niego. Nic.
Nie wiedząc co ma zrobić sięgnęła po jego telefon, wykręciła numer alarmowy.
-/Halo? Pogotowie? Mam rannego! Nie oddycha, wszędzie jest krew! Spadł ze schodów! Przyjedźcie szybko!-/
Zostawiła otwarte drzwi i wybiegła z domu. Nie chciała, by ktokolwiek widział ją przy nim.
***
Idąc w stronę domu, zauważyła jadącą kartkę na sygnale, która skręciła w uliczkę gdzie mieszkał chłopak. Nie chciała, by coś mu się stało. Nie chciała go zabić... Oby nic mu nie było...
Weszła do domu i nikomu nic nie mówiąc poszła do swojego pokoju. Zaczęła pakować walizki. Była bardzo zdenerwowana. Wszystko leciało jej z rąk.
-Bibi? Coś nie tak?
Blondynka weszła do środka.
-Nie, ale muszę już wracać do domu. Sprawdzisz, czy jest jeszcze dzisiaj jakiś lot?
Wrzuciła bluzkę do torby.
-Dobrze, ale coś się stało? Czemu nagle tak chcesz nas zostawić?
-Bo... mój przyjaciel miał wypadek, muszę do niego jechać.
Spojrzała na siostrę. Nie chciała jej znów okłamywać. Wiedziała, że wyda się. Że to wszystko się wyda. Ale nie miała innego wyjścia. Gdy Shakira poszła zarezerwować lot posługując się swoim nazwiskiem, Bibi spakowała ostatnie ciuchy.
Samolot miał odlecieć za dwie godziny. Musi już jechać na lotnisko. Gerard na treningu, Shakira musi zostać z synem w domu. Pozostał tylko Mario i jego skuter. Od razu się zgodził. Wiedział też, że nie chodzi o jakiegoś tam przyjaciela, jednak nie chciał nic mówić przy piosenkarce.
Pożegnała się z siostrą i Milanem. Obiecała, że za niedługo ich odwiedzi. Chciałaby tego, ale teraz wszystko się skomplikowało, nawet bardzo...
***
Stali w lotniskowym holu. Ludzi niemal w ogóle nie było.
-Bibs, co się stało?
Brunet na nią spojrzał.
-Ja go chyba zabiłam...
Aż zaniemówił z wrażenia.
-Jak to zabiłaś? Coś ty głupku zrobiła?!
-Nic! Powiedziałam mu o dziecku i nazwał mnie dziwką, zepchnęłam go ze schodów.. Nie oddychał...
Spuściła głowę w dół. mimo tego, że pragnęła jego cierpienia, to było jej wstyd. Miała wyrzuty sumienia. Jak mogła tak postąpić?
-Zadzwoniłaś na pogotowie?
Pytał brunet.
-Tak! Oby nic mu nie było...
Widać było smutek na jej twarzy. Nagle zupełnie inne podejście do tej sprawy.
-A chuj, jego wina. Nie obchodzi mnie.
Odetchnęła głęboko.
-Jak coś, byłam dziś u Ciebie. Nie wiem, byliśmy na obiedzie. Gdyby ktoś pytał.
Złapała torbę w dłoń.
Hiszpan nie potrafił jej nic powiedzieć. Jak można mieć aż tak skamieniałe serce? Jak można nie mieć uczuć?
-Może niedługo się zobaczymy. Teraz... Muszę iść.
Chłopak nadal nie mógł otrząsnąć. Stał i patrzył się w oddalającą się postać dziewczyny. Jej zachowanie było nienormalne!
***
Zajęła swoje miejsce w samolocie. Była zadowolona. Może nie szczęśliwa, a zadowolona. Teraz w jej głowie było tylko to, by jak najszybciej usunąć ciążę. Wiedziała, że musi to zrobić. To dziecko jest jej do niczego nie potrzebne.
14. Druga opcja
Wysiadła na lotnisku. Wsiadła w taksówkę i pojechała prosto do kliniki. Mimo, że była umówiona dopiero na jutro, nie chciała czekać. Nie mogła zwlekać dłużej. Nawet dokładnie nie wie, w którym miesiącu jest.
Aborcja w Kolumbii jest nielegalna. Dlatego też klinika mieści się na obrzeżach miasta. Nie ma do niej żadnych znaków, żadnych informacji, że tutaj można usunąć ciąże.
-Dzień dobry. Ja byłam umówiona z doktorem Grussi.
Stanęła przy recepcji.
Ciemnooka brunetka zerknęła na nią i zaczęła coś szukać w papierach.
-Tak, ale dopiero na jutro.
Zamknęła teczkę z której kartki aż wylatywały.
-Nie mogę czekać dłużej. Dzisiaj będzie możliwość? Mogę poczekać.
-Ma Pani szczęście. Jest wolny i dzisiaj. Sala numer dwa.
Przeszła dość wąskim korytarzem kilka metrów. Zapukała do drzwi z naklejonym numerkiem dwa i lekko uchyliła drzwi.
Starszy pan po pięćdziesiątce siedział za swoim biurkiem i przeglądał coś w komputerze.
-Dzień dobry.
Mężczyzna wskazał na krzesło, by usiadła.
-Widzę, że bardzo się Pani śpieszy...
Spojrzał w jej kartę.
-Tak. Chcę jak najszybciej mieć to za sobą.
Założyła nogę na nogę.
-A jest Pani pewna? Przemyślała Pani to dobrze? Nie będzie odwrotu. Może pojawić się wiele komplikowań. Na przykład, w późniejszych latach może mieć Pani problem z powtórnym zajściem w ciążę.
-Nie planuję mieć dzieci. To, teraz, to wpadka. Ja go nie chciałam, jego ojciec też. Nikt go tutaj nie chce. Dlatego niech Pan to zrobi szybko i bezboleśnie.
Lekarz aż ściągnął okulary ze zdziwienia. Ale skoro tak bardzo chce.
-Proszę się tutaj położyć. Musimy zrobić jeszcze USG, żeby sprawdzić który to tydzień.
Położyła się na niezbyt wygodnym łóżku i podwinęła koszulkę do góry.
Lekarz nałożył jakąś maź na jej brzuch i zaczął jeździć czymś po jej brzuchu. Kątem oka widziała jakieś szare plamy na monitorze. To jej dziecko.
-Dziecko rozwija się prawidłowo. Nie widzę żadnych komplikacji...
Wpatrywał się w szklany ekran.
-Mnie to nie obchodzi. Ja go nie chce mieć.
Prawie krzyknęła.
-Niestety, chyba Pani będzie musiała. Ciąża jest za bardzo zaawansowana, by usunąć... To czternasty tydzień.
-No chyba Pan sobie żartuje! Wyciągnij je ze mnie!
Krzyczała na lekarza.
-Niech Pani się uspokoi. Nie mogę je usunąć. Przyszła Pani o cztery tygodnie za późno. Żadna inna klinika w naszym kraju nie zrobi Pani tego zabiegu. Jeżeli naprawdę Pani nie chce tego dziecka, to niech Pani je zostawi w szpitalu, po urodzenia. Tak będzie i lepiej dla niego i dla Pani. Aborcja to bardzo poważny zabieg. I bardzo niebezpieczny.
Nic mu nie odpowiedziała. Wytarła maź z brzucha, wzięła torbę w rękę i nacisnęła na klamkę.
-Proszę się nie przemęczać, to szkodzi dziecku.
Lekarz spojrzał na nią, ledwo dźwigała tą torbę.
-I bardzo dobrze! Mama nadzieje, że samo umrze w tym brzuchu!
Krzyknęła i trzasnęła za sobą drzwiami. Nie zwracała uwagi na nic. Wyszła na ulicę i taranując ludzi zaczęła iść w kierunku domu swoich rodziców.
***
Stojąc pod drzwiami wejściowymi przetarła policzki, po których spływały łzy.
-Wróciłam!
Krzyknęła wchodząc do domu. Nie chciała pokazać rodzicom, że coś się stało.
Przyjęli ją bardzo dobrze. Nawet jej matka była bardzo miła, jak zwykła mama. Szybko przygotowała obiad. Wypytywała się o pobyt w Hiszpanii, o małżeństwo Gerarda i Shakiry o Milana, którego tak bardzo kochała. Pytała też o nią. O to jak się czuje, czy zamierza wrócić do Hiszpanii, czy zostaje tutaj, w Kolumbii. Nie potrafiła jej odpowiedzieć na to pytanie. Obiecała, że porozmawiają jutro. Teraz chciała odpocząć. Po pretekstem dotlenienia się wyszła z domu i poszła do Carlosa, jej "oficjalnego" chłopaka. On teraz był jej jedyną nadzieją.
Stwierdziła, że skoro nie może usunąć tego dziecka, trzeba znaleźć mu ojca. Bo nawet nie wie, czy Neymar przeżył...
-Cześć skarbie...
Wyszeptała i rzuciła się na szyje chłopakowi, który otworzył drzwi.
-Bibi? To na prawdę ty?
Wtulił się w ciało dziewczyny.
-Dlaczego przez tyle czasu się nie odzywałaś? Nie dawałaś żadnego znaku życia. Martwiłem się o Ciebie głuptasie...
Wprowadził dziewczynę do salonu i wspólnie usiedli na kanapie.
-Musiałam to wszystko przemyśleć. Teraz nasze życie zupełnie się zmieni..
-Co masz na myśli?
Wiedziała, że on jej pomoże. Że zajmie się nią i dzieckiem.
-Carlos... Będziemy rodzicami.
Złapała jego ręce i lekko je ścisnęła.
-Jak to?!
Spytał ze zdziwieniem w oczach.
-Jestem w ciąży.
Mówiła cały czas patrząc w jego oczy.
-Jesteś pewna, że to moje?
-Twierdzisz, że mogłabym Cię zdradzić? To na pewno Twoje dziecko. Na sto procent!
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!
Zaczął ściskać dziewczynę.
-Zajmę się i Tobą i naszym maleństwem! Będziemy wspaniałą, wielką rodziną, zobaczysz, wszystko będzie dobrze!
Carlos stanął na wysokości zadania. On był zaślepiony Bibi. Kochał ją ponad życie. Nawet nie pomyślał o tym, że to może być nie jego dziecko. Gdyby zrobił kilka obliczeń, popytał się o dokładny tydzień ciąży Meberak, to zauważyłby, że coś nie gra. Ale może to lepiej, że tego nie zrobił? Niech żyje ze świadomością, że to jego dziecko jak najdłużej.
Mario też się spisał. Nikomu nie powiedział o zajściu w domu Neymara. Ten już powoli dochodzi do siebie. Ma tylko, albo aż wstrząs mózgu. Też nikomu nic nie powiedział, na razie trzyma się wersji, że sam spadł ze schodów. Jak długo zostanie przy tym stwierdzeniu? I właściwie dlaczego to robi? Przecież mógłby powiedzieć, że to było usiłowanie zabójstwa, mógł się na niej zemścić... A czemu tego nie zrobił? Bo ją kochał...
***
Nieźle sobie to wszystko wykombinowała. Kto by pomyślał, że jej życie tak się potoczy? Że obierze takie tor? Nigdy nie pomyślałaby, że może zostać mamą. Że może nosić dziecko pod swoim sercem. Zobaczymy, czy temu podoła...
###########
KOOONIEC :D
Podoba się?
Wiem, że taki typ bohaterki, jaką jest Bibi nie wszystkim może się spodobać. Bo przecież ona jest bezduszną suką, taka prawda. Ale mam nadzieję, że przez te ostatnie kilka rozdziałów nie znienawidziłyście jej do końca, bo tego bym nie chciała...
Podsumowując, mi to opowiadanie się podoba, jest takie inne niż poprzednie.
A co do nowego, do pojawi się. Mam póki co kilka pierwszych rozdziałów, ale jeśli chodzi o jakieś szczegóły, to dam znać w późniejszym terminie.
Cóż, mam nadzieję, że nie pisałam tego na marne i komuś się to podobało :)
Póki co, żegnam, cześć! ^^
piątek, 7 lutego 2014
środa, 5 lutego 2014
11. A ona ma to w dupie...
Obudziły ją promienie słońca rzucone ja jej twarz. Pierwsze co zauważyła po przebudzeniu, to to, że leży kompletnie naga. Drugie, to naklejki, które miała na nogach. Dopiero później zauważyła Neymara śpiącego obok. Nie chciała go budzić, wiedziała, że wtedy trudniej byłoby jej opuścić jego dom. Bez żadnej informacji, wiadomości czy coś zaczęła kompletować swój strój i już po dziesięciu minutach była w drodze do domu.
Tam już czekał na nią Mario. Jak się dowiedziała, jest już dwunasta, Mario posłuchał się Bibi i przybył tak jak chciała.
Wchodząc do domu, zauważyła, że nie ma nikogo w środku. Zaproponowała więc śniadanie chłopakowi. Zjedli wspólnie musli z mlekiem i jakieś owoce. Dopiero gdy odkładała naczynia do zmywarki zobaczyła kartkę
"Cześć Bibi. Mam nadzieję, że noc się udała! Zabrałem Milana i Isabel na wycieczkę. Powinniśmy być za dwa dni. No, może trzy jak się przedłuży. Dzwoniłem do Ciebie, by Cię poinformować i zapytać, czy byś nie chciała jechać z nami, ale nie odbierałaś. Po za tym, wydaje mi się, że i tak byś nie chciała jechać. Pozostawiamy Ci dom pod opieką. Wszystko jest na Twojej głowie! Ufamy Ci. Pamiętaj, chcemy mieć do czego wracać po podróży! Bądź grzeczna, nie rób imprez, nie bałagań, a jeśli już nabrudzisz, to ma być czysto! Jak coś, to kilka euro masz w szafce w przedpokoju. Ale wydaje mi się, że nic Ci nie będzie brakowało. Dobra, bo się rozpisałem, a Isabel już mnie pogania. Trzymaj się, do zobaczenia za te kilka dni. Nie narób sobie problemów..."
Miała mieszane uczucia. Dlaczego jej się nie spytali czy chce jechać? Fakt, napisał, że dzwonił, ale to go nie usprawiedliwia! Mógł zdzwonić więcej, albo poczekać aż wróci. W ogóle się z nią nie liczą... Ale z drugiej strony, wiedziała, że i tak by z nimi nie pojechała. Ale to nie zmienia faktu, że powinien jej to zaproponować i jeszcze nalegać, by pojechała! Chyba się na siebie pogniewamy...
***
No po prostu nie mogło się lepiej złożyć! Neymar siedzi w domu, nic nie podejrzewa, Gerard i Shak wyjechali zabierając dziecko, ma kompletną wolność! Normalnie, zrobiłaby teraz wielką domówkę! Ale po pierwsze, nie zna tutaj nikogo, chyba że byłaby to domówka dla dwóch osób, a po drugie, nie chce stracić zaufania Gerarda i swojej siostry. Długo na nie pracowała. A po trzecie, chciała tutaj zamieszkać na stałe.
Ale z drugiej strony wiedziała, że to będzie trudne, może nawet bardzo.
-Mario posłuchaj, mam sprawę.
Zaczęła siedząc na kanapie.
-No, słucham.
-Pamiętasz, jak mówiłam Ci ostatnio, że mam małą tajemnicę?
Ten tylko kiwnął głową.
I zaczęła się cała opowieść. Mówiła o wydarzeniach w Brazylii, o tym, jak się zmieniła. Bardzo się przed nim otworzyła. Nikomu, nikomu nie mówiła tego, nawet swojej siostrze. Ona nawet nie wiedziała, że Bibi i Ney byli już kiedyś ze sobą.
Opowiedziała mu też o tym, co działo się też tutaj. O tym, co tak na prawdę jest między nimi. Chłopak tylko siedział ze zdziwioną miną i wpatrywał się w brunetkę.
-I mam dla Ciebie propozycję. A raczej prośbę.
Spojrzała na niego poważnym wzrokiem.
-On musi zobaczyć jak go zdradzam. I ty mi w tym pomożesz.
Oblizała usta.
-Ja?!
Nie miał pojęcia jak można być tak wrednym, jak można tak się mścić... Ale wiedział, ze musi jej pomóc.
-No ty, nikogo tuu...
Nagle złapała się za brzuch i wydała z siebie cichy jęk.
-Bibs?! Co jest?!
Przerażony chłopak położył rękę na ramieniu brunetki i spojrzał na nią.
-Nie wiem... Jakoś mnie tak dziwnie zakuło coś, ale już przeszło...
Wyprostowała się.
-Wracając, zgodzisz się? Nikogo innego tutaj nie znam, tylko Ciebie mogę prosić o pomoc...
Złapała jego ręce i spojrzała mu w oczy. Nie mógł jej długo odmawiać.
-A co ja miałbym zrobić?
Po usłyszeniu tego pytania aż rzuciła mu się na szyję i zaczęła dziękować. Gdyby nie on, to nie wiedziałaby, jak ma zniszczyć życie Neymarowi...
-Pocałować. Tak, żeby on to widział. Chyba, że masz coś lepszego?
Chłopak chwilę się zastanowił.
-Nie, całowanie będzie dobre.
Dało się zauważyć, że bardzo ucieszyła go propozycja Bibi.
-No albo...
Zamyśliła się przez chwilę.
-Mam! Zrobimy tak...
I zaczęła tłumaczyć chłopakowi co i jak...
***
-/Jesteś w domu?-/
Powiedziała do słuchawki telefonu, gdy usłyszała głos Neymara.
-/Tak, wpadaj do mnie. Już myślałem, że się obraziłaś, albo że coś zrobiłem nie tak...-/
-/Nie, wszystko w porządku, za chwilę Ci wytłumaczę. Jestem niedaleko zaraz będę.-/
Rozłączyła się. Tak na prawdę siedziała z Mario na kanapie, ale tak, była niedaleko.
Jak dobrze, że Mario miał skuter. Po założeniu kasku wsiadła na skuter i pojechali we dwoje pod dom Neymara.
Miała nadzieję, że Neymar jakimś cudem usłyszy, że przyjechała, i wyjdzie i zobaczy ją z Mario. Niestety. Pocałowała chłopaka w policzek i po przypomnieniu całego planu weszła do domu Neymara.
-Kotku!
Krzyknęła zamykając drzwi.
-Jestem w salonie.
Poszła do niego. Siedział przy fortepianie i próbował coś grać. Usiadła obok niego i zaczęła naciskać klawisze.
-Kto to był?
A jednak widział! Tak się ucieszyła w głębi serca, że to jest aż nie do opisania.
-Mario? Pracuje u Gerarda, szłam do Ciebie, on jechał i mnie podwiózł. Nic więcej.
Dalej naciskała klawisze.
-A czemu rano tak szybko uciekłaś?
Co go tak wzięło na pytania?
-Dzwonił Gerard. Pojechali na jakąś kilku dniową wycieczkę i chciał ze mną porozmawiać, by dać mi kilka wskazówek jak zajmować się domem i takie tam...
Nawet w tak zwykłej sytuacji nie potrafiła powiedzieć mu całej prawdy.
-Czyli rozumiem, że masz pusty dom?
-Jak chcesz, możesz wpaść wieczorem.
Na to właśnie liczył. Czyli plany na wieczór już mieli. Szkoda tylko, że on jeszcze nie wie, że Bibi ma osobny plan na niego...
***
Spędziła z nim około dwóch godzin. Znów namówiła go na zakupy. Tym razem poszła w biżuterię. Wybrała tylko kilka par kolczyków i jeden naszyjnik. Później obiad- makaron z kurczakiem i powrót do domu.
-To co? Mogę wpaść do Ciebie wieczorem?
Spojrzał na nią, gdy leżał na kanapie.
Dziewczyna stała w korytarzu, przy wielkim lustrze na ścianie i przymierzała kolczyki.
-Właściwie... Jeśli bardzo chcesz...
Włożyła kolczyka w ucho.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Włożył rękę do kieszeni i złapał w nią małe pudełeczko. Było bardzo miłe w dotyku. Lekko mechowate, w kształcie serca.
-Wiesz, chciałbym, żeby ten wieczór był wyjątkowy.
Upewnił się, że dziewczyna go nie widzi i wyciągnął czerwone pudełeczko, po czym je otworzył. Jego oczom ukazał się wielki pierścionek z diamentem. Zaręczynowy. On chce zostać jej mężem! On chce z nią spędzić resztę życia! On ją na prawdę kocha! A on ma to w dupie...
-Ney...
Nagle weszła do salonu. W pośpiechu schował pudełko znów do kieszeni i usiadł na kanapie.
-Lepiej ten po prawej, czy po lewej?
Odsłoniła uszy, które wcześniej były zasłonięte ciemnymi włosami.
-W oby dwóch wyglądasz ślicznie.
Tylko się uśmiechnęła i odwróciła. Już chciała wrócić do lusterka, by raz jeszcze się przejrzeć, ale nie zdążyła. Nagle poczuła się wiele gorzej. Zaczęło jej się kręcił w głowie, miała ciemno przed oczami. Chwilę trwało zanim osunęła się na ziemię.
-Bibi!
Krzyknął Neymar i podbiegł do dziewczyny, która leżała na drewnianej podłodze.
-Bibi, skarbie, co Ci jest?
Złapał ją za ramiona i lekko podniósł do góry. Miała otwarte oczy, ale była kompletnie nie obecna.
-Bibi?! Wszystko dobrze?
Poklepał ją po policzkach.
-Bibi! Odezwij się!
Leżała, patrzyła się gdzieś na niego i kompletnie nic nie mówiła. Co jej jest?
-Bibi!
Powtórzył raz jeszcze.
-Nic mi nie jest...
Wyszeptała i próbowała podnieść się z podłogi, jednak miała za mało siły. Po chwili Brazylijczyk wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę, na której przed chwilą leżał.
-Bibi? Co jest? Jesteś chora?
Ukucnął obok niej.
-Nie, po prostu mało dziś zjadłam i jestem trochę osłabiona. Już mi przeszło.
Lekko się uśmiechnęła i usiadła na kanapie. Znów czuła się dobrze.
Nie był do końca przekonany przy tym, by samą ją wypuścić do domu. Bał się, że może zasłabnąć, albo coś. Niestety, nie miał wyjścia, gdy się kłócili o tą sprawę, Bibi po prostu zatrzasnęła drzwi za sobą i poszła do domu. Nie chciała, by ktokolwiek mówił jej co ma robić. Sama dobrze wiedziała, co jest dla niej najlepsze. Jakiś tam piłkarzyk nie będzie jej mówić co jest dla niej dobre.
***
Do domu wróciła bez problemów. Mario jeszcze tam nie było. Fakt, miał przyjechać koło dziewiętnastej, jest dopiero szósta. Postanowiła się odświeżyć. Wzięła szybki prysznic, wysuszyła i związała włosy, powtórnie się pomalowała i ubrała. Zastanawiała się, co dzieje się z jej zdrowiem. Pewnie zatrucie pokarmowe. Nigdy nie lubiła krewetek. A kilka dni temu jadła je na kolację z Neymarem. To jego wina, że teraz tak beznadziejnie się czuje. Tak, to jego wina...
12. Kolejny problem do kompletu
Gdy leżała w swoim pokoju i sprawdzała pocztę na komputerze, usłyszała dzwoniący domofon. Zeszła na dół i spojrzała na ekran wiszący w kuchni. Zobaczyła na nim Mario, nawet nie odbierała, tylko otworzyła bramkę.
Już po chwili chłopak siedział na kanapie i zmieniał kanały w telewizorze, a Bibi w tym czasie przeglądała się w lusterku.
-I jak, nie rozmyśliłaś się?
Zaczął Hiszpan.
-Ja nie, ale sprawa się trochę pokomplikowała...
Odetchnęła głęboko. Chłopak tylko czekał aż zacznie kontynuować.
-Znowu się źle poczułam, u niego. Ale szybko mi przeszło. W ogóle wydaje mi się, że to jakieś zatrucie żołądkowe, albo jakaś grypa. Chciałam wypełnić mój plan, musiałam wrócić do domu, tutaj, do Ciebie. A ten wyskoczył, że nigdzie mnie samej nie puści, że boi się o moje bezpieczeństwo. No idiota! Zdenerwowałam się, coś tam mu odgarnęłam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Ciekawa jestem, czy po takim czymś przyjdzie tutaj... Ale mam taką nadzieję. Inaczej nie wiem co dalej robić...
Tak. Szkoda tylko, że ona ni widzi tego, że ten "idiota" naprawdę się o nią troszczy, że naprawdę ją kocha. On nawet chce jej się oświadczyć...
-Przyjdzie. Serio mu zawróciłaś w głowie. Musi przyjść. Zobaczysz.
Odrzekł z uśmiechem na twarzy Mario.
-A co do twojego złego samopoczucia, to wydaje mi się...
Nie zdążył dokończyć. Bibi trzymając się jedna ręką za brzuch, drugą za usta pobiegła w stronę łazienki. Opierając się o muszlę toaletową zaczęła wymiotować. Faktycznie, grypa jakaś...
-Bibi? Żyjesz tam?
Stanął przy zamkniętych drzwiach i raz stuknął w nie.
-Ledwo, ale żyję...
Opłukała usta, przetarła twarz i wyszła z toalety.
-Na pewno grypa?
Szli w kierunku kanapy.
-A co innego?
Usiedli obok siebie.
-No nie wiem... Moja matka miała tak samo, jak...
Zawahał się na chwilę.
-Jak co?
Wtrąciła się.
-Jak była w ciąży.
Zamurowało ją. Przecież to nie mogło być prawdą! Ona nie mogła być w ciąży! To przecież tylko zatrucie pokarmowe...
-Nie gadaj głupot. Nie jestem w ciąży.
Machnęła ręką i od razu zmieniła temat na inny. Nie dopuszczała do siebie myśli, że może być w ciąży. Wie przecież, że nie jest.
Mijały kolejne godziny, a Neymara nie było widać. Już dwudziesta pierwsza, a tej dwójce ani na chwile nie brakowało tematów. Cały czas o czymś rozmawiali.
Rozmowę o dzieciństwie Mario przerwał dźwięk otwierającej się bramki. Na ekranie zauważyli wchodzącego Neymara.
-Wiedziałem, że przyjdzie...
Oparł się o kanapę.
Dziewczyna szybko pobiegła do drzwi i je otworzyła z klucza. Znów pobiegła na kanapę.
-Pamiętasz? Jak wejdzie, masz mnie pocałować! Będzie powtóreczka z przed dwóch lat.
Aż zatarła ręce ze szczęścia.
Oboje bardzo się denerwowali. Bibi cały czas miała wzrok wpatrzony w drzwi, nie mogła doczekać się momentu, aż on wejdzie. Mario z kolei, cały czas wpatrywał się w podekscytowaną Bibi. Nie mógł uwierzyć, że aż tak można cieszyć się z cudzego nieszczęścia.
Usłyszeli pukanie u drzwi. Jedno, drugie. W końcu nacisnął na klamkę i powoli otworzył drzwi.
-Bibi?
Spytał delikatnie i wszedł w głąb domu.
No, pora na Mario. Spojrzeli sobie w oczy i zaczęli się namiętnie całować. To wszystko wyglądało idealnie! Właśnie tak, jak sobie wymarzyła!
Neymar stoi w progu z otwartą buzią i bukietem kwiatów w ręce i nie wierzy w to co widzi, a złość i nienawiść przepełnia jego serce. A widzi Mario leżącego na Bibi, który ją całuje i dotyka. Wszystko w najlepszym porządku!
-BIBI!!!
Wrzasnął.
-CO?! KTO?! JAK?! ALE?!
Mówił przez krzyk.
Zdezorientowany Mario, który nie wiedział jak ma się teraz zachować, bo Bibi mu nie powiedziała zszedł z brunetki i usiadł obok.
-Zajebie Cię!
Wrzasnął nagle i zaczął zbliżać się w kierunku dziewczyny rzucając bukiet róż w róg pokoju.
Mało brakowało, a Mario dostał by porządnego strzała w twarz, jednak Bibi zareagowała w porę i stanęła przed przerażonym chłopakiem.
-Co ty robisz?! Dlaczego się na niego rzucasz?!
Myślał, że się przesłyszał. Przed chwilą widział, jak obściskuje się z jakiś facetem, a teraz dziwi się, dlaczego jest taki agresywny?
-Czy ty siebie słyszysz?! Kurwa słyszysz?! Jak mogłaś całować się z innym facetem?!
Krzyczał na nią wymachując rękami.
-Nie podnoś na mnie głosu.
Założyła ręce na piersi robiąc poważną minę.
-Co kurwa?! Ty jesteś nienormalna!
-I może to jeszcze moja wina?
Wyleciała nagle.
Myślał, że do reszty oszaleje.
-A moja?! Jesteś zwykłą suką! Dwa razy! Dwa razy to samo! Jak mogłem Ci zaufać?!
-Pierdol się Neymar. Skoro tak o mnie sądzisz, to nie masz czego tutaj szukać.
Mówiła ze spokojem.
Tylko rzucił wiązanką niezbyt ładnych słów w stronę Bibi i Mario i cały czerwony i nabuzowany wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Odwróciła się w stronę przerażonego Mario.
-Co ty masz taką minę?
Lekko się uśmiechnęła i usiadła obok niego.
-Naprawdę jesteś nienormalna...
Zrobił wielkie oczy.
-Wiem, chcesz coś zjeść?
Poszła do kuchni jak gdyby nigdy nic.
***
Następne dwa dni spędziła z Mario. Nie chciała być sama, ponieważ te zawroty głowy i zasłabnięcia zdarzały się często. Do tego spóźniający się okres. Może faktycznie jest w ciąży? Nadal żyła w przekonaniu, że to nie możliwe, przecież się zabezpieczali. Nie miała w sobie tyle odwagi, by kupić test i sprawdzić...
Neymar ani razu się nie odezwał. W sumie, to nie ma mu się co dziwić. Kto by się odezwał po takim potraktowaniu?
Gerard z rodziną wrócił cały i zdrowy z podróży. Znów dom stał się głośny i wesoły. Jak dawniej.
-A tutaj Milan zjeżdżający na zjeżdżalni...
Wskazała palcem na zdjęcie w albumie.
Siedziały na kanapie i oglądały zdjęcia z wycieczki. Gerard był na treningu, Milan spał. Mario gdzieś w ogrodzie, pewnie myje samochód, albo podlewa rośliny lub coś takiego.
-Następnym razem zabierzemy Cię ze sobą. Będzie fajnie.
Blondynka się uśmiechnęła.
-Następny raz... Dużo o tym myślałam. Postanowiłam, że chcę wrócić do domu. Przynajmniej na trochę. Muszę zakończyć parę spraw, a później, jeśli nie macie nic przeciwko, chciałabym przeprowadzić się tutaj na stałe.
Zamurowało ją. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie miała siostrę tak blisko siebie. Bardzo się ucieszyła na taką wiadomość.
-Pewnie, że nie mam! Bardzo bym chciała, żebyś tutaj zamieszkała. Wychodzi Ci to na dobre. Gerard pewnie też nie będzie miał nic przeciwko, a z rodzicami już porozmawiam. Wszystko się ułoży.
Przytuliła siostrę. Jeszcze nigdy wcześniej nie były siebie tak blisko. Nigdy tak dobrze się nie dogadywały. Byłoby inaczej, gdyby znała o niej prawdę, jaka jest prawdziwa Bibi...
Resztę przedpołudnia spędziły razem na oglądaniu zdjęć. Czuły się jak za starych dobrych czasów.
***
Gerard odkąd wrócił do domu po treningu, był jakiś nie swoi. Dziwny.
Na stole makaron z warzywami w lekkim, śmietanowo cytrynowym sosie. Przy stole cztery osoby. Rodzinny obiad. Tylko Gerard to wszystko psuje. Jest jakiś smutny, nieobecny.
-Geri? Coś się stało?
Spytała w końcu Shakira, która również zauważyła dziwne zachowanie i męża.
-Nic właściwie, po postu mam zły humor. I nie tylko ja. Udzieliło mi się to, gdy zobaczyłem zdołowanego Neymara.
Bibi automatycznie uniosła wzrok znad talerza i wlepiła oczy w Gerarda.
-Chodzi taki przymulony, nieobecny...
Zaczął wymieniać.
-Tak jak ty teraz?
Przerwała mu Bibi.
-Właśnie, stało się coś między Wami? Coś nie tak?
-Zerwaliśmy.
Powiedziała bez ogródek. Państwo Pique tylko otworzyli usta ze zdziwienia. Jak to zerwali? Wydawali się mówić.
-Naprawdę?
Przerwała ciszę Shakira.
-Tak.
Nabiła kalafiora na widelec.
-Czemu?
Spytał Pique.
-Kotku, to nie nasza sprawa...
Przecząco zaczęła kiwać głową Shakira.
-Nie no, powiem. Po prostu za dużo nas dzieli. Nie pasujemy do siebie. Tyle.
Wstała od stołu.
-Dzięki za obiad, pójdę się przejść.
Wyszła z domu zostawiając zdziwionych Shakirę i Gerarda.
***
Wiedziała, że to nieprawda, że jest w ciąży. Mimo wszystko, wolała się upewnić. Chciała mieć sto procent pewności. Zaszła do pierwszej apteki i kupiła test ciążowy oraz jeszcze jeden, na wszelki wypadek.
Nie była pewna, czy chce to zrobić. Bo jeśli jednak jest? To co wtedy? Przecież... Nie. Nie chciała nawet o tym myśleć.
Siedząc w publicznej toalecie gdzieś w centrum Barcelony przeżywała najgorsze chwile w swoim życiu patrząc na ten okropny test. Pierwszy plus... To jeszcze nic nie znaczy. Odetchnęła głęboko. Nie może być w ciąży. Minęło kilka sekund. Czuła, że w tej chwili cały jej świat się zawalił. Drugi plus.
-NIE!!!
Krzyknęła!
-Jakie kurwa?! Jaka ciąża?! Jakie dziecko!?
Krzyczała w kabinie, a ludzie obok tylko dziwnie spojrzeli w stronę drzwi.
-Nie możliwe!
W pośpiechu wyciągnęła drugi test. Znów to samo. Dwa plusiki i ta przeklęta uśmiechnięta buźka! Może inni cieszą się na wiadomość o ciąży, ale nie ona! Nie Bibi! I to jeszcze teraz, jak Neymar odszedł. Bo to jego dziecko. Na pewno. I jak ma mu to teraz powiedzieć? Przecież nie uwierzy... Może lepiej nic nie mówić?
Minęło kilka minut nim się uspokoiła. Wyrzuciła oba testy do kosza i wyszła z toalety. Nie miła pojęcia dokąd iść. Bardzo chciała z kimś porozmawiać. Tylko z kim? Nikogo nie ma. Nikomu nie ufa, nikt nie ufa jej, bo tylko odtrąca od siebie ludzi.
-Bibi!
Usłyszała swoje imię. Obróciła się w kółko szukając wołającej jej osoby. Już po chwili stał przed nią uśmiechnięty Mario, który akurat robił zakupy w jednym ze sklepów.
-Jak leci?
Nerwowo przełknęła ślinę.
-Jestem w ciąży...
Wyszeptała i opuściła głowę w dół.
Chłopaka aż zamurowało! Zareagował tak, jakby co najmniej to było jego dziecko. Bardzo się przejął, można powiedzieć, że nawet bardziej niż sama przyszła matka.
-Jak to w ciąży? Przecież mówiłaś...
-Tak wiem co mówiłam! Kurwa, Mario...
Była bliska kompletnej rozsypki. Nigdy tak beznadziejnie się nie czuła.
-Hej, Bibs...
Przytulił roztrzęsioną dziewczynę do siebie.
-Nie bój się, ja będę przy Tobie. Chodź, porozmawiamy.
Zabrał ją do jednego z pobliskich barów. Usiedli i zamówili po szklance soku.
-Co zamierzasz zrobić?
Spytał po chwili.
-Ale o co Ci teraz chodzi?
Była kompletnie nie obecna.
-Jak to o co? O to dziecko...
-A! Zapomniałam... Nie mam pojęcia. Nie myślałam jeszcze o tym. Nadal nie wierzę, że coś mi tam siedzi w brzuchu...
Ze smutną miną wpatrywała się w szybę.
-Wiesz Bibi...
Nie zdarzył dokończyć, przerwała mu brunetka.
-Usunę je.
Powiedziała pewnym tonem głosu.
-Co?!
Aż zachłysnął się sokiem, którego łyka akurat upił.
-Jak to usuniesz?!
-A na chuj mi dziecko? I to jeszcze jego dziecko? Nie chce, by było do niego podobne, nie chce mieć z nim dziecka! Dlatego go nie będę miała. Za kilka dni wracam do Kolumbii i usunę.
Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Jak można usunąć taki cud? Bo dziecko jest cudem.
-Twoja życie, ja Ci zabraniać niczego nie będę.
Spojrzał na nią.
-Właśnie dlatego Cię lubię i się z Tobą przyjaźnie. Nie mówisz mi co mam robić. Nie prawisz mi kazań. Ty po prostu jesteś i to mi wystarcza.
Lekko się uśmiechnęła do niego.
-Właśnie. Niezależnie co postanowisz, na mnie będziesz mogła liczyć. Jak coś, pomogę Ci. Zapamiętasz to sobie?
Złapał jej rękę, która leżała na stole.
-Zobaczymy jak to będzie...
Zabrała rękę i położyła ją sobie na udach.
-Zamierzasz powiedzieć Neymarowi?
Kontynuował.
-Nie wiem właśnie... Z jednej strony tak, ale w sumie po co? Jak za kilka dni, maksymalnie za tydzień tego dziecka nie będzie? Jest sens go uświadamiać? Jeszcze coś mu strzeli do głowy...
Wzruszyła ramionami.
-Ale wiesz...
Poparł głowę lewą ręką.
-Z drugiej strony jak mu powiesz, że usuniesz, to moim zdaniem będzie jeszcze bardziej cierpiał. A chyba tego właśnie chcesz, no nie?
W tym momencie jej twarz aż cała rozpromieniała. Ten chłopak to ma głowę!
############
Zdziwione? :D
Mi rozdziały baardzo się podobają, oba, mam nadzieję, że Wam też :*
W piątek lub sobotę kolejne dwa rozdziały, już ostatnie :)
Tam już czekał na nią Mario. Jak się dowiedziała, jest już dwunasta, Mario posłuchał się Bibi i przybył tak jak chciała.
Wchodząc do domu, zauważyła, że nie ma nikogo w środku. Zaproponowała więc śniadanie chłopakowi. Zjedli wspólnie musli z mlekiem i jakieś owoce. Dopiero gdy odkładała naczynia do zmywarki zobaczyła kartkę
"Cześć Bibi. Mam nadzieję, że noc się udała! Zabrałem Milana i Isabel na wycieczkę. Powinniśmy być za dwa dni. No, może trzy jak się przedłuży. Dzwoniłem do Ciebie, by Cię poinformować i zapytać, czy byś nie chciała jechać z nami, ale nie odbierałaś. Po za tym, wydaje mi się, że i tak byś nie chciała jechać. Pozostawiamy Ci dom pod opieką. Wszystko jest na Twojej głowie! Ufamy Ci. Pamiętaj, chcemy mieć do czego wracać po podróży! Bądź grzeczna, nie rób imprez, nie bałagań, a jeśli już nabrudzisz, to ma być czysto! Jak coś, to kilka euro masz w szafce w przedpokoju. Ale wydaje mi się, że nic Ci nie będzie brakowało. Dobra, bo się rozpisałem, a Isabel już mnie pogania. Trzymaj się, do zobaczenia za te kilka dni. Nie narób sobie problemów..."
Miała mieszane uczucia. Dlaczego jej się nie spytali czy chce jechać? Fakt, napisał, że dzwonił, ale to go nie usprawiedliwia! Mógł zdzwonić więcej, albo poczekać aż wróci. W ogóle się z nią nie liczą... Ale z drugiej strony, wiedziała, że i tak by z nimi nie pojechała. Ale to nie zmienia faktu, że powinien jej to zaproponować i jeszcze nalegać, by pojechała! Chyba się na siebie pogniewamy...
***
No po prostu nie mogło się lepiej złożyć! Neymar siedzi w domu, nic nie podejrzewa, Gerard i Shak wyjechali zabierając dziecko, ma kompletną wolność! Normalnie, zrobiłaby teraz wielką domówkę! Ale po pierwsze, nie zna tutaj nikogo, chyba że byłaby to domówka dla dwóch osób, a po drugie, nie chce stracić zaufania Gerarda i swojej siostry. Długo na nie pracowała. A po trzecie, chciała tutaj zamieszkać na stałe.
Ale z drugiej strony wiedziała, że to będzie trudne, może nawet bardzo.
-Mario posłuchaj, mam sprawę.
Zaczęła siedząc na kanapie.
-No, słucham.
-Pamiętasz, jak mówiłam Ci ostatnio, że mam małą tajemnicę?
Ten tylko kiwnął głową.
I zaczęła się cała opowieść. Mówiła o wydarzeniach w Brazylii, o tym, jak się zmieniła. Bardzo się przed nim otworzyła. Nikomu, nikomu nie mówiła tego, nawet swojej siostrze. Ona nawet nie wiedziała, że Bibi i Ney byli już kiedyś ze sobą.
Opowiedziała mu też o tym, co działo się też tutaj. O tym, co tak na prawdę jest między nimi. Chłopak tylko siedział ze zdziwioną miną i wpatrywał się w brunetkę.
-I mam dla Ciebie propozycję. A raczej prośbę.
Spojrzała na niego poważnym wzrokiem.
-On musi zobaczyć jak go zdradzam. I ty mi w tym pomożesz.
Oblizała usta.
-Ja?!
Nie miał pojęcia jak można być tak wrednym, jak można tak się mścić... Ale wiedział, ze musi jej pomóc.
-No ty, nikogo tuu...
Nagle złapała się za brzuch i wydała z siebie cichy jęk.
-Bibs?! Co jest?!
Przerażony chłopak położył rękę na ramieniu brunetki i spojrzał na nią.
-Nie wiem... Jakoś mnie tak dziwnie zakuło coś, ale już przeszło...
Wyprostowała się.
-Wracając, zgodzisz się? Nikogo innego tutaj nie znam, tylko Ciebie mogę prosić o pomoc...
Złapała jego ręce i spojrzała mu w oczy. Nie mógł jej długo odmawiać.
-A co ja miałbym zrobić?
Po usłyszeniu tego pytania aż rzuciła mu się na szyję i zaczęła dziękować. Gdyby nie on, to nie wiedziałaby, jak ma zniszczyć życie Neymarowi...
-Pocałować. Tak, żeby on to widział. Chyba, że masz coś lepszego?
Chłopak chwilę się zastanowił.
-Nie, całowanie będzie dobre.
Dało się zauważyć, że bardzo ucieszyła go propozycja Bibi.
-No albo...
Zamyśliła się przez chwilę.
-Mam! Zrobimy tak...
I zaczęła tłumaczyć chłopakowi co i jak...
***
-/Jesteś w domu?-/
Powiedziała do słuchawki telefonu, gdy usłyszała głos Neymara.
-/Tak, wpadaj do mnie. Już myślałem, że się obraziłaś, albo że coś zrobiłem nie tak...-/
-/Nie, wszystko w porządku, za chwilę Ci wytłumaczę. Jestem niedaleko zaraz będę.-/
Rozłączyła się. Tak na prawdę siedziała z Mario na kanapie, ale tak, była niedaleko.
Jak dobrze, że Mario miał skuter. Po założeniu kasku wsiadła na skuter i pojechali we dwoje pod dom Neymara.
Miała nadzieję, że Neymar jakimś cudem usłyszy, że przyjechała, i wyjdzie i zobaczy ją z Mario. Niestety. Pocałowała chłopaka w policzek i po przypomnieniu całego planu weszła do domu Neymara.
-Kotku!
Krzyknęła zamykając drzwi.
-Jestem w salonie.
Poszła do niego. Siedział przy fortepianie i próbował coś grać. Usiadła obok niego i zaczęła naciskać klawisze.
-Kto to był?
A jednak widział! Tak się ucieszyła w głębi serca, że to jest aż nie do opisania.
-Mario? Pracuje u Gerarda, szłam do Ciebie, on jechał i mnie podwiózł. Nic więcej.
Dalej naciskała klawisze.
-A czemu rano tak szybko uciekłaś?
Co go tak wzięło na pytania?
-Dzwonił Gerard. Pojechali na jakąś kilku dniową wycieczkę i chciał ze mną porozmawiać, by dać mi kilka wskazówek jak zajmować się domem i takie tam...
Nawet w tak zwykłej sytuacji nie potrafiła powiedzieć mu całej prawdy.
-Czyli rozumiem, że masz pusty dom?
-Jak chcesz, możesz wpaść wieczorem.
Na to właśnie liczył. Czyli plany na wieczór już mieli. Szkoda tylko, że on jeszcze nie wie, że Bibi ma osobny plan na niego...
***
Spędziła z nim około dwóch godzin. Znów namówiła go na zakupy. Tym razem poszła w biżuterię. Wybrała tylko kilka par kolczyków i jeden naszyjnik. Później obiad- makaron z kurczakiem i powrót do domu.
-To co? Mogę wpaść do Ciebie wieczorem?
Spojrzał na nią, gdy leżał na kanapie.
Dziewczyna stała w korytarzu, przy wielkim lustrze na ścianie i przymierzała kolczyki.
-Właściwie... Jeśli bardzo chcesz...
Włożyła kolczyka w ucho.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Włożył rękę do kieszeni i złapał w nią małe pudełeczko. Było bardzo miłe w dotyku. Lekko mechowate, w kształcie serca.
-Wiesz, chciałbym, żeby ten wieczór był wyjątkowy.
Upewnił się, że dziewczyna go nie widzi i wyciągnął czerwone pudełeczko, po czym je otworzył. Jego oczom ukazał się wielki pierścionek z diamentem. Zaręczynowy. On chce zostać jej mężem! On chce z nią spędzić resztę życia! On ją na prawdę kocha! A on ma to w dupie...
-Ney...
Nagle weszła do salonu. W pośpiechu schował pudełko znów do kieszeni i usiadł na kanapie.
-Lepiej ten po prawej, czy po lewej?
Odsłoniła uszy, które wcześniej były zasłonięte ciemnymi włosami.
-W oby dwóch wyglądasz ślicznie.
Tylko się uśmiechnęła i odwróciła. Już chciała wrócić do lusterka, by raz jeszcze się przejrzeć, ale nie zdążyła. Nagle poczuła się wiele gorzej. Zaczęło jej się kręcił w głowie, miała ciemno przed oczami. Chwilę trwało zanim osunęła się na ziemię.
-Bibi!
Krzyknął Neymar i podbiegł do dziewczyny, która leżała na drewnianej podłodze.
-Bibi, skarbie, co Ci jest?
Złapał ją za ramiona i lekko podniósł do góry. Miała otwarte oczy, ale była kompletnie nie obecna.
-Bibi?! Wszystko dobrze?
Poklepał ją po policzkach.
-Bibi! Odezwij się!
Leżała, patrzyła się gdzieś na niego i kompletnie nic nie mówiła. Co jej jest?
-Bibi!
Powtórzył raz jeszcze.
-Nic mi nie jest...
Wyszeptała i próbowała podnieść się z podłogi, jednak miała za mało siły. Po chwili Brazylijczyk wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę, na której przed chwilą leżał.
-Bibi? Co jest? Jesteś chora?
Ukucnął obok niej.
-Nie, po prostu mało dziś zjadłam i jestem trochę osłabiona. Już mi przeszło.
Lekko się uśmiechnęła i usiadła na kanapie. Znów czuła się dobrze.
Nie był do końca przekonany przy tym, by samą ją wypuścić do domu. Bał się, że może zasłabnąć, albo coś. Niestety, nie miał wyjścia, gdy się kłócili o tą sprawę, Bibi po prostu zatrzasnęła drzwi za sobą i poszła do domu. Nie chciała, by ktokolwiek mówił jej co ma robić. Sama dobrze wiedziała, co jest dla niej najlepsze. Jakiś tam piłkarzyk nie będzie jej mówić co jest dla niej dobre.
***
Do domu wróciła bez problemów. Mario jeszcze tam nie było. Fakt, miał przyjechać koło dziewiętnastej, jest dopiero szósta. Postanowiła się odświeżyć. Wzięła szybki prysznic, wysuszyła i związała włosy, powtórnie się pomalowała i ubrała. Zastanawiała się, co dzieje się z jej zdrowiem. Pewnie zatrucie pokarmowe. Nigdy nie lubiła krewetek. A kilka dni temu jadła je na kolację z Neymarem. To jego wina, że teraz tak beznadziejnie się czuje. Tak, to jego wina...
12. Kolejny problem do kompletu
Gdy leżała w swoim pokoju i sprawdzała pocztę na komputerze, usłyszała dzwoniący domofon. Zeszła na dół i spojrzała na ekran wiszący w kuchni. Zobaczyła na nim Mario, nawet nie odbierała, tylko otworzyła bramkę.
Już po chwili chłopak siedział na kanapie i zmieniał kanały w telewizorze, a Bibi w tym czasie przeglądała się w lusterku.
-I jak, nie rozmyśliłaś się?
Zaczął Hiszpan.
-Ja nie, ale sprawa się trochę pokomplikowała...
Odetchnęła głęboko. Chłopak tylko czekał aż zacznie kontynuować.
-Znowu się źle poczułam, u niego. Ale szybko mi przeszło. W ogóle wydaje mi się, że to jakieś zatrucie żołądkowe, albo jakaś grypa. Chciałam wypełnić mój plan, musiałam wrócić do domu, tutaj, do Ciebie. A ten wyskoczył, że nigdzie mnie samej nie puści, że boi się o moje bezpieczeństwo. No idiota! Zdenerwowałam się, coś tam mu odgarnęłam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Ciekawa jestem, czy po takim czymś przyjdzie tutaj... Ale mam taką nadzieję. Inaczej nie wiem co dalej robić...
Tak. Szkoda tylko, że ona ni widzi tego, że ten "idiota" naprawdę się o nią troszczy, że naprawdę ją kocha. On nawet chce jej się oświadczyć...
-Przyjdzie. Serio mu zawróciłaś w głowie. Musi przyjść. Zobaczysz.
Odrzekł z uśmiechem na twarzy Mario.
-A co do twojego złego samopoczucia, to wydaje mi się...
Nie zdążył dokończyć. Bibi trzymając się jedna ręką za brzuch, drugą za usta pobiegła w stronę łazienki. Opierając się o muszlę toaletową zaczęła wymiotować. Faktycznie, grypa jakaś...
-Bibi? Żyjesz tam?
Stanął przy zamkniętych drzwiach i raz stuknął w nie.
-Ledwo, ale żyję...
Opłukała usta, przetarła twarz i wyszła z toalety.
-Na pewno grypa?
Szli w kierunku kanapy.
-A co innego?
Usiedli obok siebie.
-No nie wiem... Moja matka miała tak samo, jak...
Zawahał się na chwilę.
-Jak co?
Wtrąciła się.
-Jak była w ciąży.
Zamurowało ją. Przecież to nie mogło być prawdą! Ona nie mogła być w ciąży! To przecież tylko zatrucie pokarmowe...
-Nie gadaj głupot. Nie jestem w ciąży.
Machnęła ręką i od razu zmieniła temat na inny. Nie dopuszczała do siebie myśli, że może być w ciąży. Wie przecież, że nie jest.
Mijały kolejne godziny, a Neymara nie było widać. Już dwudziesta pierwsza, a tej dwójce ani na chwile nie brakowało tematów. Cały czas o czymś rozmawiali.
Rozmowę o dzieciństwie Mario przerwał dźwięk otwierającej się bramki. Na ekranie zauważyli wchodzącego Neymara.
-Wiedziałem, że przyjdzie...
Oparł się o kanapę.
Dziewczyna szybko pobiegła do drzwi i je otworzyła z klucza. Znów pobiegła na kanapę.
-Pamiętasz? Jak wejdzie, masz mnie pocałować! Będzie powtóreczka z przed dwóch lat.
Aż zatarła ręce ze szczęścia.
Oboje bardzo się denerwowali. Bibi cały czas miała wzrok wpatrzony w drzwi, nie mogła doczekać się momentu, aż on wejdzie. Mario z kolei, cały czas wpatrywał się w podekscytowaną Bibi. Nie mógł uwierzyć, że aż tak można cieszyć się z cudzego nieszczęścia.
Usłyszeli pukanie u drzwi. Jedno, drugie. W końcu nacisnął na klamkę i powoli otworzył drzwi.
-Bibi?
Spytał delikatnie i wszedł w głąb domu.
No, pora na Mario. Spojrzeli sobie w oczy i zaczęli się namiętnie całować. To wszystko wyglądało idealnie! Właśnie tak, jak sobie wymarzyła!
Neymar stoi w progu z otwartą buzią i bukietem kwiatów w ręce i nie wierzy w to co widzi, a złość i nienawiść przepełnia jego serce. A widzi Mario leżącego na Bibi, który ją całuje i dotyka. Wszystko w najlepszym porządku!
-BIBI!!!
Wrzasnął.
-CO?! KTO?! JAK?! ALE?!
Mówił przez krzyk.
Zdezorientowany Mario, który nie wiedział jak ma się teraz zachować, bo Bibi mu nie powiedziała zszedł z brunetki i usiadł obok.
-Zajebie Cię!
Wrzasnął nagle i zaczął zbliżać się w kierunku dziewczyny rzucając bukiet róż w róg pokoju.
Mało brakowało, a Mario dostał by porządnego strzała w twarz, jednak Bibi zareagowała w porę i stanęła przed przerażonym chłopakiem.
-Co ty robisz?! Dlaczego się na niego rzucasz?!
Myślał, że się przesłyszał. Przed chwilą widział, jak obściskuje się z jakiś facetem, a teraz dziwi się, dlaczego jest taki agresywny?
-Czy ty siebie słyszysz?! Kurwa słyszysz?! Jak mogłaś całować się z innym facetem?!
Krzyczał na nią wymachując rękami.
-Nie podnoś na mnie głosu.
Założyła ręce na piersi robiąc poważną minę.
-Co kurwa?! Ty jesteś nienormalna!
-I może to jeszcze moja wina?
Wyleciała nagle.
Myślał, że do reszty oszaleje.
-A moja?! Jesteś zwykłą suką! Dwa razy! Dwa razy to samo! Jak mogłem Ci zaufać?!
-Pierdol się Neymar. Skoro tak o mnie sądzisz, to nie masz czego tutaj szukać.
Mówiła ze spokojem.
Tylko rzucił wiązanką niezbyt ładnych słów w stronę Bibi i Mario i cały czerwony i nabuzowany wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Odwróciła się w stronę przerażonego Mario.
-Co ty masz taką minę?
Lekko się uśmiechnęła i usiadła obok niego.
-Naprawdę jesteś nienormalna...
Zrobił wielkie oczy.
-Wiem, chcesz coś zjeść?
Poszła do kuchni jak gdyby nigdy nic.
***
Następne dwa dni spędziła z Mario. Nie chciała być sama, ponieważ te zawroty głowy i zasłabnięcia zdarzały się często. Do tego spóźniający się okres. Może faktycznie jest w ciąży? Nadal żyła w przekonaniu, że to nie możliwe, przecież się zabezpieczali. Nie miała w sobie tyle odwagi, by kupić test i sprawdzić...
Neymar ani razu się nie odezwał. W sumie, to nie ma mu się co dziwić. Kto by się odezwał po takim potraktowaniu?
Gerard z rodziną wrócił cały i zdrowy z podróży. Znów dom stał się głośny i wesoły. Jak dawniej.
-A tutaj Milan zjeżdżający na zjeżdżalni...
Wskazała palcem na zdjęcie w albumie.
Siedziały na kanapie i oglądały zdjęcia z wycieczki. Gerard był na treningu, Milan spał. Mario gdzieś w ogrodzie, pewnie myje samochód, albo podlewa rośliny lub coś takiego.
-Następnym razem zabierzemy Cię ze sobą. Będzie fajnie.
Blondynka się uśmiechnęła.
-Następny raz... Dużo o tym myślałam. Postanowiłam, że chcę wrócić do domu. Przynajmniej na trochę. Muszę zakończyć parę spraw, a później, jeśli nie macie nic przeciwko, chciałabym przeprowadzić się tutaj na stałe.
Zamurowało ją. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie miała siostrę tak blisko siebie. Bardzo się ucieszyła na taką wiadomość.
-Pewnie, że nie mam! Bardzo bym chciała, żebyś tutaj zamieszkała. Wychodzi Ci to na dobre. Gerard pewnie też nie będzie miał nic przeciwko, a z rodzicami już porozmawiam. Wszystko się ułoży.
Przytuliła siostrę. Jeszcze nigdy wcześniej nie były siebie tak blisko. Nigdy tak dobrze się nie dogadywały. Byłoby inaczej, gdyby znała o niej prawdę, jaka jest prawdziwa Bibi...
Resztę przedpołudnia spędziły razem na oglądaniu zdjęć. Czuły się jak za starych dobrych czasów.
***
Gerard odkąd wrócił do domu po treningu, był jakiś nie swoi. Dziwny.
Na stole makaron z warzywami w lekkim, śmietanowo cytrynowym sosie. Przy stole cztery osoby. Rodzinny obiad. Tylko Gerard to wszystko psuje. Jest jakiś smutny, nieobecny.
-Geri? Coś się stało?
Spytała w końcu Shakira, która również zauważyła dziwne zachowanie i męża.
-Nic właściwie, po postu mam zły humor. I nie tylko ja. Udzieliło mi się to, gdy zobaczyłem zdołowanego Neymara.
Bibi automatycznie uniosła wzrok znad talerza i wlepiła oczy w Gerarda.
-Chodzi taki przymulony, nieobecny...
Zaczął wymieniać.
-Tak jak ty teraz?
Przerwała mu Bibi.
-Właśnie, stało się coś między Wami? Coś nie tak?
-Zerwaliśmy.
Powiedziała bez ogródek. Państwo Pique tylko otworzyli usta ze zdziwienia. Jak to zerwali? Wydawali się mówić.
-Naprawdę?
Przerwała ciszę Shakira.
-Tak.
Nabiła kalafiora na widelec.
-Czemu?
Spytał Pique.
-Kotku, to nie nasza sprawa...
Przecząco zaczęła kiwać głową Shakira.
-Nie no, powiem. Po prostu za dużo nas dzieli. Nie pasujemy do siebie. Tyle.
Wstała od stołu.
-Dzięki za obiad, pójdę się przejść.
Wyszła z domu zostawiając zdziwionych Shakirę i Gerarda.
***
Wiedziała, że to nieprawda, że jest w ciąży. Mimo wszystko, wolała się upewnić. Chciała mieć sto procent pewności. Zaszła do pierwszej apteki i kupiła test ciążowy oraz jeszcze jeden, na wszelki wypadek.
Nie była pewna, czy chce to zrobić. Bo jeśli jednak jest? To co wtedy? Przecież... Nie. Nie chciała nawet o tym myśleć.
Siedząc w publicznej toalecie gdzieś w centrum Barcelony przeżywała najgorsze chwile w swoim życiu patrząc na ten okropny test. Pierwszy plus... To jeszcze nic nie znaczy. Odetchnęła głęboko. Nie może być w ciąży. Minęło kilka sekund. Czuła, że w tej chwili cały jej świat się zawalił. Drugi plus.
-NIE!!!
Krzyknęła!
-Jakie kurwa?! Jaka ciąża?! Jakie dziecko!?
Krzyczała w kabinie, a ludzie obok tylko dziwnie spojrzeli w stronę drzwi.
-Nie możliwe!
W pośpiechu wyciągnęła drugi test. Znów to samo. Dwa plusiki i ta przeklęta uśmiechnięta buźka! Może inni cieszą się na wiadomość o ciąży, ale nie ona! Nie Bibi! I to jeszcze teraz, jak Neymar odszedł. Bo to jego dziecko. Na pewno. I jak ma mu to teraz powiedzieć? Przecież nie uwierzy... Może lepiej nic nie mówić?
Minęło kilka minut nim się uspokoiła. Wyrzuciła oba testy do kosza i wyszła z toalety. Nie miła pojęcia dokąd iść. Bardzo chciała z kimś porozmawiać. Tylko z kim? Nikogo nie ma. Nikomu nie ufa, nikt nie ufa jej, bo tylko odtrąca od siebie ludzi.
-Bibi!
Usłyszała swoje imię. Obróciła się w kółko szukając wołającej jej osoby. Już po chwili stał przed nią uśmiechnięty Mario, który akurat robił zakupy w jednym ze sklepów.
-Jak leci?
Nerwowo przełknęła ślinę.
-Jestem w ciąży...
Wyszeptała i opuściła głowę w dół.
Chłopaka aż zamurowało! Zareagował tak, jakby co najmniej to było jego dziecko. Bardzo się przejął, można powiedzieć, że nawet bardziej niż sama przyszła matka.
-Jak to w ciąży? Przecież mówiłaś...
-Tak wiem co mówiłam! Kurwa, Mario...
Była bliska kompletnej rozsypki. Nigdy tak beznadziejnie się nie czuła.
-Hej, Bibs...
Przytulił roztrzęsioną dziewczynę do siebie.
-Nie bój się, ja będę przy Tobie. Chodź, porozmawiamy.
Zabrał ją do jednego z pobliskich barów. Usiedli i zamówili po szklance soku.
-Co zamierzasz zrobić?
Spytał po chwili.
-Ale o co Ci teraz chodzi?
Była kompletnie nie obecna.
-Jak to o co? O to dziecko...
-A! Zapomniałam... Nie mam pojęcia. Nie myślałam jeszcze o tym. Nadal nie wierzę, że coś mi tam siedzi w brzuchu...
Ze smutną miną wpatrywała się w szybę.
-Wiesz Bibi...
Nie zdarzył dokończyć, przerwała mu brunetka.
-Usunę je.
Powiedziała pewnym tonem głosu.
-Co?!
Aż zachłysnął się sokiem, którego łyka akurat upił.
-Jak to usuniesz?!
-A na chuj mi dziecko? I to jeszcze jego dziecko? Nie chce, by było do niego podobne, nie chce mieć z nim dziecka! Dlatego go nie będę miała. Za kilka dni wracam do Kolumbii i usunę.
Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Jak można usunąć taki cud? Bo dziecko jest cudem.
-Twoja życie, ja Ci zabraniać niczego nie będę.
Spojrzał na nią.
-Właśnie dlatego Cię lubię i się z Tobą przyjaźnie. Nie mówisz mi co mam robić. Nie prawisz mi kazań. Ty po prostu jesteś i to mi wystarcza.
Lekko się uśmiechnęła do niego.
-Właśnie. Niezależnie co postanowisz, na mnie będziesz mogła liczyć. Jak coś, pomogę Ci. Zapamiętasz to sobie?
Złapał jej rękę, która leżała na stole.
-Zobaczymy jak to będzie...
Zabrała rękę i położyła ją sobie na udach.
-Zamierzasz powiedzieć Neymarowi?
Kontynuował.
-Nie wiem właśnie... Z jednej strony tak, ale w sumie po co? Jak za kilka dni, maksymalnie za tydzień tego dziecka nie będzie? Jest sens go uświadamiać? Jeszcze coś mu strzeli do głowy...
Wzruszyła ramionami.
-Ale wiesz...
Poparł głowę lewą ręką.
-Z drugiej strony jak mu powiesz, że usuniesz, to moim zdaniem będzie jeszcze bardziej cierpiał. A chyba tego właśnie chcesz, no nie?
W tym momencie jej twarz aż cała rozpromieniała. Ten chłopak to ma głowę!
############
Zdziwione? :D
Mi rozdziały baardzo się podobają, oba, mam nadzieję, że Wam też :*
W piątek lub sobotę kolejne dwa rozdziały, już ostatnie :)
niedziela, 2 lutego 2014
9. Czy aby na pewno?
I Shakira i Gerard zaakceptowali "związek" Neymara z Maribel. Nie mieli temu nic przeciwko.
Całe poprzednie trzy tygodnie spędzili razem. Dlaczego tak długo się z nim bawiła, skoro już mogła zacząć wypełniać swój plan? Bo naprawdę była szczęśliwa przy tym chłopaku.
Mimo, że w głowie cały czas miała myśl, że on ją zranił i teraz musi zrobić mu to samo po raz drugi, to bardzo lubiła spędzać z nim czas. Wspólne wypady poza miasto, spacery, kolacje w najdroższych restauracjach... Brazylijczyk nie oszczędzał na niczym. Najbardziej spodobało jej się w nim to, że gdy zostawała sama z Milanem, on rezygnował ze spotkań z kolegami, czy pogrania w Fifę i pomagał jej zajmować się małym Pique. Był po prostu kochany.
Pewnej nocy, gdy leżeli wtuleni w siebie i opowiadali o swoim marzeniach, pomyślała nawet, czy by mu nie odpuścić i spróbować raz jeszcze. Widzi przecież, jak bardzo jest dla niego ważna, skoro wymienił ją w swoich marzeniach. Ale jej urażona duma nie dawała o sobie zapomnieć. Nie zakochała się w nim, chciała do końca wypełnić swój plan.
-I jak było?
Usłyszała głos Neymara. Leżeli nadzy w jej łóżku i przytulali się do siebie.
-Dobrze.
Przejechała palcem po jego klatce piersiowej i już po chwili zasnęła.
Bardzo często spędzali ze sobą noce. Dla niej to nic nie znaczyło, po prostu było przyjemne, dla niego to było wyjątkowe. Czuł, że już cała jest jego, chciał, żeby tak było na zawsze.
***
Dzisiejszy dzień musieli spędzić osobno. Barcelona grała na wyjeździe z PSG, Liga Mistrzów, ćwierćfinał. Z samego rana wsiedli do samolotu i polecieli po wygraną. Shakira normalnie jest na wszystkich meczach wyjazdowych. Ale Milan przeziębił się, ma temperaturę, musi być przy nim.
-Pójdź do Mario i powiedz mu, żeby umył mój samochód.
Blondynka siedziała na kanapie i w objęciach trzymała swojego śpiącego synka.
Bibi, która nie pojechała, by pomóc siostrze wyszła do ogrodu i poszła w stronę Mario. Hiszpan właśnie kończył kosić trawę.
-Cześć Mario!
Krzyknęła, gdy tylko podeszła bliżej niego i mocno go przytuliła.
Bardzo się do siebie zbliżyli. Traktowała go jak swojego przyjaciela, jak młodszego brata.
-Siema Bibs.
Wyłączył kosiarkę.
-Isabel mówiła, żebyś umył jej samochód.
Założyła ręce na biodra.
-To chodź, pomożesz mi.
Zaczął iść w kierunku podjazdu, na którym stał czarny samochód. Bibi zrobiła to samo.
Ściągnął niebieską koszulkę, która wcześniej wisiała na jego chudym ciele, rzucił ją na ławkę i poszedł po potrzebne rzeczy do umycia samochodu. Bibi w tym czasie otworzyła pojazd i usiadła na fotelu kierowcy.
Gdy Mario wrócił, zaczęli od odkurzenia go w środku. Później wytarcie kurzy i umycie szyb od wewnątrz. Niby zwykła praca domowa, obowiązek jakby nie było, a potrafi tak bawić. A było jeszcze lepiej, gdy Mario odkręcił węża ogrodowego i "mył samochód". Obiektem, który był najczęściej moczony wodą, była Bibi, była cała przemoczona. Od stóp do głów! Normalnie, już dawno obraziłaby się i rzuciłaby wiązanką niezbyt miłych słów w osobę, która ją oblała wodą. Ale nie na Mario. Na tego chłopaka, nie mogła się gniewać. Mało tego! Jakimś cudem, zabrała mu węża i teraz to ona go lała wodą. Bardzo miłe spędzenie przedpołudnia.
***
Po ponad godzinie samochód czysty stał w garażu. We dwoje poszli w stronę basenu.
-Ja chyba nie powinienem...
Zaczął Mario, widząc wchodzącą w różowym stroju kąpielowym Bibi do wody.
-Dlaczego?
Spojrzała na niego.
-No wiesz, ja, jakby nie było tylko tutaj pracuję. Nie powinienem...
Powtórzył raz jeszcze.
-Nie przesadzaj, właź. Bo inaczej sama Cię wepchnę!
Przepłynęła kawałek w basenie.
Dłużej nie dawał się namawiać. Ściągnął spodenki i wszedł do ciepłej wody w basenie.
Taka forma spędzania wolnego czasu jest wspaniała! Nie dość, że pogoda dopisuje, słońce wysoko wisi nad głowami, woda w basenie jest idealna, to jeszcze towarzystwo wyborowe! Czy można chcieć czegoś więcej?
-Jak się układa Tobie i Neymarowi?
Leżeli na ręcznikach obok basenu.
-A co chcesz wiedzieć?
Leżała z zamkniętymi oczami i zastanawiała się, co jest powodem pytania Mario.
-Bo wiesz... Fajnie razem wyglądacie. I jako Twój kolega, czy nawet przyjaciel, a wydaje mi się, że nim jestem, ja Ciebie traktuję jak przyjaciółkę, jako ten przyjaciel po prostu chcę wiedzieć, jak tam Ci się z nim układa.
Podłożył ręce pod głowę i lekko się uśmiechnął.
Nie chciała go okłamywać. Naprawdę go lubiła i mu ufała. Chyba jako jedynemu tutaj, w Hiszpanii. Oczywiście, dobrze dogadywała się z siostrą i Gerardem, ale nie ufała im na tyle, by powiedzieć co czuje, co tak na prawdę myśli. Z Mario było inaczej. Mimo tego, że znała go niecałe dwa miesiące, to bardzo się z nim zżyła. Po prostu pokochała go jak brata.
-Mario... Obiecasz, że nikomu nie powiesz?
Usiadła na ręczniku i odgarnęła włosy do tyłu.
Zdziwiła go nagła zmiana nastroju Meberak. Z jej twarzy zniknął uśmiech, zaczęła mówić bardzo poważnym tonem głosu.
-Uuu, zdradzisz mi jakąś swoją tajemnicę? Ciekaw jestem bardzo!
Usiadł na przeciwko brunetki i szeroko się uśmiechnął.
-Głupi jesteś, ale właśnie dlatego Ci powiem, ty mnie zrozumiesz.
Ostatni raz zastanowiła się, czy powiedzieć Mario o sprawie z Neymarem. Czy w ogóle jest sens mówienia tego jemu? Przecież on tego do szczęście nie potrzebuje, jej on też w tym całym bałaganie nie jest potrzebny... Mogą być z tego same problemy. W ostatniej chwili zrezygnowała. Teraz trzeba tylko wymyślić tą jakąś tajemnicę...
-Boję się pająków...
Nie mogła się bardziej wysilić? Pająki? Na pewno jej uwierzył.
-Aaa... Każdy się czegoś boi...
Uśmiechnęła się tylko i położyła znów na ręczniku.
Teraz mu nie powiedziała, ale długo nie będzie potrafiła trzymać tego za zębami. W końcu komuś wypapla. Wolałaby jemu, niż na przykład Isabel...
10. Złamać serce na amen.
W poniedziałkowy poranek, Gerard wrócił do domu z wygranego 1-2 meczu. Gdy tylko wszedł, od razu położył się spać. Cały wieczór świętował wejście do półfinału. Kolejny rywal- Real. Może być ciężko, ale warto być pozytywnej myśli.
-Śpisz?
Lekko uchyliła drzwi od sypialni swojej siostry i jej męża. Stanęła w drzwiach lekko wystawiając głowę do środka.
-Próbuję. Coś pilnego?
Spojrzał na nią spod kołdry. Teraz, nie marzył o niczym innym jak tylko pójść spać. Głowa mu po prostu pękała!
-Chciałam tylko pogratulować wygranego meczu. Bardzo ładną bramkę strzeliłeś.
Oparła głowę z czarnymi włosami spiętymi w kitkę o futrynę ściany.
-Sie wie, nie? Coś jeszcze? Bo strasznie zmęczony jestem.
-Nie, już wszystko. Do wieczora.
Już chciała wyjść, gdy zatrzymał ją Pique.
-Jak do wieczora? Z tego co pamiętam, jest dziesiąta dopiero..
-Tak, do Neymara idę.
Brazylijczyk już od dwóch tygodni mieszka w swoim mieszkaniu. Nie mógł przecież całe życie być na głowie tej dwójki.
-A, no dobra... Leć...
Wymamrotał i przykrył głowę jasno zieloną kołdrą.
W jadalni przy stole z zeszytem i ołówkiem w ręku siedziała blondynka i śpiewała coś pod nosem.
-Przeszkadzam?
Usiadła obok niej.
-Posłuchaj, jak to brzmi?
Zaśpiewała kawałek wolnej, miłosnej piosenki.
-Jak dla mnie nie wyciągaj tak do góry... Bardziej spokojniej, będzie fajniej.
Uśmiechnęła się, a blondynka coś zapisała w zeszycie.
-Nie jestem Ci dzisiaj potrzebna? Będę wieczorem.
Nie dała możliwości na odpowiedź. Tylko pocałowała siostrę w policzek i chwyciła telefon, po czym wyszła z domu. Akurat, gdy chciała wpisać kod od bramki, ktoś otworzył ją z drugiej strony.
-O, cześć Mario.
-Siema. Gdzie się wybierasz?
Trzymał otwartą bramkę.
-Do mojego chłopaka.
Powiedziała dziwnym głosem i wyszła na ulicę.
-Shak jest w salonie, bądź cicho, boi Milan i Gerard śpią.
Zaraz po tym zatrzasnęła za sobą bramkę i poszła w kierunku przystanku autobusowego.
O tej porze dnia, w autobusie niemal nikogo nie było. Fakt, poniedziałek dwunasta. Wszyscy normalnie ludzie są o tej porze w pracy, albo w szkole, ale nie Bibi. Ona tutaj ma wieczne wakacje. Ale wie, że zostały jej jeszcze tylko dwa tygodnie. Dzisiaj ma zamiar wtaczać w życie swój plan.
***
Pod domem Neymara była już po półgodzinie. Stanęła pod bramką i nacisnęła domofon.
<Tak?>
<Zamawiał Pan gorącą kąpiel, a później masaż?>
<Nie, ale chętnie skorzystam z takiej możliwości>
Usłyszała dźwięk otwierającej się bramki. Już po chwili stała w środku domu Brazylijczyka i była cała ściskana i obcałowywana przez niego.
-Jak tam nastrój po meczu?
Zawiesiła ręce wokół jego szyi i spojrzała w ciemne oczy chłopaka.
-A nie widać?!
Uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy. Był bardzo szczęśliwy. Aż szkoda to psuć...
-To co? Idę szykować gorącą kąpiel?
Przysunął ją bliżej siebie.
-Wiesz, przyjemności zostawmy na później. Na wieczór...
Cmoknęła go lekko w nos.
Długo go błagała, by pojechał z nią do centrum handlowego. Nie przepadał za bieganiem z torbami przez kilka godzin. Cóż, ale czego nie robi się dla swojej największej miłości? Przez cztery godziny posłusznie chodził za Bibi i nie dość, że nosił to wszystko co wybrała, to jeszcze jej za to zapłacił. A na co jej to było? No... Ciuchów nigdy za wiele. A gdy już wie, że zostało im ze dwa, może trzy dni "związku" to przecież musi mieć jakąś pamiątkę. Ciuchy, buty i torebki nadadzą się w sam raz.
Około godziny dziewiętnastej, po zjedzeniu kolacji na mieście wrócili do domu.
***
Leżeli wtuleni w siebie na kanapie. Oglądali jakieś romansidło. Ani ona, ani on tego nie lubili, a taką różnicą, że Bibi bardzo dobrze o tym wiedziała. Specjalnie wybrała taki film. Z każdą minutą filmu widziała, że Neymar się nudzi. Ale to dobrze, objęła siebie jego ręką i wpatrzyła się w telewizor. Mimo, że patrzyła na ekran, to w ogóle nie mogła skupić się na fabule. Cały czas myślała, jak uprzykrzyć życie Neymarowi. Co by tutaj zrobić...
-WIEM!
Wrzasnęła nagle i aż usiadła na kanapie. Neymar automatycznie się przebudził i tylko wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
-Co wiesz? Co tak krzyczysz?
Właśnie w tym momencie wymyśliła, jak doszczętnie zniszczyć Neymara. Jak złamać mu serce na amen. Potrzebny jej do tego będzie nie kto inny, jak Mario.
-A, bo w końcu ogarnęłam, jak ma na imię główny aktor.
Wstała z kanapy i podeszła do okna.
-Już Ci się znudziło?
Miał nadzieję na odpowiedź typu -Tak, wyłącz to już! Prooooszę! Niestety, odpowiedź była inna.
-Nie, chciałam tylko rozprostować kości.
Już po chwili wróciła na kanapę i wtulona obmyślała swój plan. Neymar co chwilę odgarniając jej ciemne włosy z twarzy niemal tam zasypiał. Ale nie chciał zrobić jej przykrości, mówiąc, że takie coś go nudzi.
***
Po dwóch godzinach męczarni film się skończył.
-To co? Przygotować gorącą kąpiel, tak jak chciałaś?
Spojrzał na brunetkę. Ta tylko twierdząco kiwnęła głową. Chłopak lekko pocałował ją w usta po czym poszedł na piętro do największej łazienki w domu.
Wyciągnęła telefon z kieszeni i napisała <Potrzebuję Twojej pomocy. Bądź jutro u Shak w domu koło trzynastej, albo wcześniej. Dziękuję> Wysłała do Mario. Wiedziała, że on będzie idealny do wykończenia Neymara. Wiedziała też, że on jej nie odmówi. Wszystko powinno się udać.
Po piętnastu minutach poszła do łazienki. To co zobaczyła zupełnie ją zdziwiło! Wszędzie były po rozsypane płatki róż, na umywalce, na szafkach były zapalone pachnące świeczki, światło było lekko przygaszone, a Neymar leżał w wannie po brzegi wypełnionej wodą i pianą. Siedział i się uśmiechał.
-Chodź, woda jest świetna.
Powiedział po zobaczeniu dziewczyny. Ta tylko zamknęła za sobą drzwi i zaczęła pozbywać się swoich ubrań. Najpierw czarne rurki, potem biała koszulka z napisem- I <3 YOU, skarpetki w różowe serduszka. Na chwilę zaprzestała pozostawiając w samej bieliźnie.
-Masz jakieś plany na jutro?
Odwróciła się do chłopaka tyłem i podeszła do lusterka.
-Chodź tutaj do mnie, to pogadamy.
Zauważyła, że chłopak już nie może wytrzymać, tak bardzo chce ją dotknąć. Chciała się z nim jak najdłużej pobawić.
-Zaraz... To masz?
Zaczęła związywać swoje ciemne włosy.
-Nie, jutro trener dał nam wolne. Więc raczej nie.
Nic nie odpowiedziała, tylko wzięła krem w ręce i zaczęła nawilżać sobie całe ciało.
-Co ty robisz? Mieliśmy się kąpać.
Spytał z małym oburzeniem.
-Lubię, jak się tak denerwujesz.
Z tyłu, za wanną była szafka na papier toaletowy i różne środki czystości.
Usiadła tak, że Neymar siedział przed nią.
Położyła swoje drobne dłonie na jego barkach i zaczęła lekko masować.
-Masaż, tak jak obiecałam...
Wyszeptała do ucha.
-Wiesz, cieszę się, że Cię mam...
Powiedział po kilku minutach i pocałował rękę dziewczyny, która akurat masowała jego klatkę piersiową.
Nic mu nie odpowiedziała. Była z siebie bardzo dumna. Dumna, że udało jej się tak go w sobie rozkochać. Czego chcieć więcej?
-Starczy tego dobrego.
Wstała z szafki, ściągnęła z siebie resztę bielizny i zanurzyła się w już lekko chłodnawej wodzie.
-Starczy tego dobrego?
Spytał chłopak, który cały czas bacznie się jej przyglądał.
-Moim zdaniem, to dobre się dopiero zaczyna.
Położył rękę na jej kolanie.
Siedzieli na przeciwko siebie i rozmawiali o różnych głupotach. Właściwie, to głównie mówił Brazylijczyk, jak to mu jest dobrze z Bibi, na nie mogąc tego dłużej słuchać(czyżby ta odrobina dobra w jej sercu się odezwała) odwróciła się do niego tyłem i powiedziała, że teraz on ma jej zrobić masaż. Nie zaprotestował. Już po chwili czuła jego ręce na swoich plecach i nie tylko.
***
Po słowach- "żaden facet nie jest w stanie mnie zaspokoić", szybkim ruchem chwycił brunetkę w ręce. Nagą i przemoczoną zaniósł do swojej sypialni. Nie zwracał uwagi na to, że cała pościel robi się mokra, że podłoga już jest cała w wodzie. Chciał sprawić, że Bibi zmieni zdanie.
############
Ta daaaaaa :)
Najlepszego GERARD & SHAKIRA ! <3
Całe poprzednie trzy tygodnie spędzili razem. Dlaczego tak długo się z nim bawiła, skoro już mogła zacząć wypełniać swój plan? Bo naprawdę była szczęśliwa przy tym chłopaku.
Mimo, że w głowie cały czas miała myśl, że on ją zranił i teraz musi zrobić mu to samo po raz drugi, to bardzo lubiła spędzać z nim czas. Wspólne wypady poza miasto, spacery, kolacje w najdroższych restauracjach... Brazylijczyk nie oszczędzał na niczym. Najbardziej spodobało jej się w nim to, że gdy zostawała sama z Milanem, on rezygnował ze spotkań z kolegami, czy pogrania w Fifę i pomagał jej zajmować się małym Pique. Był po prostu kochany.
Pewnej nocy, gdy leżeli wtuleni w siebie i opowiadali o swoim marzeniach, pomyślała nawet, czy by mu nie odpuścić i spróbować raz jeszcze. Widzi przecież, jak bardzo jest dla niego ważna, skoro wymienił ją w swoich marzeniach. Ale jej urażona duma nie dawała o sobie zapomnieć. Nie zakochała się w nim, chciała do końca wypełnić swój plan.
-I jak było?
Usłyszała głos Neymara. Leżeli nadzy w jej łóżku i przytulali się do siebie.
-Dobrze.
Przejechała palcem po jego klatce piersiowej i już po chwili zasnęła.
Bardzo często spędzali ze sobą noce. Dla niej to nic nie znaczyło, po prostu było przyjemne, dla niego to było wyjątkowe. Czuł, że już cała jest jego, chciał, żeby tak było na zawsze.
***
Dzisiejszy dzień musieli spędzić osobno. Barcelona grała na wyjeździe z PSG, Liga Mistrzów, ćwierćfinał. Z samego rana wsiedli do samolotu i polecieli po wygraną. Shakira normalnie jest na wszystkich meczach wyjazdowych. Ale Milan przeziębił się, ma temperaturę, musi być przy nim.
-Pójdź do Mario i powiedz mu, żeby umył mój samochód.
Blondynka siedziała na kanapie i w objęciach trzymała swojego śpiącego synka.
Bibi, która nie pojechała, by pomóc siostrze wyszła do ogrodu i poszła w stronę Mario. Hiszpan właśnie kończył kosić trawę.
-Cześć Mario!
Krzyknęła, gdy tylko podeszła bliżej niego i mocno go przytuliła.
Bardzo się do siebie zbliżyli. Traktowała go jak swojego przyjaciela, jak młodszego brata.
-Siema Bibs.
Wyłączył kosiarkę.
-Isabel mówiła, żebyś umył jej samochód.
Założyła ręce na biodra.
-To chodź, pomożesz mi.
Zaczął iść w kierunku podjazdu, na którym stał czarny samochód. Bibi zrobiła to samo.
Ściągnął niebieską koszulkę, która wcześniej wisiała na jego chudym ciele, rzucił ją na ławkę i poszedł po potrzebne rzeczy do umycia samochodu. Bibi w tym czasie otworzyła pojazd i usiadła na fotelu kierowcy.
Gdy Mario wrócił, zaczęli od odkurzenia go w środku. Później wytarcie kurzy i umycie szyb od wewnątrz. Niby zwykła praca domowa, obowiązek jakby nie było, a potrafi tak bawić. A było jeszcze lepiej, gdy Mario odkręcił węża ogrodowego i "mył samochód". Obiektem, który był najczęściej moczony wodą, była Bibi, była cała przemoczona. Od stóp do głów! Normalnie, już dawno obraziłaby się i rzuciłaby wiązanką niezbyt miłych słów w osobę, która ją oblała wodą. Ale nie na Mario. Na tego chłopaka, nie mogła się gniewać. Mało tego! Jakimś cudem, zabrała mu węża i teraz to ona go lała wodą. Bardzo miłe spędzenie przedpołudnia.
***
Po ponad godzinie samochód czysty stał w garażu. We dwoje poszli w stronę basenu.
-Ja chyba nie powinienem...
Zaczął Mario, widząc wchodzącą w różowym stroju kąpielowym Bibi do wody.
-Dlaczego?
Spojrzała na niego.
-No wiesz, ja, jakby nie było tylko tutaj pracuję. Nie powinienem...
Powtórzył raz jeszcze.
-Nie przesadzaj, właź. Bo inaczej sama Cię wepchnę!
Przepłynęła kawałek w basenie.
Dłużej nie dawał się namawiać. Ściągnął spodenki i wszedł do ciepłej wody w basenie.
Taka forma spędzania wolnego czasu jest wspaniała! Nie dość, że pogoda dopisuje, słońce wysoko wisi nad głowami, woda w basenie jest idealna, to jeszcze towarzystwo wyborowe! Czy można chcieć czegoś więcej?
-Jak się układa Tobie i Neymarowi?
Leżeli na ręcznikach obok basenu.
-A co chcesz wiedzieć?
Leżała z zamkniętymi oczami i zastanawiała się, co jest powodem pytania Mario.
-Bo wiesz... Fajnie razem wyglądacie. I jako Twój kolega, czy nawet przyjaciel, a wydaje mi się, że nim jestem, ja Ciebie traktuję jak przyjaciółkę, jako ten przyjaciel po prostu chcę wiedzieć, jak tam Ci się z nim układa.
Podłożył ręce pod głowę i lekko się uśmiechnął.
Nie chciała go okłamywać. Naprawdę go lubiła i mu ufała. Chyba jako jedynemu tutaj, w Hiszpanii. Oczywiście, dobrze dogadywała się z siostrą i Gerardem, ale nie ufała im na tyle, by powiedzieć co czuje, co tak na prawdę myśli. Z Mario było inaczej. Mimo tego, że znała go niecałe dwa miesiące, to bardzo się z nim zżyła. Po prostu pokochała go jak brata.
-Mario... Obiecasz, że nikomu nie powiesz?
Usiadła na ręczniku i odgarnęła włosy do tyłu.
Zdziwiła go nagła zmiana nastroju Meberak. Z jej twarzy zniknął uśmiech, zaczęła mówić bardzo poważnym tonem głosu.
-Uuu, zdradzisz mi jakąś swoją tajemnicę? Ciekaw jestem bardzo!
Usiadł na przeciwko brunetki i szeroko się uśmiechnął.
-Głupi jesteś, ale właśnie dlatego Ci powiem, ty mnie zrozumiesz.
Ostatni raz zastanowiła się, czy powiedzieć Mario o sprawie z Neymarem. Czy w ogóle jest sens mówienia tego jemu? Przecież on tego do szczęście nie potrzebuje, jej on też w tym całym bałaganie nie jest potrzebny... Mogą być z tego same problemy. W ostatniej chwili zrezygnowała. Teraz trzeba tylko wymyślić tą jakąś tajemnicę...
-Boję się pająków...
Nie mogła się bardziej wysilić? Pająki? Na pewno jej uwierzył.
-Aaa... Każdy się czegoś boi...
Uśmiechnęła się tylko i położyła znów na ręczniku.
Teraz mu nie powiedziała, ale długo nie będzie potrafiła trzymać tego za zębami. W końcu komuś wypapla. Wolałaby jemu, niż na przykład Isabel...
10. Złamać serce na amen.
W poniedziałkowy poranek, Gerard wrócił do domu z wygranego 1-2 meczu. Gdy tylko wszedł, od razu położył się spać. Cały wieczór świętował wejście do półfinału. Kolejny rywal- Real. Może być ciężko, ale warto być pozytywnej myśli.
-Śpisz?
Lekko uchyliła drzwi od sypialni swojej siostry i jej męża. Stanęła w drzwiach lekko wystawiając głowę do środka.
-Próbuję. Coś pilnego?
Spojrzał na nią spod kołdry. Teraz, nie marzył o niczym innym jak tylko pójść spać. Głowa mu po prostu pękała!
-Chciałam tylko pogratulować wygranego meczu. Bardzo ładną bramkę strzeliłeś.
Oparła głowę z czarnymi włosami spiętymi w kitkę o futrynę ściany.
-Sie wie, nie? Coś jeszcze? Bo strasznie zmęczony jestem.
-Nie, już wszystko. Do wieczora.
Już chciała wyjść, gdy zatrzymał ją Pique.
-Jak do wieczora? Z tego co pamiętam, jest dziesiąta dopiero..
-Tak, do Neymara idę.
Brazylijczyk już od dwóch tygodni mieszka w swoim mieszkaniu. Nie mógł przecież całe życie być na głowie tej dwójki.
-A, no dobra... Leć...
Wymamrotał i przykrył głowę jasno zieloną kołdrą.
W jadalni przy stole z zeszytem i ołówkiem w ręku siedziała blondynka i śpiewała coś pod nosem.
-Przeszkadzam?
Usiadła obok niej.
-Posłuchaj, jak to brzmi?
Zaśpiewała kawałek wolnej, miłosnej piosenki.
-Jak dla mnie nie wyciągaj tak do góry... Bardziej spokojniej, będzie fajniej.
Uśmiechnęła się, a blondynka coś zapisała w zeszycie.
-Nie jestem Ci dzisiaj potrzebna? Będę wieczorem.
Nie dała możliwości na odpowiedź. Tylko pocałowała siostrę w policzek i chwyciła telefon, po czym wyszła z domu. Akurat, gdy chciała wpisać kod od bramki, ktoś otworzył ją z drugiej strony.
-O, cześć Mario.
-Siema. Gdzie się wybierasz?
Trzymał otwartą bramkę.
-Do mojego chłopaka.
Powiedziała dziwnym głosem i wyszła na ulicę.
-Shak jest w salonie, bądź cicho, boi Milan i Gerard śpią.
Zaraz po tym zatrzasnęła za sobą bramkę i poszła w kierunku przystanku autobusowego.
O tej porze dnia, w autobusie niemal nikogo nie było. Fakt, poniedziałek dwunasta. Wszyscy normalnie ludzie są o tej porze w pracy, albo w szkole, ale nie Bibi. Ona tutaj ma wieczne wakacje. Ale wie, że zostały jej jeszcze tylko dwa tygodnie. Dzisiaj ma zamiar wtaczać w życie swój plan.
***
Pod domem Neymara była już po półgodzinie. Stanęła pod bramką i nacisnęła domofon.
<Tak?>
<Zamawiał Pan gorącą kąpiel, a później masaż?>
<Nie, ale chętnie skorzystam z takiej możliwości>
Usłyszała dźwięk otwierającej się bramki. Już po chwili stała w środku domu Brazylijczyka i była cała ściskana i obcałowywana przez niego.
-Jak tam nastrój po meczu?
Zawiesiła ręce wokół jego szyi i spojrzała w ciemne oczy chłopaka.
-A nie widać?!
Uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy. Był bardzo szczęśliwy. Aż szkoda to psuć...
-To co? Idę szykować gorącą kąpiel?
Przysunął ją bliżej siebie.
-Wiesz, przyjemności zostawmy na później. Na wieczór...
Cmoknęła go lekko w nos.
Długo go błagała, by pojechał z nią do centrum handlowego. Nie przepadał za bieganiem z torbami przez kilka godzin. Cóż, ale czego nie robi się dla swojej największej miłości? Przez cztery godziny posłusznie chodził za Bibi i nie dość, że nosił to wszystko co wybrała, to jeszcze jej za to zapłacił. A na co jej to było? No... Ciuchów nigdy za wiele. A gdy już wie, że zostało im ze dwa, może trzy dni "związku" to przecież musi mieć jakąś pamiątkę. Ciuchy, buty i torebki nadadzą się w sam raz.
Około godziny dziewiętnastej, po zjedzeniu kolacji na mieście wrócili do domu.
***
Leżeli wtuleni w siebie na kanapie. Oglądali jakieś romansidło. Ani ona, ani on tego nie lubili, a taką różnicą, że Bibi bardzo dobrze o tym wiedziała. Specjalnie wybrała taki film. Z każdą minutą filmu widziała, że Neymar się nudzi. Ale to dobrze, objęła siebie jego ręką i wpatrzyła się w telewizor. Mimo, że patrzyła na ekran, to w ogóle nie mogła skupić się na fabule. Cały czas myślała, jak uprzykrzyć życie Neymarowi. Co by tutaj zrobić...
-WIEM!
Wrzasnęła nagle i aż usiadła na kanapie. Neymar automatycznie się przebudził i tylko wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
-Co wiesz? Co tak krzyczysz?
Właśnie w tym momencie wymyśliła, jak doszczętnie zniszczyć Neymara. Jak złamać mu serce na amen. Potrzebny jej do tego będzie nie kto inny, jak Mario.
-A, bo w końcu ogarnęłam, jak ma na imię główny aktor.
Wstała z kanapy i podeszła do okna.
-Już Ci się znudziło?
Miał nadzieję na odpowiedź typu -Tak, wyłącz to już! Prooooszę! Niestety, odpowiedź była inna.
-Nie, chciałam tylko rozprostować kości.
Już po chwili wróciła na kanapę i wtulona obmyślała swój plan. Neymar co chwilę odgarniając jej ciemne włosy z twarzy niemal tam zasypiał. Ale nie chciał zrobić jej przykrości, mówiąc, że takie coś go nudzi.
***
Po dwóch godzinach męczarni film się skończył.
-To co? Przygotować gorącą kąpiel, tak jak chciałaś?
Spojrzał na brunetkę. Ta tylko twierdząco kiwnęła głową. Chłopak lekko pocałował ją w usta po czym poszedł na piętro do największej łazienki w domu.
Wyciągnęła telefon z kieszeni i napisała <Potrzebuję Twojej pomocy. Bądź jutro u Shak w domu koło trzynastej, albo wcześniej. Dziękuję> Wysłała do Mario. Wiedziała, że on będzie idealny do wykończenia Neymara. Wiedziała też, że on jej nie odmówi. Wszystko powinno się udać.

-Chodź, woda jest świetna.
Powiedział po zobaczeniu dziewczyny. Ta tylko zamknęła za sobą drzwi i zaczęła pozbywać się swoich ubrań. Najpierw czarne rurki, potem biała koszulka z napisem- I <3 YOU, skarpetki w różowe serduszka. Na chwilę zaprzestała pozostawiając w samej bieliźnie.
-Masz jakieś plany na jutro?
Odwróciła się do chłopaka tyłem i podeszła do lusterka.
-Chodź tutaj do mnie, to pogadamy.
Zauważyła, że chłopak już nie może wytrzymać, tak bardzo chce ją dotknąć. Chciała się z nim jak najdłużej pobawić.
-Zaraz... To masz?
Zaczęła związywać swoje ciemne włosy.
-Nie, jutro trener dał nam wolne. Więc raczej nie.
Nic nie odpowiedziała, tylko wzięła krem w ręce i zaczęła nawilżać sobie całe ciało.
-Co ty robisz? Mieliśmy się kąpać.
Spytał z małym oburzeniem.
-Lubię, jak się tak denerwujesz.
Z tyłu, za wanną była szafka na papier toaletowy i różne środki czystości.
Usiadła tak, że Neymar siedział przed nią.
Położyła swoje drobne dłonie na jego barkach i zaczęła lekko masować.
-Masaż, tak jak obiecałam...
Wyszeptała do ucha.
-Wiesz, cieszę się, że Cię mam...
Powiedział po kilku minutach i pocałował rękę dziewczyny, która akurat masowała jego klatkę piersiową.
Nic mu nie odpowiedziała. Była z siebie bardzo dumna. Dumna, że udało jej się tak go w sobie rozkochać. Czego chcieć więcej?
-Starczy tego dobrego.
Wstała z szafki, ściągnęła z siebie resztę bielizny i zanurzyła się w już lekko chłodnawej wodzie.
-Starczy tego dobrego?
Spytał chłopak, który cały czas bacznie się jej przyglądał.
-Moim zdaniem, to dobre się dopiero zaczyna.
Położył rękę na jej kolanie.
Siedzieli na przeciwko siebie i rozmawiali o różnych głupotach. Właściwie, to głównie mówił Brazylijczyk, jak to mu jest dobrze z Bibi, na nie mogąc tego dłużej słuchać(czyżby ta odrobina dobra w jej sercu się odezwała) odwróciła się do niego tyłem i powiedziała, że teraz on ma jej zrobić masaż. Nie zaprotestował. Już po chwili czuła jego ręce na swoich plecach i nie tylko.
***
Po słowach- "żaden facet nie jest w stanie mnie zaspokoić", szybkim ruchem chwycił brunetkę w ręce. Nagą i przemoczoną zaniósł do swojej sypialni. Nie zwracał uwagi na to, że cała pościel robi się mokra, że podłoga już jest cała w wodzie. Chciał sprawić, że Bibi zmieni zdanie.
############
Ta daaaaaa :)
Najlepszego GERARD & SHAKIRA ! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)