Obudziły ją promienie słońca rzucone ja jej twarz. Pierwsze co zauważyła po przebudzeniu, to to, że leży kompletnie naga. Drugie, to naklejki, które miała na nogach. Dopiero później zauważyła Neymara śpiącego obok. Nie chciała go budzić, wiedziała, że wtedy trudniej byłoby jej opuścić jego dom. Bez żadnej informacji, wiadomości czy coś zaczęła kompletować swój strój i już po dziesięciu minutach była w drodze do domu.
Tam już czekał na nią Mario. Jak się dowiedziała, jest już dwunasta, Mario posłuchał się Bibi i przybył tak jak chciała.
Wchodząc do domu, zauważyła, że nie ma nikogo w środku. Zaproponowała więc śniadanie chłopakowi. Zjedli wspólnie musli z mlekiem i jakieś owoce. Dopiero gdy odkładała naczynia do zmywarki zobaczyła kartkę
"Cześć Bibi. Mam nadzieję, że noc się udała! Zabrałem Milana i Isabel na wycieczkę. Powinniśmy być za dwa dni. No, może trzy jak się przedłuży. Dzwoniłem do Ciebie, by Cię poinformować i zapytać, czy byś nie chciała jechać z nami, ale nie odbierałaś. Po za tym, wydaje mi się, że i tak byś nie chciała jechać. Pozostawiamy Ci dom pod opieką. Wszystko jest na Twojej głowie! Ufamy Ci. Pamiętaj, chcemy mieć do czego wracać po podróży! Bądź grzeczna, nie rób imprez, nie bałagań, a jeśli już nabrudzisz, to ma być czysto! Jak coś, to kilka euro masz w szafce w przedpokoju. Ale wydaje mi się, że nic Ci nie będzie brakowało. Dobra, bo się rozpisałem, a Isabel już mnie pogania. Trzymaj się, do zobaczenia za te kilka dni. Nie narób sobie problemów..."
Miała mieszane uczucia. Dlaczego jej się nie spytali czy chce jechać? Fakt, napisał, że dzwonił, ale to go nie usprawiedliwia! Mógł zdzwonić więcej, albo poczekać aż wróci. W ogóle się z nią nie liczą... Ale z drugiej strony, wiedziała, że i tak by z nimi nie pojechała. Ale to nie zmienia faktu, że powinien jej to zaproponować i jeszcze nalegać, by pojechała! Chyba się na siebie pogniewamy...
***
No po prostu nie mogło się lepiej złożyć! Neymar siedzi w domu, nic nie podejrzewa, Gerard i Shak wyjechali zabierając dziecko, ma kompletną wolność! Normalnie, zrobiłaby teraz wielką domówkę! Ale po pierwsze, nie zna tutaj nikogo, chyba że byłaby to domówka dla dwóch osób, a po drugie, nie chce stracić zaufania Gerarda i swojej siostry. Długo na nie pracowała. A po trzecie, chciała tutaj zamieszkać na stałe.
Ale z drugiej strony wiedziała, że to będzie trudne, może nawet bardzo.
-Mario posłuchaj, mam sprawę.
Zaczęła siedząc na kanapie.
-No, słucham.
-Pamiętasz, jak mówiłam Ci ostatnio, że mam małą tajemnicę?
Ten tylko kiwnął głową.
I zaczęła się cała opowieść. Mówiła o wydarzeniach w Brazylii, o tym, jak się zmieniła. Bardzo się przed nim otworzyła. Nikomu, nikomu nie mówiła tego, nawet swojej siostrze. Ona nawet nie wiedziała, że Bibi i Ney byli już kiedyś ze sobą.
Opowiedziała mu też o tym, co działo się też tutaj. O tym, co tak na prawdę jest między nimi. Chłopak tylko siedział ze zdziwioną miną i wpatrywał się w brunetkę.
-I mam dla Ciebie propozycję. A raczej prośbę.
Spojrzała na niego poważnym wzrokiem.
-On musi zobaczyć jak go zdradzam. I ty mi w tym pomożesz.
Oblizała usta.
-Ja?!
Nie miał pojęcia jak można być tak wrednym, jak można tak się mścić... Ale wiedział, ze musi jej pomóc.
-No ty, nikogo tuu...
Nagle złapała się za brzuch i wydała z siebie cichy jęk.
-Bibs?! Co jest?!
Przerażony chłopak położył rękę na ramieniu brunetki i spojrzał na nią.
-Nie wiem... Jakoś mnie tak dziwnie zakuło coś, ale już przeszło...
Wyprostowała się.
-Wracając, zgodzisz się? Nikogo innego tutaj nie znam, tylko Ciebie mogę prosić o pomoc...
Złapała jego ręce i spojrzała mu w oczy. Nie mógł jej długo odmawiać.
-A co ja miałbym zrobić?
Po usłyszeniu tego pytania aż rzuciła mu się na szyję i zaczęła dziękować. Gdyby nie on, to nie wiedziałaby, jak ma zniszczyć życie Neymarowi...
-Pocałować. Tak, żeby on to widział. Chyba, że masz coś lepszego?
Chłopak chwilę się zastanowił.
-Nie, całowanie będzie dobre.
Dało się zauważyć, że bardzo ucieszyła go propozycja Bibi.
-No albo...
Zamyśliła się przez chwilę.
-Mam! Zrobimy tak...
I zaczęła tłumaczyć chłopakowi co i jak...
***
-/Jesteś w domu?-/
Powiedziała do słuchawki telefonu, gdy usłyszała głos Neymara.
-/Tak, wpadaj do mnie. Już myślałem, że się obraziłaś, albo że coś zrobiłem nie tak...-/
-/Nie, wszystko w porządku, za chwilę Ci wytłumaczę. Jestem niedaleko zaraz będę.-/
Rozłączyła się. Tak na prawdę siedziała z Mario na kanapie, ale tak, była niedaleko.
Jak dobrze, że Mario miał skuter. Po założeniu kasku wsiadła na skuter i pojechali we dwoje pod dom Neymara.
Miała nadzieję, że Neymar jakimś cudem usłyszy, że przyjechała, i wyjdzie i zobaczy ją z Mario. Niestety. Pocałowała chłopaka w policzek i po przypomnieniu całego planu weszła do domu Neymara.
-Kotku!
Krzyknęła zamykając drzwi.
-Jestem w salonie.
Poszła do niego. Siedział przy fortepianie i próbował coś grać. Usiadła obok niego i zaczęła naciskać klawisze.
-Kto to był?
A jednak widział! Tak się ucieszyła w głębi serca, że to jest aż nie do opisania.
-Mario? Pracuje u Gerarda, szłam do Ciebie, on jechał i mnie podwiózł. Nic więcej.
Dalej naciskała klawisze.
-A czemu rano tak szybko uciekłaś?
Co go tak wzięło na pytania?
-Dzwonił Gerard. Pojechali na jakąś kilku dniową wycieczkę i chciał ze mną porozmawiać, by dać mi kilka wskazówek jak zajmować się domem i takie tam...
Nawet w tak zwykłej sytuacji nie potrafiła powiedzieć mu całej prawdy.
-Czyli rozumiem, że masz pusty dom?
-Jak chcesz, możesz wpaść wieczorem.
Na to właśnie liczył. Czyli plany na wieczór już mieli. Szkoda tylko, że on jeszcze nie wie, że Bibi ma osobny plan na niego...
***
Spędziła z nim około dwóch godzin. Znów namówiła go na zakupy. Tym razem poszła w biżuterię. Wybrała tylko kilka par kolczyków i jeden naszyjnik. Później obiad- makaron z kurczakiem i powrót do domu.
-To co? Mogę wpaść do Ciebie wieczorem?
Spojrzał na nią, gdy leżał na kanapie.
Dziewczyna stała w korytarzu, przy wielkim lustrze na ścianie i przymierzała kolczyki.
-Właściwie... Jeśli bardzo chcesz...
Włożyła kolczyka w ucho.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Włożył rękę do kieszeni i złapał w nią małe pudełeczko. Było bardzo miłe w dotyku. Lekko mechowate, w kształcie serca.
-Wiesz, chciałbym, żeby ten wieczór był wyjątkowy.
Upewnił się, że dziewczyna go nie widzi i wyciągnął czerwone pudełeczko, po czym je otworzył. Jego oczom ukazał się wielki pierścionek z diamentem. Zaręczynowy. On chce zostać jej mężem! On chce z nią spędzić resztę życia! On ją na prawdę kocha! A on ma to w dupie...
-Ney...
Nagle weszła do salonu. W pośpiechu schował pudełko znów do kieszeni i usiadł na kanapie.
-Lepiej ten po prawej, czy po lewej?
Odsłoniła uszy, które wcześniej były zasłonięte ciemnymi włosami.
-W oby dwóch wyglądasz ślicznie.
Tylko się uśmiechnęła i odwróciła. Już chciała wrócić do lusterka, by raz jeszcze się przejrzeć, ale nie zdążyła. Nagle poczuła się wiele gorzej. Zaczęło jej się kręcił w głowie, miała ciemno przed oczami. Chwilę trwało zanim osunęła się na ziemię.
-Bibi!
Krzyknął Neymar i podbiegł do dziewczyny, która leżała na drewnianej podłodze.
-Bibi, skarbie, co Ci jest?
Złapał ją za ramiona i lekko podniósł do góry. Miała otwarte oczy, ale była kompletnie nie obecna.
-Bibi?! Wszystko dobrze?
Poklepał ją po policzkach.
-Bibi! Odezwij się!
Leżała, patrzyła się gdzieś na niego i kompletnie nic nie mówiła. Co jej jest?
-Bibi!
Powtórzył raz jeszcze.
-Nic mi nie jest...
Wyszeptała i próbowała podnieść się z podłogi, jednak miała za mało siły. Po chwili Brazylijczyk wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę, na której przed chwilą leżał.
-Bibi? Co jest? Jesteś chora?
Ukucnął obok niej.
-Nie, po prostu mało dziś zjadłam i jestem trochę osłabiona. Już mi przeszło.
Lekko się uśmiechnęła i usiadła na kanapie. Znów czuła się dobrze.
Nie był do końca przekonany przy tym, by samą ją wypuścić do domu. Bał się, że może zasłabnąć, albo coś. Niestety, nie miał wyjścia, gdy się kłócili o tą sprawę, Bibi po prostu zatrzasnęła drzwi za sobą i poszła do domu. Nie chciała, by ktokolwiek mówił jej co ma robić. Sama dobrze wiedziała, co jest dla niej najlepsze. Jakiś tam piłkarzyk nie będzie jej mówić co jest dla niej dobre.
***
Do domu wróciła bez problemów. Mario jeszcze tam nie było. Fakt, miał przyjechać koło dziewiętnastej, jest dopiero szósta. Postanowiła się odświeżyć. Wzięła szybki prysznic, wysuszyła i związała włosy, powtórnie się pomalowała i ubrała. Zastanawiała się, co dzieje się z jej zdrowiem. Pewnie zatrucie pokarmowe. Nigdy nie lubiła krewetek. A kilka dni temu jadła je na kolację z Neymarem. To jego wina, że teraz tak beznadziejnie się czuje. Tak, to jego wina...
12. Kolejny problem do kompletu
Gdy leżała w swoim pokoju i sprawdzała pocztę na komputerze, usłyszała dzwoniący domofon. Zeszła na dół i spojrzała na ekran wiszący w kuchni. Zobaczyła na nim Mario, nawet nie odbierała, tylko otworzyła bramkę.
Już po chwili chłopak siedział na kanapie i zmieniał kanały w telewizorze, a Bibi w tym czasie przeglądała się w lusterku.
-I jak, nie rozmyśliłaś się?
Zaczął Hiszpan.
-Ja nie, ale sprawa się trochę pokomplikowała...
Odetchnęła głęboko. Chłopak tylko czekał aż zacznie kontynuować.
-Znowu się źle poczułam, u niego. Ale szybko mi przeszło. W ogóle wydaje mi się, że to jakieś zatrucie żołądkowe, albo jakaś grypa. Chciałam wypełnić mój plan, musiałam wrócić do domu, tutaj, do Ciebie. A ten wyskoczył, że nigdzie mnie samej nie puści, że boi się o moje bezpieczeństwo. No idiota! Zdenerwowałam się, coś tam mu odgarnęłam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Ciekawa jestem, czy po takim czymś przyjdzie tutaj... Ale mam taką nadzieję. Inaczej nie wiem co dalej robić...
Tak. Szkoda tylko, że ona ni widzi tego, że ten "idiota" naprawdę się o nią troszczy, że naprawdę ją kocha. On nawet chce jej się oświadczyć...
-Przyjdzie. Serio mu zawróciłaś w głowie. Musi przyjść. Zobaczysz.
Odrzekł z uśmiechem na twarzy Mario.
-A co do twojego złego samopoczucia, to wydaje mi się...
Nie zdążył dokończyć. Bibi trzymając się jedna ręką za brzuch, drugą za usta pobiegła w stronę łazienki. Opierając się o muszlę toaletową zaczęła wymiotować. Faktycznie, grypa jakaś...
-Bibi? Żyjesz tam?
Stanął przy zamkniętych drzwiach i raz stuknął w nie.
-Ledwo, ale żyję...
Opłukała usta, przetarła twarz i wyszła z toalety.
-Na pewno grypa?
Szli w kierunku kanapy.
-A co innego?
Usiedli obok siebie.
-No nie wiem... Moja matka miała tak samo, jak...
Zawahał się na chwilę.
-Jak co?
Wtrąciła się.
-Jak była w ciąży.
Zamurowało ją. Przecież to nie mogło być prawdą! Ona nie mogła być w ciąży! To przecież tylko zatrucie pokarmowe...
-Nie gadaj głupot. Nie jestem w ciąży.
Machnęła ręką i od razu zmieniła temat na inny. Nie dopuszczała do siebie myśli, że może być w ciąży. Wie przecież, że nie jest.
Mijały kolejne godziny, a Neymara nie było widać. Już dwudziesta pierwsza, a tej dwójce ani na chwile nie brakowało tematów. Cały czas o czymś rozmawiali.
Rozmowę o dzieciństwie Mario przerwał dźwięk otwierającej się bramki. Na ekranie zauważyli wchodzącego Neymara.
-Wiedziałem, że przyjdzie...
Oparł się o kanapę.
Dziewczyna szybko pobiegła do drzwi i je otworzyła z klucza. Znów pobiegła na kanapę.
-Pamiętasz? Jak wejdzie, masz mnie pocałować! Będzie powtóreczka z przed dwóch lat.
Aż zatarła ręce ze szczęścia.
Oboje bardzo się denerwowali. Bibi cały czas miała wzrok wpatrzony w drzwi, nie mogła doczekać się momentu, aż on wejdzie. Mario z kolei, cały czas wpatrywał się w podekscytowaną Bibi. Nie mógł uwierzyć, że aż tak można cieszyć się z cudzego nieszczęścia.
Usłyszeli pukanie u drzwi. Jedno, drugie. W końcu nacisnął na klamkę i powoli otworzył drzwi.
-Bibi?
Spytał delikatnie i wszedł w głąb domu.
No, pora na Mario. Spojrzeli sobie w oczy i zaczęli się namiętnie całować. To wszystko wyglądało idealnie! Właśnie tak, jak sobie wymarzyła!
Neymar stoi w progu z otwartą buzią i bukietem kwiatów w ręce i nie wierzy w to co widzi, a złość i nienawiść przepełnia jego serce. A widzi Mario leżącego na Bibi, który ją całuje i dotyka. Wszystko w najlepszym porządku!
-BIBI!!!
Wrzasnął.
-CO?! KTO?! JAK?! ALE?!
Mówił przez krzyk.
Zdezorientowany Mario, który nie wiedział jak ma się teraz zachować, bo Bibi mu nie powiedziała zszedł z brunetki i usiadł obok.
-Zajebie Cię!
Wrzasnął nagle i zaczął zbliżać się w kierunku dziewczyny rzucając bukiet róż w róg pokoju.
Mało brakowało, a Mario dostał by porządnego strzała w twarz, jednak Bibi zareagowała w porę i stanęła przed przerażonym chłopakiem.
-Co ty robisz?! Dlaczego się na niego rzucasz?!
Myślał, że się przesłyszał. Przed chwilą widział, jak obściskuje się z jakiś facetem, a teraz dziwi się, dlaczego jest taki agresywny?
-Czy ty siebie słyszysz?! Kurwa słyszysz?! Jak mogłaś całować się z innym facetem?!
Krzyczał na nią wymachując rękami.
-Nie podnoś na mnie głosu.
Założyła ręce na piersi robiąc poważną minę.
-Co kurwa?! Ty jesteś nienormalna!
-I może to jeszcze moja wina?
Wyleciała nagle.
Myślał, że do reszty oszaleje.
-A moja?! Jesteś zwykłą suką! Dwa razy! Dwa razy to samo! Jak mogłem Ci zaufać?!
-Pierdol się Neymar. Skoro tak o mnie sądzisz, to nie masz czego tutaj szukać.
Mówiła ze spokojem.
Tylko rzucił wiązanką niezbyt ładnych słów w stronę Bibi i Mario i cały czerwony i nabuzowany wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Odwróciła się w stronę przerażonego Mario.
-Co ty masz taką minę?
Lekko się uśmiechnęła i usiadła obok niego.
-Naprawdę jesteś nienormalna...
Zrobił wielkie oczy.
-Wiem, chcesz coś zjeść?
Poszła do kuchni jak gdyby nigdy nic.
***
Następne dwa dni spędziła z Mario. Nie chciała być sama, ponieważ te zawroty głowy i zasłabnięcia zdarzały się często. Do tego spóźniający się okres. Może faktycznie jest w ciąży? Nadal żyła w przekonaniu, że to nie możliwe, przecież się zabezpieczali. Nie miała w sobie tyle odwagi, by kupić test i sprawdzić...
Neymar ani razu się nie odezwał. W sumie, to nie ma mu się co dziwić. Kto by się odezwał po takim potraktowaniu?
Gerard z rodziną wrócił cały i zdrowy z podróży. Znów dom stał się głośny i wesoły. Jak dawniej.
-A tutaj Milan zjeżdżający na zjeżdżalni...
Wskazała palcem na zdjęcie w albumie.
Siedziały na kanapie i oglądały zdjęcia z wycieczki. Gerard był na treningu, Milan spał. Mario gdzieś w ogrodzie, pewnie myje samochód, albo podlewa rośliny lub coś takiego.
-Następnym razem zabierzemy Cię ze sobą. Będzie fajnie.
Blondynka się uśmiechnęła.
-Następny raz... Dużo o tym myślałam. Postanowiłam, że chcę wrócić do domu. Przynajmniej na trochę. Muszę zakończyć parę spraw, a później, jeśli nie macie nic przeciwko, chciałabym przeprowadzić się tutaj na stałe.
Zamurowało ją. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie miała siostrę tak blisko siebie. Bardzo się ucieszyła na taką wiadomość.
-Pewnie, że nie mam! Bardzo bym chciała, żebyś tutaj zamieszkała. Wychodzi Ci to na dobre. Gerard pewnie też nie będzie miał nic przeciwko, a z rodzicami już porozmawiam. Wszystko się ułoży.
Przytuliła siostrę. Jeszcze nigdy wcześniej nie były siebie tak blisko. Nigdy tak dobrze się nie dogadywały. Byłoby inaczej, gdyby znała o niej prawdę, jaka jest prawdziwa Bibi...
Resztę przedpołudnia spędziły razem na oglądaniu zdjęć. Czuły się jak za starych dobrych czasów.
***
Gerard odkąd wrócił do domu po treningu, był jakiś nie swoi. Dziwny.
Na stole makaron z warzywami w lekkim, śmietanowo cytrynowym sosie. Przy stole cztery osoby. Rodzinny obiad. Tylko Gerard to wszystko psuje. Jest jakiś smutny, nieobecny.
-Geri? Coś się stało?
Spytała w końcu Shakira, która również zauważyła dziwne zachowanie i męża.
-Nic właściwie, po postu mam zły humor. I nie tylko ja. Udzieliło mi się to, gdy zobaczyłem zdołowanego Neymara.
Bibi automatycznie uniosła wzrok znad talerza i wlepiła oczy w Gerarda.
-Chodzi taki przymulony, nieobecny...
Zaczął wymieniać.
-Tak jak ty teraz?
Przerwała mu Bibi.
-Właśnie, stało się coś między Wami? Coś nie tak?
-Zerwaliśmy.
Powiedziała bez ogródek. Państwo Pique tylko otworzyli usta ze zdziwienia. Jak to zerwali? Wydawali się mówić.
-Naprawdę?
Przerwała ciszę Shakira.
-Tak.
Nabiła kalafiora na widelec.
-Czemu?
Spytał Pique.
-Kotku, to nie nasza sprawa...
Przecząco zaczęła kiwać głową Shakira.
-Nie no, powiem. Po prostu za dużo nas dzieli. Nie pasujemy do siebie. Tyle.
Wstała od stołu.
-Dzięki za obiad, pójdę się przejść.
Wyszła z domu zostawiając zdziwionych Shakirę i Gerarda.
***
Wiedziała, że to nieprawda, że jest w ciąży. Mimo wszystko, wolała się upewnić. Chciała mieć sto procent pewności. Zaszła do pierwszej apteki i kupiła test ciążowy oraz jeszcze jeden, na wszelki wypadek.
Nie była pewna, czy chce to zrobić. Bo jeśli jednak jest? To co wtedy? Przecież... Nie. Nie chciała nawet o tym myśleć.
Siedząc w publicznej toalecie gdzieś w centrum Barcelony przeżywała najgorsze chwile w swoim życiu patrząc na ten okropny test. Pierwszy plus... To jeszcze nic nie znaczy. Odetchnęła głęboko. Nie może być w ciąży. Minęło kilka sekund. Czuła, że w tej chwili cały jej świat się zawalił. Drugi plus.
-NIE!!!
Krzyknęła!
-Jakie kurwa?! Jaka ciąża?! Jakie dziecko!?
Krzyczała w kabinie, a ludzie obok tylko dziwnie spojrzeli w stronę drzwi.
-Nie możliwe!
W pośpiechu wyciągnęła drugi test. Znów to samo. Dwa plusiki i ta przeklęta uśmiechnięta buźka! Może inni cieszą się na wiadomość o ciąży, ale nie ona! Nie Bibi! I to jeszcze teraz, jak Neymar odszedł. Bo to jego dziecko. Na pewno. I jak ma mu to teraz powiedzieć? Przecież nie uwierzy... Może lepiej nic nie mówić?
Minęło kilka minut nim się uspokoiła. Wyrzuciła oba testy do kosza i wyszła z toalety. Nie miła pojęcia dokąd iść. Bardzo chciała z kimś porozmawiać. Tylko z kim? Nikogo nie ma. Nikomu nie ufa, nikt nie ufa jej, bo tylko odtrąca od siebie ludzi.
-Bibi!
Usłyszała swoje imię. Obróciła się w kółko szukając wołającej jej osoby. Już po chwili stał przed nią uśmiechnięty Mario, który akurat robił zakupy w jednym ze sklepów.
-Jak leci?
Nerwowo przełknęła ślinę.
-Jestem w ciąży...
Wyszeptała i opuściła głowę w dół.
Chłopaka aż zamurowało! Zareagował tak, jakby co najmniej to było jego dziecko. Bardzo się przejął, można powiedzieć, że nawet bardziej niż sama przyszła matka.
-Jak to w ciąży? Przecież mówiłaś...
-Tak wiem co mówiłam! Kurwa, Mario...
Była bliska kompletnej rozsypki. Nigdy tak beznadziejnie się nie czuła.
-Hej, Bibs...
Przytulił roztrzęsioną dziewczynę do siebie.
-Nie bój się, ja będę przy Tobie. Chodź, porozmawiamy.
Zabrał ją do jednego z pobliskich barów. Usiedli i zamówili po szklance soku.
-Co zamierzasz zrobić?
Spytał po chwili.
-Ale o co Ci teraz chodzi?
Była kompletnie nie obecna.
-Jak to o co? O to dziecko...
-A! Zapomniałam... Nie mam pojęcia. Nie myślałam jeszcze o tym. Nadal nie wierzę, że coś mi tam siedzi w brzuchu...
Ze smutną miną wpatrywała się w szybę.
-Wiesz Bibi...
Nie zdarzył dokończyć, przerwała mu brunetka.
-Usunę je.
Powiedziała pewnym tonem głosu.
-Co?!
Aż zachłysnął się sokiem, którego łyka akurat upił.
-Jak to usuniesz?!
-A na chuj mi dziecko? I to jeszcze jego dziecko? Nie chce, by było do niego podobne, nie chce mieć z nim dziecka! Dlatego go nie będę miała. Za kilka dni wracam do Kolumbii i usunę.
Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Jak można usunąć taki cud? Bo dziecko jest cudem.
-Twoja życie, ja Ci zabraniać niczego nie będę.
Spojrzał na nią.
-Właśnie dlatego Cię lubię i się z Tobą przyjaźnie. Nie mówisz mi co mam robić. Nie prawisz mi kazań. Ty po prostu jesteś i to mi wystarcza.
Lekko się uśmiechnęła do niego.
-Właśnie. Niezależnie co postanowisz, na mnie będziesz mogła liczyć. Jak coś, pomogę Ci. Zapamiętasz to sobie?
Złapał jej rękę, która leżała na stole.
-Zobaczymy jak to będzie...
Zabrała rękę i położyła ją sobie na udach.
-Zamierzasz powiedzieć Neymarowi?
Kontynuował.
-Nie wiem właśnie... Z jednej strony tak, ale w sumie po co? Jak za kilka dni, maksymalnie za tydzień tego dziecka nie będzie? Jest sens go uświadamiać? Jeszcze coś mu strzeli do głowy...
Wzruszyła ramionami.
-Ale wiesz...
Poparł głowę lewą ręką.
-Z drugiej strony jak mu powiesz, że usuniesz, to moim zdaniem będzie jeszcze bardziej cierpiał. A chyba tego właśnie chcesz, no nie?
W tym momencie jej twarz aż cała rozpromieniała. Ten chłopak to ma głowę!
############
Zdziwione? :D
Mi rozdziały baardzo się podobają, oba, mam nadzieję, że Wam też :*
W piątek lub sobotę kolejne dwa rozdziały, już ostatnie :)
Normalnie mam ochotę ją walnąć, żeby się ogarnęła...
OdpowiedzUsuńOna nie może usunąć tego dziecka :cccc niech ją ktoś ogarnie ! ;c
Really ku*wa? REALLY?!
OdpowiedzUsuńMasz coś na bani, serio!
Ale tak to piszesz, że po prostu to nie może się nie podobać!
Świetne jest!
No nieźle o.o
OdpowiedzUsuńBibi serio jest nienormalna. Zdradza Neymara, a potem jeszcze się go czepia... Ciekawa jestem, jak on zareaguje na wieść, że zostanie tatą. O ile nim zostanie...
Dobrze, że ułożyło jej się z Gerim i Shak <3
OdpowiedzUsuńAle czemu ona chce zabić to dziecko?! Ehh, może jeszcze się rozmyśli? OBY! <3
jest mi przykro że tak zraniła Neymara :( ale po części ją rozumiem :/ mam nadzieje, że nie usunie dziecka, tak nie można
OdpowiedzUsuńA wiesz, że tak przypuszczałam, że może być w ciąży? Tylko w moich przypuszczeniach ona nie chciała go usunąć, a co więcej! Chciała go wychować z Neymarem... A ty masz całkiem inne wyobrażenia.. Ale i tak bardzo mi się one podobają :)
OdpowiedzUsuń