piątek, 7 lutego 2014

ZAKOŃCZENIE

13.Nastąpiły małe komplikacje

Nikt poza Mario nie wiedział, że nosi pod sercem dziecko. Złe samopoczucie tłumaczyła swojej siostrze jako zatrucie pokarmowe, mówiła jej, że nie ma czym się martwić. Bo czy jest czym się martwić, skoro naprawdę niedługo go nie będzie?

***

Leżała na jednoosobowym łóżku i myślała o tym wszystkim. Myślała co powinna teraz zrobić.
-Bibi, śpisz?
Spojrzała na drzwi. Już po chwili wyłonił się zza nic wysoki brunet. Niepewnie wszedł do pokoju i usiadł obok leżącej dziewczyny.
-Posłuchaj.
Wyglądał się być bardzo poważny. Rzadko mu się to zdarzało, zawsze był uśmiechnięty, wesoły. Nie to co teraz.

Brunetka tylko zawiesiła na nim wzrok. Wiedziała o czym chce z nią porozmawiać. O nim.
-Wiem, że nie powinienem wtrącać się w Twoje życie. Wiem, że tego nie lubisz, a ja nie chcę się Tobie po raz kolejny narażać, a co przy tym idzie i Isabel. Ale posłuchaj. Powinnaś porozmawiać z Neymarem. On odkąd zerwaliście nie jest sobą! Nie jest normalny. Jest w beznadziejnej formie, na treningi niemal w ogóle nie przychodzi. Nie chcę, żebyś do niego wróciła, czy coś. Ale po prostu pójdź i porozmawiaj. Ciebie to nic nie kosztuje, a jemu może dużo pomóc...
Nie była pewna, czy chce z nim rozmawiać. Wiedziała, że gdy już go zobaczy, na pewno powie mu o dziecku. Ale w sumie... W sumie chciała, żeby cierpiał. No to sobie pocierpi.
-No dobra, skoro Tobie to też polepszy humor.
Uśmiechnęła się lekko i wstała z łóżka.
-Jutro wracam do domu. Isabel Ci wspomniała?
Nie, nie miał pojęcia, że tak szybko będzie chciała wrócić. Wszystko miała już załatwione. Bilet kupiony, rodzice poinformowani. Klinika wybrana. Nic tylko pojechać, pozbyć się problemu i znów żyć normalnie.
Nałożyła niebieską bluzę i wyszła z domu z zamiarem większego zniszczenia życia Brazylijczykowi.

***

Stanęła pod bramą i wpisała kod. Wiedziała, że jak zadzwoni, a Neymar usłyszy jej głos, to na pewno jej nie wpuści. Weszła do środka. Drzwi były otwarte.
-Neymar?
Rozszedł się po domu jej głos. Na parterze go nie było. Poszła na piętro.
-Ney?
Powtórzyła raz jeszcze. Usłyszała puszczoną wodę w łazience. Zapukała.
-Kto to?
Zakręcił wodę i przetarł twarz, która była cała mokra.
-Bibi. Musimy porozmawiać.
Myślał, że się przesłyszał. Jak ona tutaj weszła? W pośpiechu wyszedł z pod prysznica i owinął się ręcznikiem. Nawet dokładnie się nie wytarł.
-Co ty tutaj robisz?!
Krzyknął, gdy tylko ją zobaczył.
-Gerard mówił, że z Tobą źle. Kazał mu tu przyjść, więc przyszłam.
-Od kiedy ty się słuchasz innych? A poza tym widzisz, nic mi nie jest, możesz sobie iść!

Stanął przy schodach i wskazał na drzwi wyjściowe. Był bardzo nie miły. W sumie, to dziwisz mu się? Dziewczyna go zdradziła, jakby nie było, drugi raz w ten sam sposób. A teraz jeszcze ma tupet przychodzić do jego mieszkania.
-Nie drzyj się na mnie! Należało Ci się to wszystko! Gdybyś był wierny od początku, to nic by się nie stało!
Zaczęła krzyczeć na chłopaka wymachując przy tym rękami.
-O czym ty mówisz kobieto? Z tego co pamiętam, to ty mnie zdradziłaś!
-Tak?! A kto był pierwszy? Co? Już nie pamiętasz?!
Nie pamiętał. Kompletnie nie wiedział, o co jej teraz chodzi.
-Ale o czym ty mówisz?
Wydawał się trochę uspokoić.
-Jak kurwa o czym? Jak całowałeś się z jakąś dziewczyną, jak jeszcze mieszkaliśmy razem w Brazylii! Co, masz kłopoty z pamięcią?
No chyba na to wychodzi, bo kompletnie nie miał pojęcia o czym ta dziewczyna mówi. Nigdy będąc w związku z Bibi nie pocałował żadnej dziewczyny. To wszystko było tylko wymysłem. On był jej wierny, bo bardzo ją kochał.
-Dobra, nie ważne!
Chciała już wyjść z jego domu, gdy przypomniało jej się o dziecku. No przecież nie opuści takiej okazji...
-A! Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że będziesz tatusiem.
Założyła ręce na piersi.
-Nie wymyślaj już i zejdź mi z oczu.
Pokazał jej drzwi wyjściowe. Ani przez chwile nie pomyślał o tym, że to może być prawda.
-Nie wierzysz? Dobra, nie to nie. I tak je usunę. Ale powinieneś wiedzieć, że zrobiłeś dziecko. Szkoda, że nigdy się nie urodzi.
Spojrzała na niego.
-Jaką mam pewność, że to niby moje dziecko? Ty puszczasz się na prawo i lewo z pierwszym lepszym facetem! Jesteś zwykłą dziwką! Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego!
Tego było za wiele! Nie pozwoli, by żaden facet, by ktokolwiek się tak do niej odzywał! Jej zdenerwowanie plus większa agresywność, to nie jest dobre zestawienie.
Korzystając z tego, że Neymar stał przy schodach, bez zastanowienia go popchnęła.
Bezwładnie zleciał w dół cały się przy tym obijając. Gdy stała na górze i patrzyła na jego ciało, czuła zadowolenie. Wiedziała, że teraz już na zawsze ją zapamięta. To wszystko z niej ulatywało, gdy schodziła po schodach i była coraz bliżej ciała.
Zauważyła krew. Dużo krwi. Chłopak się nie ruszał.
-Neymar!
Krzyknęła kucając obok niego. Nic.
Nie wiedząc co ma zrobić sięgnęła po jego telefon, wykręciła numer alarmowy.
-/Halo? Pogotowie? Mam rannego! Nie oddycha, wszędzie jest krew! Spadł ze schodów! Przyjedźcie szybko!-/
Zostawiła otwarte drzwi i wybiegła z domu. Nie chciała, by ktokolwiek widział ją przy nim.

***

Idąc w stronę domu, zauważyła jadącą kartkę na sygnale, która skręciła w uliczkę gdzie mieszkał chłopak. Nie chciała, by coś mu się stało. Nie chciała go zabić... Oby nic mu nie było...
Weszła do domu i nikomu nic nie mówiąc poszła do swojego pokoju. Zaczęła pakować walizki. Była bardzo zdenerwowana. Wszystko leciało jej z rąk.
-Bibi? Coś nie tak?

Blondynka weszła do środka.
-Nie, ale muszę już wracać do domu. Sprawdzisz, czy jest jeszcze dzisiaj jakiś lot?
Wrzuciła bluzkę do torby.
-Dobrze, ale coś się stało? Czemu nagle tak chcesz nas zostawić?
-Bo... mój przyjaciel miał wypadek, muszę do niego jechać.
Spojrzała na siostrę. Nie chciała jej znów okłamywać. Wiedziała, że wyda się. Że to wszystko się wyda. Ale nie miała innego wyjścia. Gdy Shakira poszła zarezerwować lot posługując się swoim nazwiskiem, Bibi spakowała ostatnie ciuchy.
Samolot miał odlecieć za dwie godziny. Musi już jechać na lotnisko. Gerard na treningu, Shakira musi zostać z synem w domu. Pozostał tylko Mario i jego skuter. Od razu się zgodził. Wiedział też, że nie chodzi o jakiegoś tam przyjaciela, jednak nie chciał nic mówić przy piosenkarce.
Pożegnała się z siostrą i Milanem. Obiecała, że za niedługo ich odwiedzi. Chciałaby tego, ale teraz wszystko się skomplikowało, nawet bardzo...


***

Stali w lotniskowym holu. Ludzi niemal w ogóle nie było.
-Bibs, co się stało?
Brunet na nią spojrzał.
-Ja go chyba zabiłam...
Aż zaniemówił z wrażenia.
-Jak to zabiłaś? Coś ty głupku zrobiła?!
-Nic! Powiedziałam mu o dziecku i nazwał mnie dziwką, zepchnęłam go ze schodów.. Nie oddychał...
Spuściła głowę w dół. mimo tego, że pragnęła jego cierpienia, to było jej wstyd. Miała wyrzuty sumienia. Jak mogła tak postąpić?
-Zadzwoniłaś na pogotowie?
Pytał brunet.
-Tak! Oby nic mu nie było...
Widać było smutek na jej twarzy. Nagle zupełnie inne podejście do tej sprawy.
-A chuj, jego wina. Nie obchodzi mnie.
Odetchnęła głęboko.
-Jak coś, byłam dziś u Ciebie. Nie wiem, byliśmy na obiedzie. Gdyby ktoś pytał.
Złapała torbę w dłoń.
Hiszpan nie potrafił jej nic powiedzieć. Jak można mieć aż tak skamieniałe serce? Jak można nie mieć uczuć?
-Może niedługo się zobaczymy. Teraz... Muszę iść.
Chłopak nadal nie mógł otrząsnąć. Stał i patrzył się w oddalającą się postać dziewczyny. Jej zachowanie było nienormalne!

***

Zajęła swoje miejsce w samolocie. Była zadowolona. Może nie szczęśliwa, a zadowolona. Teraz w jej głowie było tylko to, by jak najszybciej usunąć ciążę. Wiedziała, że musi to zrobić. To dziecko jest jej do niczego nie potrzebne.

14. Druga opcja

Wysiadła na lotnisku. Wsiadła w taksówkę i pojechała prosto do kliniki. Mimo, że była umówiona dopiero na jutro, nie chciała czekać. Nie mogła zwlekać dłużej. Nawet dokładnie nie wie, w którym miesiącu jest.
Aborcja w Kolumbii jest nielegalna. Dlatego też klinika mieści się na obrzeżach miasta. Nie ma do niej żadnych znaków, żadnych informacji, że tutaj można usunąć ciąże.
-Dzień dobry. Ja byłam umówiona z doktorem Grussi.
Stanęła przy recepcji.
Ciemnooka brunetka zerknęła na nią i zaczęła coś szukać w papierach.
-Tak, ale dopiero na jutro.

Zamknęła teczkę z której kartki aż wylatywały.
-Nie mogę czekać dłużej. Dzisiaj będzie możliwość? Mogę poczekać.
-Ma Pani szczęście. Jest wolny i dzisiaj. Sala numer dwa.
Przeszła dość wąskim korytarzem kilka metrów. Zapukała do drzwi z naklejonym numerkiem dwa i lekko uchyliła drzwi.
Starszy pan po pięćdziesiątce siedział za swoim biurkiem i przeglądał coś w komputerze.
-Dzień dobry.
Mężczyzna wskazał na krzesło, by usiadła.
-Widzę, że bardzo się Pani śpieszy...
Spojrzał w jej kartę.
-Tak. Chcę jak najszybciej mieć to za sobą.
Założyła nogę na nogę.
-A jest Pani pewna? Przemyślała Pani to dobrze? Nie będzie odwrotu. Może pojawić się wiele komplikowań. Na przykład, w późniejszych latach może mieć Pani problem z powtórnym zajściem w ciążę.
-Nie planuję mieć dzieci. To, teraz, to wpadka. Ja go nie chciałam, jego ojciec też. Nikt go tutaj nie chce. Dlatego niech Pan to zrobi szybko i bezboleśnie.
Lekarz aż ściągnął okulary ze zdziwienia. Ale skoro tak bardzo chce.
-Proszę się tutaj położyć. Musimy zrobić jeszcze USG, żeby sprawdzić który to tydzień.
Położyła się na niezbyt wygodnym łóżku i podwinęła koszulkę do góry.
Lekarz nałożył jakąś maź na jej brzuch i zaczął jeździć czymś po jej brzuchu. Kątem oka widziała jakieś szare plamy na monitorze. To jej dziecko.
-Dziecko rozwija się prawidłowo. Nie widzę żadnych komplikacji...
Wpatrywał się w szklany ekran.
-Mnie to nie obchodzi. Ja go nie chce mieć.
Prawie krzyknęła.
-Niestety, chyba Pani będzie musiała. Ciąża jest za bardzo zaawansowana, by usunąć... To czternasty tydzień.
-No chyba Pan sobie żartuje! Wyciągnij je ze mnie!
Krzyczała na lekarza.
-Niech Pani się uspokoi. Nie mogę je usunąć. Przyszła Pani o cztery tygodnie za późno. Żadna inna klinika w naszym kraju nie zrobi Pani tego zabiegu. Jeżeli naprawdę Pani nie chce tego dziecka, to niech Pani je zostawi w szpitalu, po urodzenia. Tak będzie i lepiej dla niego i dla Pani. Aborcja to bardzo poważny zabieg. I bardzo niebezpieczny.
Nic mu nie odpowiedziała. Wytarła maź z brzucha, wzięła torbę w rękę i nacisnęła na klamkę.
-Proszę się nie przemęczać, to szkodzi dziecku.
Lekarz spojrzał na nią, ledwo dźwigała tą torbę.
-I bardzo dobrze! Mama nadzieje, że samo umrze w tym brzuchu!
Krzyknęła i trzasnęła za sobą drzwiami. Nie zwracała uwagi na nic. Wyszła na ulicę i taranując ludzi zaczęła iść w kierunku domu swoich rodziców.

***

Stojąc pod drzwiami wejściowymi przetarła policzki, po których spływały łzy.
-Wróciłam!
Krzyknęła wchodząc do domu. Nie chciała pokazać rodzicom, że coś się stało.
Przyjęli ją bardzo dobrze. Nawet jej matka była bardzo miła, jak zwykła mama. Szybko przygotowała obiad. Wypytywała się o pobyt w Hiszpanii, o małżeństwo Gerarda i Shakiry o Milana, którego tak bardzo kochała. Pytała też o nią. O to jak się czuje, czy zamierza wrócić do Hiszpanii, czy zostaje tutaj, w Kolumbii. Nie potrafiła jej odpowiedzieć na to pytanie. Obiecała, że porozmawiają jutro. Teraz chciała odpocząć. Po pretekstem dotlenienia się wyszła z domu i poszła do Carlosa, jej "oficjalnego" chłopaka. On teraz był jej jedyną nadzieją.
Stwierdziła, że skoro nie może usunąć tego dziecka, trzeba znaleźć mu ojca. Bo nawet nie wie, czy Neymar przeżył...
-Cześć skarbie...
Wyszeptała i rzuciła się na szyje chłopakowi, który otworzył drzwi.
-Bibi? To na prawdę ty?
Wtulił się w ciało dziewczyny.
-Dlaczego przez tyle czasu się nie odzywałaś? Nie dawałaś żadnego znaku życia. Martwiłem się o Ciebie głuptasie...
Wprowadził dziewczynę do salonu i wspólnie usiedli na kanapie.
-Musiałam to wszystko przemyśleć. Teraz nasze życie zupełnie się zmieni..
-Co masz na myśli?
Wiedziała, że on jej pomoże. Że zajmie się nią i dzieckiem.
-Carlos... Będziemy rodzicami.
Złapała jego ręce i lekko je ścisnęła.
-Jak to?!
Spytał ze zdziwieniem w oczach.
-Jestem w ciąży.
Mówiła cały czas patrząc w jego oczy.
-Jesteś pewna, że to moje?
-Twierdzisz, że mogłabym Cię zdradzić? To na pewno Twoje dziecko. Na sto procent!
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!
Zaczął ściskać dziewczynę.
-Zajmę się i Tobą i naszym maleństwem! Będziemy wspaniałą, wielką rodziną, zobaczysz, wszystko będzie dobrze!
Carlos stanął na wysokości zadania. On był zaślepiony Bibi. Kochał ją ponad życie. Nawet nie pomyślał o tym, że to może być nie jego dziecko. Gdyby zrobił kilka obliczeń, popytał się o dokładny tydzień ciąży Meberak, to zauważyłby, że coś nie gra. Ale może to lepiej, że tego nie zrobił? Niech żyje ze świadomością, że to jego dziecko jak najdłużej.
Mario też się spisał. Nikomu nie powiedział o zajściu w domu Neymara. Ten już powoli dochodzi do siebie. Ma tylko, albo aż wstrząs mózgu. Też nikomu nic nie powiedział, na razie trzyma się wersji, że sam spadł ze schodów. Jak długo zostanie przy tym stwierdzeniu? I właściwie dlaczego to robi? Przecież mógłby powiedzieć, że to było usiłowanie zabójstwa, mógł się na niej zemścić... A czemu tego nie zrobił? Bo ją kochał...
***

Nieźle sobie to wszystko wykombinowała. Kto by pomyślał, że jej życie tak się potoczy? Że obierze takie tor? Nigdy nie pomyślałaby, że może zostać mamą. Że może nosić dziecko pod swoim sercem. Zobaczymy, czy temu podoła...


###########


KOOONIEC :D
Podoba się?
Wiem, że taki typ bohaterki, jaką jest Bibi nie wszystkim może się spodobać. Bo przecież ona jest bezduszną suką, taka prawda. Ale mam nadzieję, że przez te ostatnie kilka rozdziałów nie znienawidziłyście jej do końca, bo tego bym nie chciała...
Podsumowując, mi to opowiadanie się podoba, jest takie inne niż poprzednie. 
A co do nowego, do pojawi się. Mam póki co kilka pierwszych rozdziałów, ale jeśli chodzi o jakieś szczegóły, to dam znać w późniejszym terminie. 
Cóż, mam nadzieję, że nie pisałam tego na marne i komuś się to podobało :)
Póki co, żegnam, cześć! ^^

16 komentarzy:

  1. Jakby to ująć...
    Najlepsze w tym momencie jest stwierdzenie JA PIE*DOLE!
    Dziwna jest ta Bibi.
    Dobrze, że Naymarowi nic się nie stało poważnego. Ja na jego miejscu od razu bym zemściła się na Bibi.
    Dobrze, że nie usunęła dziecka, ale po co wciąga w te swoje gierki Carlosa? Wmawiając mu, że to jego dziecko... Eheheh...
    Ale ogólnie, to bardzo mi się podobało :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się bardzo podobało! Na żadne marne nie pisałaś :*
    Tylko czemu, ona taka wredna jest...
    Widocznie, taką ją sobie wymarzyłaś :*
    Daj znać, jak zaczniesz prowadzić nowego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się takiego zakończenia... Ale jak najbardziej mi się podoba :P

    OdpowiedzUsuń
  4. </3
    Szkoda mi Neya... Nie dość, że złamała mu serce, myśli, że usuwa jego dziecko to jeszcze leży w szpitalu... Tyle dobrze, że przeżył...
    A co do Bibs, to cieszę się, że za późno zgłosiła się do lekarza i dobrze, że ma Carlosa, który pomoże jej wychować dziecko. Na pewno sobie poradzi :*

    OdpowiedzUsuń
  5. :ccc
    Ah ta Bibi...
    Dobrze, że Ney nie jest bardziej poszkodowany.
    Cieszy mnie fakt, że nie doszło do tej aborcji uffff...
    Ciekawe tylko jak długo Carlos będzie żył w takiej nieświadomości :/
    Świetne zakończenie !
    Wgl cały ten blog był WSPANIAŁY ^^
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wielbię Twoje opowiadania! To było i będzie moim ULUBIONYYYYM ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutne...
    Szczerze, to szkoda mi tego dziecka.. Ja bym nie chciała mieć takiej kłamliwej matki jak Bibi. I jeszcze żyć ze swoim nie prawdziwym ojcem...
    Cóż, może jakoś jej się ułoży...

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste!
    Wiesz, chciałabym, żebyś kontynuowała to opowiadanie. Bardzo jestem ciekawa jak dalej potoczy się życie Bibi =)

    OdpowiedzUsuń
  9. :(
    Ahh ta nasza Bibi... Sama sobie takie życie zgotowała... Zobaczymy jak się spisze w roli matki... Fajnie by było, gdyby Neymar dowiedział się, że będzie tatą. Może kontynuacja? :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem Ci tak. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Bardzo mnie nim zdziwiłaś. Obstawiałam, że Bibs będzie z Neyem, a tutaj takie komplikacje. Dziecko, poszkodowany Neymar i jeszcze okłamywany Carlos... Ale i tak bardzo mi się to opowiadanie podobało i już czekam to Twojego następnego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Eh, dobrze, że nie usunęła, tego bym jej nie wybaczyła.
    Ogólnie opowiadanie bardzo mi się podobało i już czekam na następnego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam całkiem inną wizję na zakończenie tego opowiadania. Przypuszczałam, że może być z Neymarem i dzieckiem. Szczęśliwa w Hiszpanii. Często by odwiedzała Gerarda i Shak, a ty wszystko zrobiłaś inaczej...
    Ale taka wersja też bardzo mi się podoba :D Też jestem za kontynuacją tego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się wydaje, że takie zakończenie bardziej pasowała do tego opowiadania i do typu charakteru Bibs :)

      Usuń
  13. a tu proszę, już zakończenie ;o
    masz Ty jakiegoś nowego bloga? no bo kurczę po tej mojej nieobecności to ja tu nic prawie nie ogarniam a poczytałabym sobie XD
    przy okazji serdecznie zapraszam na nowość
    co kryje się pod nagłym ociepleniem stosunków na linii Ramos - Ronaldo? i co gryzie Ikera?
    odpowiedzi jak zwykle na te-quiero-para-siempre.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń